Rozdział 2

839 146 51
                                    


Wieczorem, jak zwykle, musiałem wyjść z psem, żeby się załatwił. Tak więc zacząłem szukać swoich niebieskich słuchawek, bez których nie potrafiłem żyć.

Muzyka była dla mnie wszystkim. Bez niej nie potrafiłem normalnie funkcjonować; była dla mnie energią. Tylko dzięki muzyce, zacząłem patrzeć na świat z innej perspektywy; lepszej perspektywy. To ona polepszyła moje samopoczucie. Zawsze, kiedy byłem zły, smutny albo załamany, zakładałem słuchawki na uszy i biegłem daleko przed siebie, nie zwracając na nic uwagi.

Zguba leżała na dnie mojej szafki w biurku i nie mam pojęcia jakim cudem się tam znalazła, skoro jeszcze kilka chwil wcześniej słuchałem muzyki. Wzruszyłem na to tylko ramionami i zawołałem Aresa, chcąc zapiąć go na smycz. Mamy jak na razie nie widziałem od rana.

Pies usiadł posłusznie przy mojej nodze i merdał wesoło ogonem, bijąc mnie nim po stopach, okrytych jedynie skarpetami w serduszka.

Chciałem krzyknąć mamie, że wychodzę, ale pewnie i tak by mnie nie, więc dałem sobie spokój i tylko zamknąłem za sobą drzwi od mieszkania.

Zbiegłem szybko ze schodów, wyglądając przy okazji przez okno. Stwierdziłem, że piąte piętro to jednak nie pierwsze.

I wiecie co? Kiedy tylko wyszedłem z klatki schodowej, wdepnąłem w gówno. Ten świat jednak jest okrutny...

Po przekroczeniu bramy parku, spuściłem psa ze smyczy, a sam stanąłem po środku ze słuchawkami w uszach. Ze swojej playlisty wybrałem Agony Black veil brides i zacząłem cicho nucić pod nosem. Nie ukrywam, że bałem się iść dalej, zważywszy na to, że tylko na początku parku są lampy i było grubo po dwudziestej drugiej.

Ares biegał dość długo, ale zauważyłem, że się nie wypróżnił, więc z cichym westchnięciem zacząłem go wołać.

Przybiegł do mnie po kilku chwilach i usiadł, sapiąc głośno. Zapiąłem go na smycz i ruszyłem do przodu; w głąb parku.

Z uszu wyciągnąłem słuchawki i zacząłem nucić sobie cichutko.

Zrobiłem może połowę kółka, kiedy do parku wszedł młody, jak mi się zdawało, mężczyzna. Nigdzie się nie spieszył, a na głowę założył kaptur. Stanął sobie na murku niedaleko ramp i zaczął rozglądać na wszystkie strony, zatrzymując wzrok na chwilę na mnie. Pod jego spojrzeniem poczułem się bardzo niezręcznie, więc przyśpieszyłem trochę kroku.

Mężczyzna co chwilę kierował swój wzrok na mnie, a ja zaczynałem powoli się bać. Na początku myślałem, że na kogoś czeka, jednak kiedy byłem na drodze prostej do bramy ten zaczął iść w moim kierunku, tyle że inną ścieżką.

Poprawił kaptur i zaczął iść coraz szybciej. Ja również nie chciałem być wolniejszy, więc moje tempo zrównało się z jego.

W moim umyśle zaczęły tworzyć się najczarniejsze scenariusze.

Śmierć.

Gwałt.

Porwanie.

No bo co  wy byście pomyśleli, widząc mężczyznę wchodzącego do parku, który ma kaptur na głowie i kiedy masz zamiar opuścić teren starego cmentarzyska, widzisz, jak zaczyna iść za tobą. Na dodatek jest ciemno, a ty masz psa, który jedynie mógłby cię spowolnić.

Ja obstawiałem tylko jedno.



Ghost //muke ✔Where stories live. Discover now