Był chłodny poranek. Pod wejściem słyszałam jak jeden ze strażników głośno chrapie, a drugi gwiżdże pod nosem jakąś piosenkę. Z trudem podniosłam się z ziemi kiedy usłyszałam wydzierającego się Miaraza. Z krzykiem wszedł do mojej "celi" i nie mówiąc absolutnie nic, złapał mnie za rękę i zaczął prowadzić w stronę jego namiotu. Kiedy doszliśmy do wejścia, przejęli mnie strażnicy. Dwóch uzbrojonych mężczyzn trzymało moje ramiona i mocno zaciskali. W pewnym momencie miałam wrażenie, że zaraz połamią mi kości. Po dłuższej chwili, z namiotu wyszedł mój wuj, ubrany był w zbroje, dobrze przystosowaną do walki. Za nim wyszedł podobnie ubrany dowódca straży, a na samym końcu najbardziej uzbrojony i wyposażony w broń Miraz.
- Wszyscy na koń- wykrzyczał król i kiwną głową w stronę generała. Zaraz potem podszedł do mnie- a ty droga damo idziesz z nami na pojedynek. Będą się na ciebie patrzeć i nic nie będą mogli zrobić- wypowiedział się Miraz i złapał moją pełną obrażeń dłoń, a potem drugą. Związał je razem bardzo mocno, tak, abym się nie wydostała. Zaraz potem podszedł do swojego białego jak śnieg konia i przywiązał drugi koniec sznura do siodła. Wskoczył na siodło. Obok stał koń Lorda Sobiepana. Był ciemno brązowy, z czarną grzywą i ogonem. Na pyszczku miał małą białą plamkę. Po chwili wuj wsiadł na swojego wierzchowca i Miraz ruszył stępem. Co spowodowało, że ja tez musiałam zacząć iść.
- I co będziesz tak mnie ciągną- zapytałam chamskim i nieprzyjemnym tonem- Krrrrólu MIRAZIE- podkreśliłam ostatnie słowo, a wuj Kaspiana zaśmiał się tylko, ale w tym śmiech słychać było złość i wściekłość. Kiedy się odwróciłam zobaczyłam, że za mną, wujem, królem i generałem szła duża armia, z katapultami, na koniach. Pomimo tak dobrego wyposażenia nie obawiałam się krwawej walki, ponieważ Król Piotr to wspaniały rycerz i na pewno poradzi sobie ze starym grzybem, którym jest Miraz.
Armia zatrzymała się, a cała czwórka i ja zaczęliśmy iść. Czułam duże kłucie w nogach i ramionach. Kłujący sznur wbijał mi się w nadgarstki. Co chwile przewracałam się. Szlam przez całe pole do fortecy narnijczyków. W oddali słychać krzyki magicznych stworzeń. Podniosłam głowę i zobaczyłam zdenerwowanego Piotrka i Kaspiana. Chciałam krzyknąć do nich, ale nie miałam siły. Moje nogi znowu odmówiły posłuszeństwa, co spowodowało, że upadłam na zimną ziemie.
- Glorietta- krzykną ciemno włosy książę. Podniosłam głowę i widziałam Jan Edek trzyma Kaspiana, który próbuje mu się wyrwać. Ledwo żywa podniosłam się z ziemi. Konie zatrzymały się, a ich jeźdźcy zasiedli ze swoich wierzchowców. Podszedł do mnie generał i odwiązał linę od siodła i pociągną za sobą.
Staliśmy na przeciwko siebie. Ja i Miraz, kontra Piotrek i Kaspian. Strasznie chciałam być po drugiej stronie tuż obok moich przyjaciół, osób i stworzeń, na których naprawdę mi zależy. Nagle z wejścia do fortecy wybiegł Orontes skacząc i rżąc. Bez siodła i ogłowia podbiegł do Kaspiana i chciał podbiec do mnie, ale książę zatrzymam go i uspokoił.
- Przegrasz to i będziesz martwy- powiedziałam głosem pełnym pogardy i złości. Po moich słowach rozpoczęła się walka. Piotr wymachiwał swoim mieczem, a Miraz swoim. Walka była dynamiczna i profesjonalna. Nagle Piotr zranił nogę Miraza, a przed tym Telmarski król złamał mu rękę. Nastała pięcio minutowa przerwa. Obydwoje wrócili do swoich ludzi. Nagle z lasu wyjechała Zuzanna i Kaspian. Nie zauważyłam kiedy książę pojechał. Kiedy dojechali była nerwowa, chwilowa rozmowa, ale potem uspokoili się. Zuzia spojrzała w moją stronę i złapała Edka za rękę, zasłoniła usta i powiedziała moje imię, którego co prawda nie usłyszałam, ale odczytałam z ruchu warg.
