Rozdział 4

718 134 32
                                    


W biegu chwyciłem słuchawki, leżące na moim niepościelonym jeszcze łóżku, a telefon poprawiłem w tylnej kieszeni spodni, praktycznie wybiegając z mieszkania.  

- Dzień dobry! - powiedziałem wesoło do sąsiada, który wchodził do góry. 

- Dla kogo dobry dla tego dobry - burknął opryskliwie i odwrócił wzrok. Wzruszyłem na to jedynie ramionami i popędziłem w dół.

Włączyłem swoją playlistę "Ulubione" i zacząłem szukać jakiejś fajnej piosenki, którą mógłbym słuchać. Padło na "Goodbye agony" autorstwa Black Veil Brides. 

Przeszedłem przez wielkie, czarne, żelazne bramy parku i od razu ruszyłem na swoją ulubioną ławkę, która stała niedaleko ramp. Usiadłem na niej spokojnie, słuchawki poprawiłem w uszach i spojrzałem w niebo, na którym zaczynało powoli zachodzić słońce. Moje myśli zeszły na całkiem inny tor niż muzyka. 

Każdy człowiek powtarza "Czego ty ode mnie oczekujesz? Jestem tylko człowiekiem, a nie jakimś robotem", a wiecie co? Gówno prawda. Jesteśmy ludźmi! To my rządzimy tą planetą, a nie zwierzęta, to my wynajdujemy coraz to nowsze rzeczy, nie rośliny, to my chłoniemy wiedzę, nie ziemia. My jesteśmy panami tej planety, a za niedługo wszechświata. Zauważyliście jakie postępy zrobił człowiek? Bo ja tak. Nie mam najmniejszego zamiaru kłamać i mówić, że jestem nikim. Każdy jest najważniejszy na tym świecie, więc nie wolno słuchać innych, kiedy krzyczą "Nie masz prawa żyć, pedale", "Twojej mamie chyba pękła gumka paręnaście lat temu". Każdy jest wartościowy. Czy to jest ważne, że ja nie mam pieniędzy i żyję skromnie, ktoś inny ma czarny kolor skóry, a jeszcze inny wierzy w coś innego niż ja? Dla niektórych niestety tak. W takim razie, co powinno liczyć się najbardziej? Charakter, zdecydowanie charakter. Bo czy ktoś chciałby przyjaźnić się z człowiekiem chorym psychicznie, mordercą czy kłamcą? Nie sądzę. Podświadomie pragniemy zadawać się z ludźmi miłymi i koleżeńskimi, mającymi dobre, czyste serca.

Przez ten cały czas, kiedy siedziałem na ławce i myślałem, słońce zdążyło już dawno zajść, a mnie nie opuszczało wrażenie, że ktoś się na mnie gapi. Perfidnie i bezwstydnie wlepia swój wzrok we mnie. Jednak kiedy za każdym razem rozglądałem się po parku, szukając winowajcy, widziałem to samo - nic. 

Wsłuchałem się w słowa piosenki, wyłączyłem myślenie. I wiecie co zobaczyłem chwilę później? Białą smugę, znikającą za jedną z ramp. Na początku myślałem, że coś mi się przewidziało, ale po kilku minutach zobaczyłem to samo - białą sylwetkę, wbiegającą za rampę i próbującą ukryć się przed moim wzrokiem. 

Wstałem na miękkich nogach, a moja ciekawość zwyciężyła ze zdrowym rozsądkiem. Zacząłem iść na północ, na rampy. 

- Jest tu ktoś? - krzyknąłem szeptem, zaglądając za metalową konstrukcję z sercem w gardle. 

I na ławce zobaczyłem przeźroczystą postać, patrzącą wprost na mnie. 

Ghost //muke ✔Where stories live. Discover now