Namiot Miraza był duży, nawet bardzo. Pełno w nim było broni, map, szat i listów. Podeszłam do dużego stołu, na którym leżała wielka mapa, terenów puszy narnijskiej i terenów Telmarskich. Na mapie były różne figurki przedstawiające plan ataku, był starannie zaplanowany, ale banalny i przewidywalny. Główny atak z widoku i pojedyncze grobli atakujące od tylu. Banalne. Moim zdaniem powinni zaplanować to mniej szablonowo, ale to nie ja jestem dowódcą. Podchodziłam jeszcze trochę po pomieszczeniu. Nagle wszedł do namiotu Miraz. Był zdenerwowany, wściekły i rozbawiony jednocześnie. Za nim szedł mój wuj i dowódca straży. Król podszedł do mapy i jednym ruchem wszystko z niej zrzucił.
- Następnym razem nie pozwolę, aby sprawy potoczyły się tak daleko- krzykną wuj Kaspiana i spojrzał na lorda Sobiepana. Podszedł do niego i zaczął mówić mu coś na ucho. Nic nie słyszałam.
- Ekhem- odchrząknęłam i stanęłam obok nich. Przez chwilę patrzyłam się na mężczyzn i zaśmiałam się- co zepsuto wam plany?
- A żebyś wiedziała- odpowiedział Miraz i potrzasku bliżej mnie- chcesz wiedzieć co się właśnie wydarzyło- spytał król.
- Z chęcią posłucham, na jaki pomysł wpadli władcy i Kaspian- ostatnie imię podkreśliłam tak, aby zdenerwować jeszcze bardziej Miraza.
- A proszę bardzo...będę walczył w pojedynku z Królem Piotrem Wielkim o bezpośrednią kapitulację- powiedział i spojrzał na mojego wuja- i ten o to lord to potwierdził, czego w przyszłości pożałuje.
- Przegrasz z Piotrkiem- powiedziałam pewna siebie- i to Narnia wygra tą wojnę- po tym co powiedziałam z całej siły dostałam w policzek. Zaczął mnie mnie piec, więc dotknęłam go, a na moich palcach pojawiła się krew- i co na tyle cię tylko stać...Królu- powiedziałam i spojrzałam na Miraza pewnym siebie wzrokiem. Teraz ponownie dostałam w twarz. Upadłam na ziemie i poczułam jak moja stara rana w ramieniu dale znać o swoim istnieniu, podobnie jak rana postrzałowa w udzie. Przetarłam twarz z krwi i usiadłam.
- Straż- zawołał Miraz- zabrać ją do celi i przygotować do do tego, aby wyruszyła z nami na pojedynek- dwóch strażników złapało mnie za ręce i wyprowadziło z namiotu powadzili mnie do celi. Ledwo stawiałam nogi i kiwałam się na boki. Wszystko mnie bolało, każdy krok powodował ból, taki nie do zniesienia. W oddali słyszałam krzyki Narnijczyków. Strażnicy wrzucili mnie, powodując kolejny ból dla mojego ciała, do jednego ze strzeżonych namiotów. Siedziałam na zimnej ziemi i myślałam. Nie mogłam myśleć o bólu i o niczym. Wysłuchiwałam tego co się dokoła dzieje. Usłyszałam rżenie konia. Przypominało to Orontesa. Otworzyłam oczy i próbowałam się podnieść, ale nie miałam na to siły. Położyłam się i ponownie zamknęłam oczy. Zaczęłam nucić ulubioną Narnijską kołysankę.
******
Przepraszam, że ten rozdział jest taki krótki, ale nie mam weny. Następny nie wiem kiedy będzie, ale pewnie w najbliższym czasie.
happy_maj
CZYTASZ
Opowieści z Narnii: Książę Kaspian i Glorietta
FanfictionJest to opowieść, którą wszyscy znamy. Czwórka rodzeństwa Pevensie przenosi się ponownie ze swojego świata do Narnii. Spowodowało to użycie przez księcia Kaspiana białego rogu królowej Zuzanny. Ja jestem córką Telmarskiego lorda, który umarł na je...