Nagle przed mną staną Miraz, przerywając mój kontakt wzrokowy z przyjaciółką. Złapał mnie za rękę, a dokładniej za ranę na ramieniu. Krzyknęłam z bólu, który przeszył całe moje ciało. Zostałam w ten sposób podniesiona z ziemi. Głęboko oddychałam, aby się uspokoić i nie skoczyć na złego króla.
- Kto przegra ja czy on, ze złamaną ręką- zapytał mnie Miraz pełen pogardy i pewności wygranej.
- Taaak oczywiście wygrasz- powiedziałam i zobaczyłam uśmiech na jego twarzy, ale po chwili dodałam- wygrałeś bilet do świata zmarłych- po tych słowach jego mina zaczerwieniła się ze złości i mocniej złapał za ranę- No co stwierdzam tylko fakty- powiedziałam przez zęby. Kiedy Miraz mnie puścił upadłam na ziemie, a on wrócił na miejsce pojedynku. Piotr walczył doskonale, nagle Miraz krzykną i żądał o przerwę. Wtedy Król Wspaniały odwrócił się tyłem do Miraza, który zamachną się.
- Piotrek uważaj- krzyknęłam ledwo silna. Wtedy Piotr odwrócił się i wbił Mirazowi jego miecz w brzuch. Dysząc zły król klękał przed Piotrkiem.
- Co nie zabijesz starca- odezwał się Miraz.
- To nie moja rola- powiedział król Narnii. Wtedy spojrzał na Kaspiana i podał mu miecz. Brunet wziął miecz i zamachną się, ale nie zabił wuja po prostu wbił broń w trawę przed Mirażem i coś powiedział, ale nie usłyszałam. Kaspian odszedł i do złego króla podszedł Lord Sobiepan.
- Zdrada- krzykną mój wujek i pokazał na wbitą w bok Miraza strzałę. Ten padł na ziemie wydostając swoją ostatnią wypowiedź.
- To zdra....- i nie dokończył. Chciałam się podnieść, ale nie miałam siły. Za to zostałam pociągnięta przez generała. Starałam się wyrwać, ale nie miałam siły. Nagle coś przecięło linę co spowodowało, że upadłam z powrotem na ziemie. Spojrzałam do góry i zobaczyłam Kaspiana. Patrzyłam się na niego i nie mogłam oderwać wzroku. Kiedy książę podszedł złapałam go za szyje i nie chciałam puścić. Poczułam jak nagle wznoszę się w górę. Okazało się, że Kaspian podniósł mnie i zaczą nieść do fortecy.- Pośpiesz się Kaspian- krzykną Piotrek- tylko w tym pośpiechu uważaj na nią.
- Już już- powiedział książę i wbiegł do fortecy. Położył mnie na sianie dla koni i pocałował w czoło. Wsiadł na konia i zaczął jechać do tunelu, a za nim reszta armii. Nie mogłam tak siedzieć i nic nie robić. Zobaczyłam jak mój biały i nerwowy przyjaciel Orontes. Podniosłam się i podeszłam do konia. Ten podskoczył i zarżał. Oparłam się o niego i złapałam za grzywę. Rumak obniżył się, a ja na niego wsiadłam. Galopem wyjechaliśmy z fortecy. Na polu przed nami panował zamęt i toczyła się walka. Złapałam za jakiś wbity w ziemie miecz i ruszyłam do walki. Zaczęłam wymachiwać mieczem i zabijać telmarskich żołnierzy. Nagle za mną zaczęły ruszać się drzewa, jak pod wpływem magii. Zobaczyłam jak armia telmarów wycofuje się. Narnijczycy ruszyli za nimi, tak samo jak ja.
******
Cześć, przepraszam, że wczoraj nie wstawiłam, ale nie miałam za dużo czasu. Mam nadzieje, że się podobało i nie przestaniecie czytać.
CZYTASZ
Opowieści z Narnii: Książę Kaspian i Glorietta
Fiksi PenggemarJest to opowieść, którą wszyscy znamy. Czwórka rodzeństwa Pevensie przenosi się ponownie ze swojego świata do Narnii. Spowodowało to użycie przez księcia Kaspiana białego rogu królowej Zuzanny. Ja jestem córką Telmarskiego lorda, który umarł na je...