Rozdział VII

407 15 1
                                    

W pewnym pomieszczeniu nie zanotowanym na planie budynku Akademii Św.Władimira, w miejscu o którym nikt nie wie że istnieje, stała nastolatka. Stanęła niczym posąg. Zamurowana. Jedyne co było namalowane na jej twarzy to szok. Ogromne pomieszczenie, zapełnione meblami. Na przeciwko wejścia znajdowały się stoły stojące w półkolu. Na ich powierzchni stały młotki, śrubokręty, śrubki i wiele innych przydatnych narzędzi. Pod nimi znajdowały się podłużne szuflady, gdzie znajdowały się materiały do ich wyrobu. Od drewna każdego rodzaju, plastiku, po zdobne kroje. Na ścianie za nimi był wykaz wszystkich możliwych broni stworzonych dotychczas. Każdy szablon, będący w dużym albumie. Po prawej stronie pomieszczenia znajdowały się dwa regały ze wszystkimi książkami, potrzebnymi dla dziewczyny. Obok półek stała rogowa kanapa przystrojona granatowymi poduszkami. Wyglądała na dosyć wygodną. A po lewej stronie stała szafa. Otworzyła ją. Okazała się wielkim pomieszczeniem z gablotami czekających na wypełnienie. Na przeciwko drzwi stały kolejne. Zaciekawiona otworzyła je i ujrzała wielkie łóżko będące ozdobione najprawdziwszym złotem I delikatną pierzyną. Nie mogła się doczekać swojego pierwszego razu.(chodzi o spanie w tym łożu..ZBOCZUCHY!) W końcu nie była żadną księżniczką i nie mieszkała w zamku, więc takie wygody nie były jej codziennością. Przyglądała się meblowi przez dłuższy czas. Poczuła jak jej serce wypełnia radość nie mogła się doczekać, aby na nim spać. Jednak wiedziała że przyszła tu z powodu wykorzystania dotychczasowej wiedzy.

- Łóżko może być zbyt wygodne jak dla mnie - zaśmiała się i wróciła do pierwszego pomieszczenia.

Rozejrzała się, pod każdą ścianą był przynajmniej jeden stół do użytku dla alchemii. 

- Od czego by tu zacząć? - pomyślała.

Podeszła do każdego stołu po kolei, sprawdzając jakie są składniki w kufrach. Były zapełnione do pełna ze wszystkim co miałoby jej kiedykolwiek się przydać. Ziarna, grzyby, ususzone owoce i warzywa, płatki kwiatów, liście, kora, kawałki materiałów, papiery, długopisy, a nawet kable. Dodatkowo każdego koloru barwniki. Podeszła do jednego stołu i wyjęła jeden z przepisów. Chwile się wcześniej zastanawiając, który będzie jej w późniejszym czasie potrzebny.Naszykowała potrzebne materiały i czytając przepis wykonywała roztwór.

Szybka śmierć

Potrzebne będą:

Mala Mujer (Cnidoscolus angustidens) 

 Hippomane mancinella

Rącznik pospolity (Ricinus communis L)

 Złotokap zwyczajny, z. pospolity (Laburnum anagyroides Medik.)

 Belladonna – pokrzyk wilcza jagoda (Atropa belladonna L)  

Modilgroszek pospolity (Abrus precatorius)  

Tojad (Aconitum L.) 

 Szalej jadowity (Cicuta L.)  

Bligia pospolita, aka (Blighia sapida)  

 Do kociołka średniej wielkości po kolei będziesz musieć wrzucić wyżej wymienione składniki. Uprzednio polecam założyć jakieś rękawiczki, aby mieć pewność że nic się nie wydarzy, ponieważ te składniki są jednymi z NAJBARDZIEJ niebezpiecznymi na świecie. 

Po zrozumieniu powyższych dwóch zdań, oraz znalezieniu wszystkich składników, czas zacząć.

