Rozdział III

605 23 0
                                    

Księżyc zanikał, a słońce za półtorej godziny powinno być nad widokręgiem. Ciemność znikała, powoli ale i szybko. Na dziedzińcu już nie można było nikogo znaleźć. Jedynie na korytarzach szkolnych dało się ujrzeć pojedyncze osoby, jednak nie na długo bo wszyscy zmierzali do swoich pokoi, aby udać się w ramiona Morfeusza. Kraina snu zabierała wszystkich po kolei. Było cicho. Nawet bzyczenie komara dało się usłyszeć. Wydawałoby się że wszystkich znużył Sen, lecz była pewna osoba, która jeszcze nie spała. Bezszelestnie do domku weszła brunetka ubrana w czarne ubrania, które dodawały jej tajemniczości. Rozejrzała się po pokoju. Wszystkie okna były zasłonięte żaluzjami, co dodawawało uroku. Żadne z świateł nie było już zapalone. Ani już żywej duszy pałętającej się po pomieszczeniu. Jedyny dźwięk, jaki rejestrował jej słuch był zegar. Wskazówki wydobywały z siebie ciche tik-tak. Bezgłośnie z pod drzwi powędrowała do małej kuchni i otworzyła lodówkę. Szybkim ruchem sięgnęła po litrową butelkę wody i już miała wyjąć soczyste jabłko lecz za sobą usłyszała swoje imię. Jej oddech od razu się przyśpieszył. Była gotowa na walkę, gdyż jej ciało wypełniło się adrenaliną. Odłożyła sprawnym ruchem butelkę i odwróciła się, zamykając przy okazji lodówkę. Podniosła ręce aby móc szybciej zaatakować przeciwnika w razie potrzeby. Uwagę dziewczyny przykuły blon włosy postaci, która ubrana była w długą bordową koszule nocną z wyszytymi ustami i kłami w krwi. Po chwili brunetka opuściła ręce i westchnęła głośno, po czym powiedziała półszeptem.

- Możesz mnie nie straszyć kretynko?
-To ty się tutaj skradałaś - powiedziała oburzona.
- Bądź ciszej! Wszyscy już śpią - Rose ponownie wyjęła butelkę z wodą. - Pomyślałam że ty też już zasnęłaś.
- Lepiej nie myśl bo ci to nie wychodzi.
- Powtarzam wszyscy oprócz nas już śpią.
- A niby skąd to wiesz? - wycedziła blondynka.
- Może dlatego że przed chwilą musiałam się skradać, aby nie wyrwać nikogo ze snu?
- Może masz rację. Jednak to teraz nie jest ważne - szepnęła siadając na kanapie.
Rose poszła w ślady przyjaciółki.
- Co masz na myśli? - wzięła gryza jabłka.
- Przypominam że miałaś mi coś powiedzieć -wyszczerzyła się sięgając po koc i zarzucając na siebie.
- Niby co miałam ci powiedzieć? - ponownie wzięła gryza.
- Jesteś głupia czy tylko udajesz? - dodając do wypowiedzi wzrok mówiący "jeśli w tej chwili nie zaczniesz mówić, zjem cię".
Widać było że brunetka się zbytnio tym nie przejeła, bo patrzyła na przyjaciółkę pytajacym wzrokiem. A tymczasem jabłko znikało w oczach.
- Skoro nie pamiętasz to ci przypomnę. Wcześniej pewien cudowny brunet, będący nauczycielem poinformował cię że masz trening. Pamiętasz? - spojrzała na przyjaciółkę, a ona tylko krótko odpowiedziała.
- Faktycznie, pamiętam - po tych słowach nastała cisza.
Przez następne kilka minut Wasylissa przyglądała się w ciszy przyjaciółce, czekając na dalsze słowa. Jednak nic nie powiedziała, tylko co chwilę upijała łyk wody.
- Możesz w końcu coś powiedzieć, czy mam zaczarować nauczyciela aby sam mi wszystko wyśpiewał? - złośliwie się uśmiechnęła, dalej przyglądając się Rose.
- Rób co chcesz. I tak nic wartego opowiedzenia się nie zdarzyło - zakręciła butelkę i przejechała po włosach ręką, poprawiając je.
Lissa jedyne o zrobiła po tych słowach, to przywaliła przyjaciółce w bok ze słowami:
- No puść tą farbę wreszcie bo nie wytrzymam! - w jej oczach było widać błaganie.
- Ktoś tu chyba nie umie panować nad cierpliwością - zaśmiała się cicho.
- Daj że spokój z cierpliwością i gadaj wreszcie - ponaglała brunetkę.
- Okej, niech ci będzie - przewróciła oczami. - Spóźniona przybiegłam na trening. Okazało się że będę miała je sama, aby nikt nam nie przeszkadzał - po tych słowach Lissie zabłysły oczy. - Nie, nie dojdzie do tego, chyba - dziewczyna na chwilę przerwała.
- Ktoś tu się chyba zarumienił - przytuliła Rose, blondynka.
- Kontynuując - udała że nie słyszy przyjaciółki. - Kazał mi biec dwadzieścia okrążeń i powiedział że będę z nim walczyć. Jak powiedział tak i się stało. Oczywiście nie dane było mi wygrać, bo on jest w tym z byt dobry i jak łatwo się domyślicz to przegrałam - westchnęła.
- Ale? - nastała cisza chociaż wiedziała że to nie jest koniec wypowiedzi Rose Hathaway.
- Ale powiedział, że sobie bardzo dobrze poradziłam, kiedy stał niebezpiecznie blisko mnie - westchnęła.
- I co dobrze całuje? - wybękotała nie mogąc się powstrzymać.
- Nie wiem. Nie całowaliśmy się - odruchowo przejechała po policzki.
- Nie całowaliście się, ale było bardzo blisko - bardziej stwierdziła niż zapytała. - Będziecie idealną parą - zdjęła z siebie koc i wstała.
- Wydaje ci się - Rose szepnęła bardziej do siebie niż do przyjaciółki.
- Sen dobrze nam zrobi, a z tego co wiem to wszyscy już śpią. Dobranoc - przytuliła przyjaciółkę i zniknęła za futryną.
- Dobranoc - rzuciła w kierunku oddalającej się przyjaciółki.
Wstała i wróciła do kuchni wyrzucając pustą butelkę z ogryzkiem w środku. Pewnym krokiem wyszła z kuchni i przemierzając salon weszła do swojego pokoju. - Zostałam teraz zupełnie sama. Sama pośród wampirów i drampirów będących już w ramionach Morfeusza. Jedyną pełniącą o tej porze straż - westchnęła i rzuciła się na łóżko.
Niechętnie sięgnęła po koszule nocną i się w nią przebrała. Usadowiła się wygodnie pod pościelą i zamknęła ocz, próbując się rozluźnić. Jej organizm już ledwo funkcjonował, będąc już żartobliwie mówiąc jedną nogą w śnie. Przewróciła się na bok i usłyszała dźwięk wiadomości, którą dostała. Spojrzała na ekran. Jej oczom ukazała się sms.
" Od: Dimitria.
Treść: Trening będziesz miała dopiero za dwa dni. Musze na chwilę wyjechać, ale nie oznacza to że masz wyjść z formy".
- To dlatego tamten gostek mnie uratował przed resztą treningu. Dwa dni bez treningu? To jak wygryw życia - szepnęła, po czym odpłynęła w krainę głębokiego snu. Od tej pory, nie było już ani jednej osoby, któraby nie spała.

Akademia wampirów - Odrodzenie|| ZakończoneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz