Rozdział 5

331 26 0
                                    

 Następnego dnia w szkole nigdzie nie widziałam Scotta. Może to i dobrze. Nie miałam ochoty z nim rozmawiać. Nie było o czym. Musiałam zaakceptować to, że podoba mu się Alison. Po skończonych lekcjach udałam się na plac przed szkołą ponieważ miał po mnie przyjechać tata. Na jednej z ławek w stroju do lacrossa siedział McCall. Zatrzymałam się na chwilę spojrzawszy na niego. Nagle koło niego przeszła moja siostra a ten podniósł się i zaczęli rozmawiać. Wzięłam głęboki oddech i ruszyłam w stronę drogi. Nie spuszczałam z nich wzroku. Przechodząc obok usłyszałam jak Scott krzyczy moje imię.

-Caroline! Poczekaj.- mówiąc to zagrodził mi przejście.

-Co?-spytałam nie podnosząc wzroku.

-Chciałem przeprosić.

-Za co? 

-Za moje zachowanie na imprezie.

-Mówisz o tym jak obmacywałeś się z moją siostrą czy o tym, że zostawiłeś nas tam bez słowa i kazałeś swojemu koledze zawieść mnie do domu?-pytam chłodno.

-To nie było tak jak myślisz. To ona chciała mnie pocałować ale ją odsunąłem. A jeśli chodzi o to drugie to musiałem wyjść. Miałem powód.

-Nie musisz mi się tłumaczyć.- starałam się go wyminąć lecz ten chwycił mnie za rękę.

-Poczekaj.-powiedział.-Przepraszam. Dasz mi drugą szansę?- zrobił maślane oczka.

-Będę tego żałowała?

-Prawdopodobnie.-odparł z uśmiechem. 

Roześmiałam się.

-To jak?

-Tak.- powiedziałam z lekkim uśmiechem gdy nagle usłyszałam dźwięk klaksona i zobaczyłam czerwone auto, do którego wsiadała już Ali.

-To mój tata. Lepiej już pójdę.-pożegnałam się i poszłam do auta.

Całą drogę tata wypytywał nas o szkołę. Jak nam idzie, jacy są nauczyciele i czy znalazłyśmy już sobie jakiś przyjaciół.

Gdy dojechaliśmy do domu mama podawała już obiad a po skończonym obiedzie nadszedł czas na naukę. Tak miną mi cały dzień.


 Rano tata znowu zwiózł mnie do szkoły. Dowiedziałam się od Lydi, że dziś odbędzie się mecz lacrossa. Rudowłosa zaproponowała mały wypad po meczu. Zgodziłam się. Gdy szłam na francuski spotkałam Scotta.

-Hej.-powiedziałam z uśmiechem.

-Hej.-odparł.

-Zajęty?-zapytałam.

-Nie. To mama.- zrobiłam zmartwioną minę.- Znaczy się to nic. Dla ciebie zawsze mam czas.- gdy to powiedział zarumieniłam się.

-To mi się podoba.-posłałam mu promienny uśmiech.- Idę na francuski ale będę na meczu.

-Tak?-powiedział lekko zaszokowany, może troszkę przestraszony ale zignorowałam to.

-Potem pójdziemy gdzieś z Lydią, Jacksonem i Alison. Zaproś Stilesa. Zobaczymy się na obiedzie. Muszę iść.- powiedziałam i popędziłam do klasy zostawiając oszołomionego chłopaka.

Poszłam jeszcze szybko po książki do szafki. Zadzwonił dzwonek i korytarze opustoszały. Wpisałam kod, otwarłam drzwiczki i ujrzałam swoją kurtkę. Była to ta sama, którą miałam na imprezie. "Skąd ona się tu wzięła" pomyślałam i rozejrzałam się wokoło. Lekcja strasznie się dłużyła. Gdy szukałam Scotta spotkałam Lidię z Alison w towarzystwie jakiegoś chłopaka.

-Care poznaj Code'go.- przedstawiła mi szatyna rudowłosa.

-Miło mi Caroline.-powiedziałam z sympatycznym uśmiechem ściskając rękę chłopaka.

Czułam się nieswojo. Cała akcja i zachowanie Ali, która zaczęła mnie mega wychwalać wyglądała bardzo podejrzanie. 

W pewnym momencie podszedł do nas brunet a Ludia posyłając mu cwany uśmieszek odeszła wraz z moją siostrą i nowo poznanym chłopakiem.

-Lydia cię oprowadza.- było to bardziej stwierdzenie niż pytanie.

-Tak. Jest bardzo miła. Choć muszę przyznać, że zachowanie mojej siostry było troszkę dziwne.

-Ciekawe czemu.- skwitował chłopak.

-Może wie, że nowej nie jest łatwo.-odparłam.

Wzrok chłopaka powędrował na trzymaną w moich rękach kurtkę.

-Skąd to masz?- zapytał.

-Kurtkę? Była w szafce. Pewnie Lydia wzięła ją z imprezy.

-A może ktoś ja przyniósł tu.-wyglądał na zaniepokojonego.

-Kto?

-Derek.-odparł.

-Twój kumpel?

-To nie jest mój kumpel. Długo gadaliście w aucie?

-Nie.- zaczynał mnie trochę przerażać.

-Co mówił?- dopytywał dalej.

-Muszę iść.- spanikowałam.

-Care.- zawołał.

-Naprawdę muszę iść. Nie mam czasu.-odeszłam nie czekając na jego reakcję.

Po skończonych lekcja postanowiłam wrócić pieszo do domu aby przemyśleć sobie pare spraw.

-Już jestem.- rzuciłam wchodząc do domu i udałam się do swojego pokoju. 

Postanowiłam rozpakować resztę swoich rzeczy. Nawet ni spostrzegłam kiedy zrobiło się ciemno. Postanowiłam iść spać. Zasłoniłam okno, wykąpałam się i położyłam się do łóżka. Już zasypiałam gdy usłyszałam jakiś hałas przed domem. Zobaczyłam samochód i ojca klęczącego przy jakiejś sylwetce. Zbiegłam natychmiast na dół. Stała tam już Alison.

-Co się stało?

-Pojawił się znikąd.-bronił się tata.

Na ziemi zobaczyłam Scotta a przy nim klęczała już Alison.

-Chciałeś go zabić?

-Nie.-powiedział.- Wybiegł przed maskę.

-To moja wina.- wtrącił się chłopak.

-Jesteś cały.-zapytała się go troskliwie brunetka.

-Tak. Przysięgam. Nie chciałem uderzyć w samochód. Przyszedłem do ciebie.- spojrzał na mnie.

Poczułam jak na moją twarz wkrada się uśmiech i moje policzki zalewa rumieniec. Siostra posłała mi wrogie spojrzenie.

-Jesteś pewny, że wszystko jest dobrze?- zapytał dla pewności ojciec pomagając mu wstać.

-Wszystko w porządku. Muszę lecieć na mecz. Będziesz?- skierował do mnie pytanie.

-Oczywiście.-odpowiedziałam.

-Ja też.-wtrącił się mój tata.

No super. Syndrom nadopiekuńczego tatuśka uruchomiony...


Hej przepraszam za wszystkie błędy i zapraszam do wyrażania swojej opinii (co byście chcieli zmienić itp.) w komentarzach, do głosowania i przeczytania innych książek mojego autorstwa :)


Teen WolfOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz