Tyler odzyskuje przytomność, ale pozostawia zamknięte oczy i czuwa.
Wie, że w pokoju jest tylko jedna osoba - pielęgniarka, która obróciła go kwadrans temu na lewy bok i zmieniła opatrunek.
Chłopak nie pamięta, co tak naprawdę wydarzyło się zeszłej nocy.
Wie tylko, że stało się coś złego.Oprócz pleców, wyszorowano mu także paznokcie z zaschniętej krwi i ktoś przyniósł jego świeże ubrania. Specjalnie wybrano niepociętą koszulę.
Tyler czuje się okropnie. Ma wrażenie, jakby coś mu odebrano, ale nie może w żaden sposób zlokalizować ubytku.
Gdy pielęgniarka wychodzi z pokoju, próbuje podnieść się na rękach, ale okazują się być odrętwiałe. I przywiązane do łóżka.
Boją się mnie?
Tyler od zawsze uważany był za nieśmiałego, ale być może kilka godzin temu wszystko zmienił. Tego jeszcze nie wie, musi poczekać na powrót wspomnień, o ile kiedykolwiek wrócą.
Szpitalne drzwi uchylają się i do środka zagląda zmęczona kobieta - jego mama.
Na widok jego rozbudzonych oczu otwiera usta.
- Oh, Tyler. - podbiega i chwyta syna za dłoń. Mięśnie na jej twarzy minimalnie się rozluźniają, choć to i tak nie łagodzi licznych zmarszczek spowodowanych stresem.
Spowodowanych Tylerem.- Mamo, nic nie pamiętam.
Kobieta spogląda mu w oczy i zaciska usta.
- Zupełnie nic?
Tyler powoli kiwa głową.
- Ja... - zaczyna, ale po chwili postanawia rozpocząć temat z innej strony - Około czwartej nad ranem usłyszałam okropne krzyki. Wiedziałam, że to ty, bo Madison nie ma... cóż, męskiego głosu, Zack był poza domem, z kolei Jay ma pokój bliżej mojej sypialni, a głos dochodził z końca korytarza... Myślałam, że to kolejny koszmar, zwykle kazałeś mi wyjść z pokoju w takich chwilach, ale ten krzyk - urywa na chwilę i odwraca wzrok. - To trwało bardzo długo, w dodatku płakałeś.
Tyler bierze głęboki wdech i kładzie głowę na poduszkach. Minęło sporo czasu, odkąd ostatnio płakał przez sen. W dodatku jego umysł jest teraz jak zniszczona strzałka na skrzyżowaniu podczas gry w podchody - zupełnie nie wiadomo, w którą stronę iść dalej, a powrót do ostatniej wskazówki nie wchodzi w grę.
- I co było dalej? - pyta słabym głosem z półprzymkniętymi powiekami.
Jego mama nerwowo bawi się obrączką.
- Na początku próbowałam cię obudzić, ale krzyczałeś tak głośno, że zagłuszałeś wszystko dookoła. Zamknąłeś pokój od środka - spogląda na niego z urazą, jakby ten jeden czyn był dla niej zdradą. - Nigdy tego nie robiłeś. Nie wiem dlaczego postanowiłeś zrobić to tym razem, ale wyważenie drzwi zajęło mi kilka minut.
Nagła cisza sprawia, że Tyler na powrót otwiera oczy.
- Nie śpię. Nie przerywaj.
- Kiedy cię zobaczyłam... Oh, Tyler, ze wszystkich sił próbowałeś zedrzeć skórę z pleców i ramion... Były całe obdrapane, aż do krwi. Dopiero po chwili do mnie dotarło, że pościel była miejscami czerwona. Zawołałam tatę i zanieśliśmy cię do samochodu... - w końcu daje upust łzom i całemu napięciu i chowa twarz w szpitalnej koszuli Tylera. - Nie wiedzieliśmy, co się z tobą dzieje... N-nie mogliśmy cię przytrzymać, bardzo się szarpałeś, nie dawałeś się dotknąć... - smutek wypływa z niej hektolitrami, całe jej ciało emanuje potwornym zawodem, że nie sprawdziła się w roli matki; że nie dopilnowała któregoś z etapów dorastania jej własnego syna.
- Mamo, to nie twoja wina. - Tyler nieporadnie głaszcze ją po włosach, choć tak naprawdę nie wie, komu przypisać winę temu wszystkiemu.
Chyba tylko sobie.Jego mózg wyłapuje sekundowe urywki ze snu - ciemne ściany, cisza i czerwony kolor, nic poza tym. Próbuje iść za tymi elementami, jak po sznurku do k ł ę b k a, ale ma wrażenie, że w udziale dostał tylko ucięty skrawek nitki.
- To dlatego te opatrunki. - Jest to stwierdzanie czegoś oczywistego, ale musi przerwać to okropne milczenie, jakie panuje między nim a mamą.
Kobieta nadal opiera głowę o pierś Tylera, choć teraz już nie płacze. Wpatruje się w błękitne kropki na pościeli, a chłopak zastanawia się, czy jego mama szuka na niej śladów krwi.
- Oh, zapomniałam ci powiedzieć! - Podrywa się nagle i zabiera kurtkę z oparcia krzesła. - Ktoś do ciebie przyszedł, zaraz wracam!
Po czym pospiesznie wychodzi z pokoju.
Tyler postanawia zmienić pozycję na nieco wygodniejszą i wtedy dociera do niego, co jest tym tajemniczym ubytkiem.
Nie czuje swoich skrzydeł.
Na moment mięśnie jego twarzy przestają pracować, niemalże czuje, jak zmienia się rozmiar jego źrenic, a po p u s t y ch plecach przebiega dreszcz.
Chce wyrwać sobie włosy, ale nie może. Jego ręce nadal tkwią w tych idiotycznych kajdankach, jakby był człowiekiem niebezpiecznym dla otoczenia.
Gorzka frustracja i uczucie wybrakowania łączy się w jedną wielką kulę i już ma się stoczyć z łoskotem w środek Tylera, gdy nagle drzwi do pokoju otwierają się, a zza nich wyłania się Josh.
I w tym momencie Tyler odnajduje swój kłębek.