Rozdział X

334 17 0
                                    

Godzinę po zauważeniu zniknięcia Rose Hathaway.
Przed jednym z domów stała dwujka nastolatków bijących w drzwi.
- Czego chcecie? - zaspanym głosem zapytał nauczyciel, otwierając drzwi.
- Nie ma Rose Hathaway - powiedzieli równocześnie.
Mężczyzna rozbudził sięautomatycznie. Jakby został oblany wiadrem lodowatej wody. Włączył myślenie na najwyższych obrotach.
- Jak to jej nie ma? - wpuścił ich do środka i zaczął się ubierać.
- Znikła - rzucił Christian.
- Rozpłynęła się w powietrzu - dodała dziewczyna.
- Widzieliście jak się rozpływa? - zapytał zdziwiony.
- Chyba jeszcze dobrze nie rozumie - szepnął do Wasylissy powstrzymując się od śmiechu.
- Słyszałem to! - krzyknął, ukazując się w drzwiach przy okazji zakładając bluzkę.
- Ta jego klata, normalnie - zachichotał chłopak.
- Jeszcze słowo a oberwiesz od księżniczki - syknęła blondynka.
- Groźnie - złapał kurtkę. - Tylko dlaczego w moim domu? - westchnął.
- Troche krwi nigdy nie zaszkodzi - uśmiechnęła się Lissa.
Jedyne czym odpowiedział dhampir to przwróceniem oczu.
- Miło było was gościć, ale czas teraz szukać nowicjuszki - rozkazał.
Wszyscy wyszli i skierowali się na środek dziedzińca.
- Zaczekajcie tu. Ja zaraz wracam - powiedział odchodząc.
- Gdzie idziesz? - zaczepiła go dziewczyna.
- Po wsparcie? - w jego głosie było słychać sarkazm.

Stali teraz w ciszy. Chłopak pocałował ją w skroń.
- Dlaczego mnie całujesz w takich okolicznościach? - gdyby umiała zabijać wzrokiem, to on pewnie by już nie żył.
- Żeby cię uspokoić? - szepnął.
- Uspokoić? - warknęła. - Zamierzasz mnie teraz pouczać, tak? Jesteś chyba najgorszym -umilkła - dupkiem na świecie -dodała.
- Przynajmniej nie we wszechświecie - powiedział i przytulił ją bardzo mocno.
- Zostaw mnie - próbowała się wyrwać z jego uścisku.
- Nie - szepnął i jeszcze bardziej ją przytulił.
Dziewczyna jeszcze chwile wyrywała, lecz się uspokoiła.
Właśnie tego teraz potrzebowała, ukojenia w ramionach bliskiej jej osoby. Tak zdenerowowana dzisiejszym dniem, powoli głupiała. Najpierw stan przyjaciółki, jej płacz, nieudana rozmowa z Dymitrem, a chwile temu zniknięcie dziewczyny. Najgorsze uczucie jakie teraz przeżywała to stratę. Dodatkowo jej myśli krążyły wokół "a jeśli się nie odnajdzie?".
- Idzie Dymitr - szepnął.
Odsuneli się od siebie. Za mężczyzną szło dwudziestu dhampirów. Wszyscy z srebrnymi kołkami w pasach. Wodać było że byli gotowi nawet do waliki ze strzygami.
- Rose Hathaway zaginęła - rozpoczął przemówienie. - Teraz wy - szepnął.
- Moja strażniczka dzisiaj rano była w bardzo masakrycznym stanie - rzuciła gniewne spojrzenie jej strażnikowi.
- Niestety nie znamy przyczyn tego incydentu - kontynuował. - Godzinę temu zauważyliśmy że jej nie ma, lecz postanowiliśy chwile poczekać. Z nadzieją że wróci, ale jak widać jesteśmy tutaj, w tym gronie.
- Dlaczego od razu po nas nie przyszliście? - zapytał ktoś z tłumu.
- Pomyśleliśmy że może na chwilę gdzieś poszła i zaraz wróci.
- W co była ubrana, kiedy ją ostatni raz widziano? - ktoś inny spośród tłumu zabrał głos.
- We wczorajsze ubrania - wtrąciła księżniczka.
- Dobra, Max i Alex idziecie ze mną. Reszta idzie pojedynczo.
Wszyscy kiwneli głowami potwierdzająca na fakt że zrozumieli. Każdy ruszył w swoją stronę.
- A my, co mamy robić? - zawołał Chris.
- Pilnujcie się, aby się nie zgubić - odpowiedział na nawet na nich nie spoglądając
- To co robimy? - spojrzał na towarzyszkę.
- Jak to co? Idziemy za nimi - wyrzuciła ręce w górę i poszła za nimi.
Chłopak także poszedł w jej ślady. Chwile później stali już w domu bardzo dobrze znanym. Stali w salonie dziewczyn i szukali jakichś poszlak niczym detektywi. Alex w pewnym momencie wyjął jakieś urządzenie i szedł po mieszkaniu. Kiedy ten mężczyzna stał nad łóżkiem Rose, zapiszczało.
- Była tutaj ostatni raz dwie godziny temu.
- Wiesz coś jeszcze? - zapytał Dymitr.
- Wyszła sama - wzruszył ramionami.
- Okej - westchnął.

***

Dwie godziny później. W centrum Akademi Św. Władimira.
- Macie coś? - przemówiła Lissa.

- Nie - stwierdził Bert.
- Brak śladów, w odległości pięciu kilometrów od tej szkoły - podsumował Max.
- Zupełnie nic - dodał Daniel.
- Nawet kamery niczego nie zarejestrowały - chrząknął rudy przyjaciel dziewczyny.
- Skoro nie ma żadnych śladów to jedyne co możemy teraz zrobić to czekać. Rozejdźcie się.
Jak powiedział tak też zrobili. Każdy poszedł w swoją strone oprócz Dymitra Bielikow. Załamamy stał na środku dziedzińca, plecami opierając się o pomnik. Po chwili zjechał i siedział na trawie. Stan jaki przeżywał był załamaniem. Nie mógł uwierzyć w to co właśnie się działo. Chciałby cofnąć czas. Sprawić aby uśmiech znów zagościł na jej twarzy. Wszystko jeszcze wczoraj było możliwe. Każdy sen i marzenie można byłoby spełnić. Wszystkie cele, osiągnąć. A teraz? Zawiódł i siebie i innych. Mógł ją na treningu ostatni raz widzieć w życiu. Ostatni raz widzieć jej twarz, podziwiać ciało. Przyglądać się jak dziewczyna walczy bądź trenuje. Zatapiać się w jej pięknych brązowych oczach. Ostatni raz, te słowa miały niewyobrażalnie wielką wartość w jego głowie. Ona stała się dla niego ważna. Teraz rozumiał słowa "zrozumiesz jak stracisz". Czuł jak ma połamane serce na kilka set kawałków. Kiedy ona znikła, jego światopogląd wydawał się zmieniony. Żałował wszystkiego.
- Zniknęła bez śladu. Z najbardziej i najlepiej strzeżonego miejsca na świecie - szeptał pod nosem. - I to wszystko przezemnie. Jestem beznadziejnym strażnikiem. Cholernym idiotom. Ona nigdy nie zasłużyła na kogoś takiego jak ja - po jego policzku spłynęła łza.

Akademia wampirów - Odrodzenie|| ZakończoneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz