Rozdział 3

845 140 51
                                    


Od rana, jak zwykle, nie działo się nic specjalnego. Przeciwnie, było nudno jak w grobie. No bo czy mycie zębów może być ciekawe i interesujące? Nie sądzę...

- Tak jak obiecałam, dzisiaj idziemy do klasy informatycznej i będziemy wymiarować dowolną figurę na komputerach - wicedyrektorka weszła do naszej sali nadzwyczaj wesoła, co było naprawdę podejrzane. Połowa osób podniosła brwi do góry i zrobiła zniesmaczoną minę, pewnie mieli nadzieję, że pójdziemy tam pograć, czy coś w tym stylu. - Ruszajcie się - ponaglała nas i z przykrością stwierdziłem, że wróciła stara zrzęda. 

Nauczycielka wyciągnęła klucz ze spodni, w których dzisiaj przyszła do szkoły i otworzyła nim drzwi klasy numer trzynaście. Każdy normalny nastolatek powiedziałby, że znalazł się w niebie. Więc chyba jestem normalny, skoro też tak uważam, prawda? Uwielbiam grać w gry, nie ważne jakie, ważne, że w ogóle są. Doskoczyłem szybko do swojego stanowiska, ponieważ nauczycielem informatyki jest nasz wychowawca. Na szczęście nikt nie zabrał mojego krzesła obrotowego. No cóż, w tej sali jest tylko połowa wygodnych krzeseł, reszta jest drewniana i okropnie się na nich siedzi. 

- Kochani - zaczęła, a mnie przeszły po plecach ciarki, kiedy usłyszałem, jak nas nazwała - wybierzcie jakąś figurę i do roboty! - krzyknęła uradowana, bo wiedziała, że będzie miała nas z głowy na kolejne czterdzieści minut. 

Nie chciałem się zbytnio przemęczać, więc wybrałem po prostu kwadrat. Narysowałem go szybko i już po chwili usłyszałem:

- Jesteście klasą informatyczną, do cholery! Nie wiecie, jak usunąć obramówkę!? A te linie? - prychnęłam rozeźlona i gwałtownie wstała w krzesła. - Linie pomocnicze muszą być cieńsze niż te, które tworzą figurę! Poprawcie to!

Nie wiedziałem czego chce, przecież większość klasy linie pomocnicze ustawiła na 1.0, a resztę na 2.25, więc różnica była widoczna. 

- Hemmings, nie ociągaj się, tylko poprawiaj to! Natychmiast! - twarz Evy, bo tak się nazywała, poczerwieniała ze złości, kiedy zobaczyła, że nie robię zadanego przez nią zadania. 

I wtedy wpadł mi do głowy idealny pomysł. 

Wziąłem najgrubszą linię, jaką tylko można było i poprawiłem nią obwód kwadrata. Czekałem na to, aż tylko to zobaczy.

I zobaczyła.

Wstała z krzesła i zaczęła się śmiać, jakby właśnie uciekła z psychiatryka. W końcu uspokoiła się, wytarła niewidzialną łezkę z kącika oka i oparła ręką o biurko. Bałem się, że pod wpływem jej ciężaru, bo nie oszukujmy się - do najlżejszych nie należała, załamie się. 

- Lucas - warknęła, zmieniając nastrój w jednej chwili. - Jesteś bezczelny - uśmiechnęła się sztucznie i pokręciła głową, niby zrezygnowana. 

- Ja po prostu boję się o pani wzrok - powiedziałem, udając przejęcie. W klasie słyszałem ciche śmiechy. - Mówiła pani, że nie widzi linii. Z obawy o pani zdrowie, narysowałem grubsze, by nie musiała pani wytężać wzroku. 

- Jeśli tego nie poprawisz, dostaniesz niższą ocenę.

- Ale ja to zrobiłem dla pani! - krzyknąłem teatralnie i spojrzałem na nią "przestraszony". - Jeśli pani chce, mogę iść z panią do okulisty i zafundować lepsze okulary - próbowałem zostać poważny, co udawało mi się. 

- Luke, popraw to... - w tym momencie urwała, bo ktoś z impetem otworzył drzwi klasy.

- Jezu, to było cudowne - usłyszałem szept przy prawym uchu i zobaczyłam szczerzącego się Ashtona. 

Chłopak był moim dobrym kolegą, bo przyjaźnią jeszcze tego nazwać nie można. 

- Przepraszam, że przeszkadzam, ale potrzebuję na chwilę Hemmingsa - zobaczyłem wychowawcę, który patrzył na mnie uważnie. W jego oczach mogłem zobaczyć wesołe iskierki i nie wiedziałem czego się spodziewać. 

- Czy to konieczne? - zapytała Eva, siląc się na miły ton.

No właśnie, tylko siląc.

- Tak, to sprawa niecierpiąca zwłoki - Calum pokiwał energicznie głową i widziałem, jak próbuje powstrzymać uśmiech, który ewidentnie cisnął mu się na suta.

- No dobrze... - westchnęła w końcu zrezygnowana i zmierzyła mnie od góry do dołu nieprzyjemnym spojrzeniem.

Wstałem pospiesznie i prawie podbiegłem do Hood'a, który czekał na mnie za drzwiami. 

- Wszystko słyszałem, Luke - powiedział, stając z dala od klasy. 

Ups, przypał...

- Panie Hood, to jej wina. Ja tylko chciałem troszkę pośmieszkować - zacząłem się szybko tłumaczyć, ale przerwał mi wybuch jego śmiechu. Byłem bardziej zdezorientowany niż kiedykolwiek wcześniej.

- Należało się suce.

Ghost //muke ✔Where stories live. Discover now