Rozdział VI

508 17 2
                                    

Wczesnego ranka Rose wstała. Szykując się z prędkością światła wybiegła. Przebiegając przez dziedziniec, skierowała się do biblioteki. Powoli otworzyła drzwi. Kiedy weszła, rozejrzała się czy przypadkiem nikogo nie ma kto mógłby ją wystraszyć. Nie było nikogo. Odetchnęła z ulgą i zaczeła szperać między regałami. Przy okazji odłożyła książki, które wcześniej wypożyczyła. Chodziła dalej, jakby szukała tajmniczego miejsca. Gdyby próbowała znaleźć urządzenie otwierające przejście. Krążyła po całej bibliotece. Wydawałoby się że jest głupią dziewczyną. Nie mając nigdzie udowodnionwgo że znajdzie takie miejsce, szukała. To przecież jak szukanie igły w stogu siana. Nie możkiwe.  Więc co kierowało brunetkę? Odwaga? Nie. Czyjś wymysł? Też nie. A może nadzieja? Owszem, lecz czy tylko? Przeczucie, czy brzmi realnie? Tak. Tymbardziej że przrczucie Rose Hathaway nigdy jwszcze nie zawiodło. To właśnie ono sprawiło że miała siłę na szukanie czegoś, czego nie ma. A może fakt że nie ma niczego takiego to poprostu uprzedzenie niektórych z NAS?
Dziewczyna obeszła każdą ściane szukając jednej, która jak kolwiek różniłaby się od innych. I nic. Każda jak na siłę identyczna. Spacerowała wokół regałów, robiąc chyba dziesiąte okrążenie. Skoro obeszła już tyle razy to wskazuje że chyba czegoś takiego nie ma, prawda? Inni by na jej miejscu się poddali, lecz to inni. Ona nie zalicza się do innych. Jest wytrwała. To pewnie jedna z cech, którą zazdroszczą jej dampiry i wampiry. Oczywiście są tacy co posiadają te cechę, lecz ile ich jest? Niewielu. Nawet każdy z nas zna osobę która pomimo marzeń bądź wybranego celu, przstało je osiągać.
Poddali się.

Nagle Rose zauważyła jak jedna książka zmienia okładkę. Z książki na której ukazany był świat, zmieniła się na czysto śnieżną. Nawet tytułu na niej było. Lekko zdziwiona brunetka podeszła bliżej do księgi, patrząc na nią tak, jakby była zaczarowana.
- Czyżbym znalazła wskazówkę? - pomyślała.
Na boku białej okładki zaczął się formować napis.
Zaczął się dialog. Książka ukazywała kolejne słowa, a dziewczyna odpowiadała.
- Kim jestem?
- Książką.
- Nie.
- Jak to nie?
- Tak to - napis wydawał się chłodny.
- No to magiczną książką?
- Nie do końca.
- Wskazówką?
- Może.
- Jakimś elementem?
- W końcu brzmisz sensownie - pod napisem na chwilę pojawiła się uśmiechnięta buźka.
- Czyli jesteś elementem czy nie?
- Jestem.
- A powiesz czego?
- Nie umiem mówić - zaszeleściła kartkami, z których wydobywał się cichy chichot.
- No to napisz - zawzięcie odpowiadała na każde słowa, aby dobrnąć do końca jak najszybciej.
- Elementem, którego szukasz.
- Jest miejsce, o którym nikt nie wie? - spytała zaciekawiona.
- Czyżbyś zwątpiła w swoje przeczucie?
- Nigdy.
- Też mi się tak wydawało.
Nagle książka przybrała poprzednią formę. Rose lekko zdziwiona zachowaniem przedmiotu, spojrzała w bok. Nikogo nie widziała lecz usłyszała kroki stawiane na drewnianej podłodze.
- Jest tu ktoś? - zapytała.
Jedyne co Dane było jej słyszeć to cisza. Brak jakiej kol wiek odpowiedzi. Pewnym siebie krokiem weszła w miejsce gdzie chwile wcześciej słyszała skrzypiącą podłogę. Ani żywej duszy. Jej oddech się przyśpieszył. Ktoś tu był, lecz nie chciał jej o tym powiedzieć. To przecież było podejrzane. Nagle na ramieniu poczuła czyjąś dłoń. Planowała się obrucić przewalając przeciwnika, lecz usłyszała głos. Znajomy głos.
- Spokojnie - szepnęła osoba.
Osiemnastolatka odwróciła się do rozmówcy.
- Christian ty chyba naprawde chesz abym złamała ci tego nosa - powiedziała chłodno.
- Wystraszyłem cie?
- Nie, lecz nie odpowiadanie na podstawowe pytania to niezbyt kulturalne - uśniechnęła się delikatnie.
- Wole nie odpowiadać, nie mając pewniści kto tu przebywa - wzruszył ramionami.
- Ostrożności nigh za wiele szepnęła kierując się ku fotelowi.
Usiadła zakładając nogę na nogę.
- Ty zawsze w czarnych ciuchach? - zlustrowała wampira wzrokiem.
- Tak jakoś wyszło - ponownie wzruszył ramionami, siadając na przeciwko Rose.
Jego spojrzenie utkwiło na wazonie z kwiatami. Po mimice twarzy można było stwierdzić że się zamyślił. Siedzieli w ciszy tak przez dłuższą chwile. On zamyślony, a ona obserwująca Christiana.
- Czy coś cie trapi? - spytała.
- Nie. Skąd ten pomysł? - mówił dalej zapatrzony.
- Siedzisz w ciszy patrząc na wazon. Chyba nie powiesz mi że to normalne - zaśmiała się nerwowo.
- To normalne, poza tym lubie cisze. Jest taka magiczna i pocieszna - westchnął.
- Skoro pocieszna to jednak coś cie trapi - kontynuowała.
- Nie jestem pewien czy chcesz słuchać - spojrzał na nią, a jego oczy były ciemniejsze niż zazwyczaj.
- Wytężam słuch - m  kiwnięciem głowy zachęciła kolege do rozpoczęcia wypowiedzi.
- Myślę czy pewna dziewczyna mnie lubi - rzucił krótko.
- Chodzi ci o to czy cie lubi czy o to czy się jej podobasz?
- Jedno i drugie - podrapał się po czole.
- A jak się nazywa m, o ile oczywiście chcesz to powiedzieć.
- Jest wampirzycą, ma blond włosy. Mówi ci to coś?
- Blisko połowa wampirzyc ma jasne włosy - westchnęła.
- Okej. Kolejna wskazówka to przyjaźnisz się z nią.
- Czujesz coś do Wasyliisy Dragomir? - otworzyła szerzej oczy.
- Może - spojrzał w okno.
- Jak ostatnio gadałyśmy to wspomniała że cię lubi - na te słowa kącik jego ust się uniusł. - A że znam ją od dobrych trzynastu lat to wiem że lubi bardziej mrocznych chłopaków.
- Trzynastu lat?
- Tak, znamy się od piątego roku życia.
- Znając ją tak długo to sądzisz że mam u niej jakieś szanse? - spytał nie pewnie.
- Wydaje mi się że masz - spojrzała na zegarek. - Zaraz będzie szła na oddział kilniki aby wbić kły w krew pierwszego lepszego pacjenta. Możesz się ram udać zupełnie przypadkowo.
- Genialny pomysł - wstał. - Nie będzie ci źle że cię tu zostawiam samą?
- No co ty, man sporo rzeczy jwszvze do załatwienia. Zanudziły by cię, a teraz biegnij do Lossy! - ponagliła.
- Okej, dzięki - uśmiechnął się i zniknął za drzwiami.
Rose wstała spoglądając w miejsce gdzie wcześniej rozmawiała z książką. Nagle regał dalej ujrzała ten sam błysk co wcześniej. Szybkim krokiem ruszyła, aby po chwili znaleźć się przy tym samym przedmiocie.
- Jak ty to..? - umilkła, widząc pojawiający się napis.
- Dla bezpieczeństwa zmieniam miejsce, a gdy jest ktoś nie proszony to nawet i wygląd.
- A wszystko dzięki temu błyścięciu?
- Błyśnięciem ukazuje się tylko silnie wierzącym we mnie bądź potrzebującym.
- A ja byłam?
- I silnie wierzyłaś że coś takiego jak ja musi znajdować się właśnie tutaj, oraz potrzebyjesz miejsca gdzie mogłabyś wyrabiać narzędzia dodatkowo bawiąc się alchemią.
- Czytasz jakimś cudem w myślach?
- Nie. Mam bardzo dobre przeczucie, w sumie tak samo dobre jak twoje.
- Aha.
- Wyraża więcej niż tysiąc słów - na ten tekst dziewczyna zaśmiała się cicho.
Kiedy jej śmiechy ucichły książka napisała ostatni tekst dzisiejszego dnia.

W samotności siedząc,
Ujrzysz jasne światło me,
Na okładce wpiszesz hasło "Elf",
Po chwili cegły roztąpią się,
Po drugiej stronie ujrzysz mnie,
Miejsce będące tym czym chcesz,
Na zawołanie przyjdzie skrzat,
Wtem miejsce zmieni się na to co potrzebne jest.

Nastolatka chwile przyglądała się napisowi, jakby próbowała go zapamiętać jednoczeście chcąc dostawać prostrze do przyswojenia myśli. Po chwili księga zmieniła okładkę. Rose westchnęła zagłębiając się w wenętrzny monolog.
Czy to jest bezpieczne? Niewiadomo.
Czy książka może kłamać? Nie wiem.
Czy mam tą pewność że to czego czukałam jest właśnie tutaj? Czy moje przeczucie już pierwszy raz zawiodło?
Jedna wielka nie wiadoma, czekająca na uzyskanie odpowiedzi. Więc co w takiej sytuacji zrobiła Rose Hathaway? Stanęła na wysokości zadania. Poprawiła kurtkę i potrząsnęła głową, aby jej się włosy lepiej ułożyły. Lewą ręką objęła sztylet, tak dla bezpieczeństwa, a prawą napisała na brzegu książki hasło "Elf". Niczym po słowach sezamie otwórz się w ścianie zrobiła się dziura, w której znajdowało się miejsce będące od tetaz jednym z ważniejszych. Miejsce gdzie będzie pracować, spędzając tu każdą dłuższą, wolną chwile. Pomieszczenie idealne do wyrobu broni oraz uczenia się alchemii. Z zachwytem parującym z oczu weszła do dużego pokoju. Przekraczając próg nowego miejsca, dziura w ścianie się wzrosła. Jakby ktoś wszedł tetaz do biblioteki,  to nie zdał by sobie nawet sprawy że przed chwilą ściana. mogłaby sięvroztąpić.
Ands Fatima było i nima.

Akademia wampirów - Odrodzenie|| ZakończoneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz