Rozdział 2 czyli John rusza do działania.

751 95 13
                                    


– Mógłbyś chociaż w święta być pomocny – powiedział John, z trudem utrzymując równowagę, zamykając drzwi nogą, jednocześnie trzymając ciężkie siatki z Tesco.

– Nie bądź głupi, nie ma jeszcze świąt – detektyw nawet nie podniósł się z kanapy.

– Nie ważne... – były żołnierz był już w kuchni. – Kupiłam również jemiołę, moglibyśmy ją powiesić nad drzwiami i razem ubrać choinkę.

– Nie mam czasu zajmować się jakimiś głupimi zabobonami związanymi z umowną datą przyjścia na świat Jezusa. Muszę udać się do pałacu umysłu.

John westchnął, nie miał ochoty sprzeczać się z ukochanym. Dzisiaj w przychodni miał drugą zmianę więc po szybkim rozpakowaniu zakupów zszedł do piwnicy po świąteczne ozdoby.

Niewiele ponad dwie godziny później dumny z siebie oglądał pięknie przystrojone mieszkanie. Ze zdziwieniem zauważył, że zajęło mu to o wiele mniej czasu niż się spodziewał. Pracę zaczynał dopiero za 3 godziny i mógł poświęcić czas na wypełnienie kolejnego punktu świątecznej listy zadań. Po krótkiej chwili postanowił, że w końcu zaadresuje resztę świątecznych kartek i wyśle je w drodze do pracy. W końcu do wigilii zostało niewiele ponad tydzień.

Gdy wybierał taką z odpowiednim wzorem dla Mycrofta, jego myśli zajął młodszy z braci Holmes. Doktor zastanawiał się, czy nie powinien jednak zrobić tak jak sugerowała ich nie-gosposia i napisać list do ukochanego. Mimo, że nie był pewien czy Sherlock go nie wyśmieje zdecydował się go napisać. Mimo wszystko pani Hudson najczęściej ma rację, tak jak było w przypadku dwóch sypialni. W prawdzie zrozumienie tego zajęło im znacznie więcej czasu niż to było konieczne, ale w końcu sypialnia na piętrze jest nieużywana. Korzystając z faktu, iż detektyw był pogrążony w swoich myślach, John, usiadł przy biurku i od czasu do czasu spoglądając na partnera zastanawiał się co powinien napisać. Nie chciał, by list wyszedł zbyt ckliwy lub wręcz przeciwnie, był pozbawiony emocji. Postanowił, że zrobi to tak jak pisał wszystkie wszystkie posty na bloga, na początku napisze to co przyjdzie mu do głowy, a później, najlepiej po kilku dniach go poprawi i dopracuje.

Mój kochany Sherlocku,

Jak doskonale wiesz, kocham Cię i dlatego postanowiłem zgodnie z radą Pani Hudson, napisać do Ciebie list.

Chciałem podziękować Ci za to, że jesteś.

To właśnie dzięki tobie 29 stycznia 2010 roku odzyskałem cel w życiu, co więcej odzyskałem zdrowie utracone na wojnie. Na naszej pierwszej nie-randce u Angela pokazałeś mi, że Cię potrzebuję i chociaż jeszcze wtedy żaden z nas nie chciał tego przyznać nasze życie połączyło się już na zawsze.

Oczywiście, nie całe nasze wspólne życie było tak kolorowe jak tamtego dnia. W związku z tym, że stałeś się moim nowym sensem życia to dzień, w którym skoczyłeś z dachu stał się najgorszym w całym moim życiu. Czułem się jakby Moriarty odebrał mi nie tylko najlepszego przyjaciela, a tak jakby zabrał mi tlen, nie widziałem sensu dalszej egzystencji na tym świecie. Jednak tak jak wcześniej nie miałem odwagi by z sobą skończyć. Jak się później okazało była jedna z najlepszych decyzji jakie kiedykolwiek podjąłem, ponieważ po raz kolejny spełniłeś moją prośbę, nie byłeś martwy.

Najgorsze 28 miesięcy później wróciłeś po raz kolejny wywracając moje życie do góry nogami. Bez żalu zostawiłem kobietę, z którą chciałem się ożenić i znów zamieszkałem w naszym mieszkaniu.

Kilka miesięcy po tym jak okazało się, że żyjesz, po raz kolejny spotkaliśmy się w naszej ulubionej restauracji. Wyznając mi swoje uczucia sprawiłeś, że stałem się najszczęśliwszym człowiekiem na świecie. Już zawsze będę dziękował Ci, za to, że odważyłeś się zrobić ten krok, ponieważ ja najprawdopodobniej do dziś wzdychał bym do Ciebie próbując to ukryć.

Dziękuję Ci więc za to, że jesteś moim zdrowiem, szczęściem i powodem dla którego codziennie chcę wstawać z łóżka.

Już zawsze będę Cię kochał,

John.

Doktor spojrzał na zegarek i teraz również był zdziwiony tym jak dużo czasu minęło. Teraz jednak tym, że potrzebował tak wiele czasu by to zrobić. Był niemal spóźniony do pracy, a nie zdążył nawet przeczytać tego co napisał. W pośpiechu zapisał dokument i pobiegł do sypialni. Wziął szybki prysznic i założył pierwszy sweter, który wpadł mu w ręce. Sherlock dalej był pogrążony w myślach, więc Watson jedynie delikatnie pocałował go w czoło i zbiegł ze schodów. Z trudem złapał taksówkę po raz kolejny żałując, że nie posiada takich zdolności jak jego partner. Gdy w końcu wszedł do przychodni omal nie wpadł w stojącą na środku choinkę. Otwierając drzwi do swojego gabinetu, zauważył, że czekało na niego już kilkanaście osób. Większość z nich nie dolegało nic poza typowym w okresie przeziębieniem.

Z westchnieniem pomyślał, że to będzie długi i nudny dyżur i zaprosił pierwszą osobę do środka.

Listy - Sherlock fanfictionOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz