*parę miesięcy później*
- Czy Ty Niall'u bierzesz sobie Mercy za żonę i ślubujesz jej miłość, wierność i uczciwość małżeńską? - spytał kapłan.
- Tak. - odpowiedział z uśmiechem.
- Czy Ty Mercy, bierzesz sobie Niall'a za męża i ślubujesz mu miłość, wierność i uczciwość małżeńską? - zwrócił się do mnie.
- Tak. - powiedziałam.
- Ogłaszam was mężem i żoną, możesz pocałować Pannę Młodą. - powiedział ksiądz, a Niall nachylił się nade mną i musnął swoimi ustami moje wargi. W kościele rozbrzmiały gwizdy i oklaski. Odsunęliśmy się od siebie i z uśmiechem na ustach odwróciliśmy się w stronę wyjścia. Rozbrzmiał Marsz Mendelsona, więc wyszliśmy z kościoła. Od razu zaatakowali nas ryżem. Wszyscy zaczęli składać nam życzenia. Moje życie w końcu było normalne. Moim mężem został mężczyzna, którego kocham nad życie, Louis spodziewa się dziecka, Niall nie jest ojcem dziecka Jasmine, a Ryan i Brad mają zamiar adoptować niemowlaka, którego mam być chrzestną. Spojrzałam na Niall'a, który własnie dostawał życzenia od mojej babci. Uśmiechnęłam się lekko i spuściłam głowę.
A pomyśleć, że wszystko zaczęło się od mojego brata.
*włączcie piosenkę*
''Usłyszałam dzwonek do drzwi, więc zbiegłam na dół i otworzyłam drewnianą powłokę. Moim oczom ukazał się wysoki blondyn w cholernie drogim garniturze, czarnych ray banach i aktówką w prawej ręce.
- Niall Horan. - przedstawił się i ściągnął okulary.
Żadnego ''dzień dobry'' ani ''spierdalaj''? Nic, kompletnie nic?
- Byłem umówiony z panem Louis'em Tomlinson'em. - dodał po chwili.
- Proszę wejść. - powiedziałam i przepuściłam go w drzwiach. Blondyn wszedł do środka, a ja zamknęłam za nim drzwi. Wskazałam ręką by szedł w stronę salonu, więc ruszył w tamtym kierunku, a ja zaraz za nim.''
***
''- Napije się pan czegoś? - spytałam.
- Wody. - odpowiedział, nawet na mnie nie patrząc. Wywróciłam oczami i weszłam do kuchni. Wyciągnęłam z lodówki wodę i wlałam ja do szklanki. Wróciłam do salonu i położyłam ją na stoliku przed blondynem. Usiadłam na fotelu i obserwowałam jak czyta jakieś ważne papiery. - Długo Pan robi w tej branży? - wypaliłam.
Mers, on ma dwadzieścia sześć lat.
- Trzy lata. - odpowiedział.
Czy jego odpowiedzi zawsze są takie krótkie?
Westchnęłam cicho i przeniosłam swój wzrok na wyłączony telewizor. Co ja miałam robić z dwudziestosześcioletnim prawnikiem? Rozmawiać o pogodzie czy może o golfie? Ona na pewno nie ma czasu an takie gry.
- Ma Pan żonę? - spytałam, za nim ugryzłam się w język.
- Tak, mam. - odparł oschle.
Ja już więcej się nie odzywam.
- A dzieci?
Brawo Mercy.
- Nie. - uciął krótko.''
***
''- Pomóc Ci? - spytał, a ja myślałam, że go rozniosę.
Chcę się tylko w spokoju uczyć, czy to tak wiele?
- Na pewno nie ma pan czasu na takie bzdety. - mruknęłam.