 Kociołek napełnij 2/3 wrzącej wody. Wrzuć cztery ( Mala Mujer ) ciemnozielone, klonowate liście z małymi, białymi kropkami, pokrytymi ostrymi włoskami. Wyciśnij Hippomane mancinella , gdyż sok znajdujący się w tej małej, zielonej kulce jest naprawdę groźny. (Wyciśnięty biały sok z jednego jabłka mancinella, jest w stanie uśmiercić wiele osób.) Powoli przelej napój. Rącznika pospolitego porządnie zmiel, a następnie dorzuć do wody. Kwiaty wraz z nasionami Zlotokapu zwyczajnego wrzuć do roztworu. Kolejno Belladonne z Modligroszkiem zetrzeć i z dodatkiem płatków Tojadu wsypać do mieszaniny. Do  owoca ackee wsadź Szaleja jadowitego i po wrzuceniu ostatniej części przepisu do kociołka, porządnie wymieszać. 

Aby sprawdzić czy przepis został dobrze zrobiony polecam z rosnącej rośliny zerwać liść i wrzucić. Kiedy liść po  chwili zniknie oznacza że udało się go idealnie zrobić, jeśli nie..to nie.


Dziewczyna sprawdziła, udało jej się. Siedziała jeszcze pół dnia w tajemniczym miejscu robiąc kolejne mikstury. Pod wieczór wyszła idąc w stronę drzwi, aby wydostać się z biblioteki. 

- Rose! Jesteś tutaj od tygodnia a dopiero przed chwilą się dowiedziałem że jesteś w Akademii. Nie sądzisz przypadkiem że powinnaś się ze mną spotkać czy coś? Może ty już .. - przerwała mu nastolatka.

- Też się ciesze że cię widzę Mason - wyszła trzaskając drzwiami.

Chłopak przez chwile stał patrząc na drzwi orientując co tak właściwie się stało. Chwile później już szedł tuż za nią.

- Jak ty się zachowujesz? Jesteśmy przyjaciółmi a ty mi trzaskasz drzwiami przed nosem? - atakował Rose pytaniami tak, jakby chciał ją nimi zabić.

- Może nie mam aktualnie czasu? - westchnęła.

Atmosfera pomiędzy tymi dwoje robiła się coraz bardziej napięta. Chłopak nie dawał za wygraną, a dziewczyna starała się być oazą spokoju.

- Nie masz czasu? A niby co jest ważniejsze niż twój przyjaciel? - warknął. 

- Mason Ashford daj jej spokój - odezwał się ktoś, wychodząc tuż przed nich.

- Aktualnie z nią rozmawiam - burkną.

- Rozmawiasz? Chyba chciałeś powiedzieć że oskarżasz o to że żyje - podniosła głos, lustrując go chłodnym wzrokiem.

- No chyba coś ci się pomyliło - wyrzucił ręce w górę.

- Możesz się ode mnie odczepić? Wparowałeś do biblioteki zacząłeś mieć pretensje o to że miałam tak zawalony grafik aby się z tobą spotkać a teraz przy nauczycielu udajesz świętego tak? - mówiła coraz spokojniej.

- Może - warknął.

- Dosyć tego - stanął pomiędzy nastolatkami mężczyzna. - Ty chłopcze w tej chwili do dyrektorki - wycedził delikatnie popychając w stronę pokoju dyrektorki -  A ty  Roze za chwile masz trening - powiedział tak głośno aby rudzielec usłyszał.

- Trening? Przecież dzisiaj go miało nie być - wyszeptała.

-  Właśnie cię ratuje przed tym idiotą który ma problemy od rana. Na treningu rzucił się na mnie z kolcem, bo kazałem mu biegać dodatkowe okrążenia za zachowanie. Teraz doczepił się do ciebie - westchnął.

- Nie wiem co go napadło, ale trening w sumie może się przydać - zaśmiała się.

- Dam ci taki wycisk że mnie znienawidzisz - uśmiechnął się zadziornie.

- O nie, już się boje - brunetka przejechała tyłem dłoni po głowię, udając że się przeraziła.

- A powinnaś - mrugnął do niej.

Jedno mrugnięcie,  które sprawiło że po jej ciele przeszedł dreszcz. Jej myśli obracały się już wokół dwóch rzeczy - treningu i Dymitra. 

Akademia wampirów - Odrodzenie|| ZakończoneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz