Rozdział 10

589 106 40
                                    


- Co my teraz zrobimy!? Jesteśmy zgubieni, Michael! Ja jestem zagubiony! - krzyknąłem przerażony, kiedy w końcu dotarły do mnie te wszystkie informacje. - Albo nie, jednak nie jestem zagubiony. Ja jestem duchem, nie wiem co mam robić. Kogo przestraszyć? Co na siebie ubrać? Kiedy wejść do domu i jak powiedzieć o tym mamie? Ile zjadać? Co z moją gitarą? Mogę się jeszcze ruchać?

Pytałem z szybkością karabinu maszynowego, mówiąc bez ładu i składu. Słyszałem gdzieś za sobą cichy chichot, jednak nie przejmowałem się tym. Zamartwiałem się jak jeszcze nigdy dotąd. 

Zastygłem w bezruchu z przerażenia, kiedy zdałem sobie z czegoś sprawę. Niemal widziałem trybiki w mojej głowie, które się obracają, kalkulując całe zajście. Skoro jestem duchem to czy wciąż mam...?

W pośpiechu, jednak niepewnie, odpiąłem pasek od spodni, ciągnąc je w dół. 

- Ejejej, na striptiz się nie pisałem, chociaż w sumie... To jest dobre. Tylko rób to trochę wolniej, co? - Mike zaśmiał mi się do ucha, klepiąc w pośladek i uciekając jak najdalej z chichotem. 

- Zamknij się - warknąłem trochę za ostro, jednak zapomniałem o sprawie, kiedy delikatnie i niemalże z czcią dotknąłem swojego penisa. 

Odetchnąłem z  ulgą, wyczuwając jego fakturę. Miałem ochotę się schylić i wycałować go całego, ale zdawałem sobie sprawę, że to byłoby nie na miejscu. 

O ile bym w ogóle go dosięgnął. 

- Co teraz zrobimy, Mikey? - podciągnąłem spodnie, ukradkiem ostatni raz dotykając się. Odwróciłem się w jego stronę i praktycznie przewróciłem się ze śmiechu. 

Mierzył swojego kutasa i próbował porównać z moim, skacząc na jednej nodze, bo tak. 

- Um... Michael? - spytałem rozbawiony, a on podniósł głowę jak oparzony, pospiesznie chowając sprzęt do spodni. 

- Przepraszam, panie! - krzyknął o oktawę za wysoko, czerwieniąc się mocno. 

- Nic się nie stało Mike i proszę, nie mówi do mnie "panie". To mnie postarza, parówo - zaśmiałem się, czochrając go po włosach. 

- Ej! - oburzył się, patrząc na mnie gniewnie. - Nie jestem parówą! 

- Dobra, koniec - uciąłem, machając na to wszystko jedynie ręką. - Słyszałeś co mówiłem wcześniej? 

- Um... nie?

Westchnąłem zły, zaciskając palce na podstawie nosa. Nienawidzę ludzi, którzy mnie ignorują. Duchów też nie. 

- Pytałem, czy masz może jakiś pomysł na to, jak spędzić dzisiejszy dzień. 

- Nie... Albo jednak tak! - krzyknął uradowany, wystrzeliwując palcem w górę. 

Spojrzałem na niego zaciekawiony, zakładając ręce na piersi i pokazując mu, żeby kontynuował. Jednak Michael miał inne plany i jedynie pociągnął mnie za rękę w kierunku, który zna tylko on. Czułem, jakby w miejscu, gdzie stykają się nasze dłonie, coś łaskotało mnie w skórę. Zmarszczyłem brwi, ale nie wyrwałem ręki, bo mimo wszystko to było przyjemne. Widziałem uśmiech, który czaił się w kącikach ust Michaela, jednak nie skomentowałem tego. 

Po chwili dotarliśmy do wesołego miasteczka, a ja zachodziłem w głowę, żeby domyślić się po co tu przyszliśmy. Jednak Mike rozwiał wszystkie moje wątpliwości jednym, prostym zdaniem:

- Poczekamy do nocy, a wtedy zaczniemy straszyć. 

Wielki uśmiech rozświetlił moją twarz, kiedy zacząłem to wszystko sobie wyobrażać. 

- Mike, a jeśli nikt tu nie przyjdzie? - zmarszczyłem brwi, walcząc z myślami. Jedna strona mnie mówiła, że tak nie wolno, że to jest złe. Druga zaś krzyczała, że to będzie świetna zabawa. Oczywiście posłuchałem tej drugiej. 

- Zobaczysz, Luke. Przyjdą - zapewnił, kładąc dłoń na moim ramieniu i pocierając je uspokajająco. 

Przez resztę dnia obserwowaliśmy, a kiedy zamknęli wielką bramę, spojrzałem na Michaela wesoły. 

Bo nie mylił się, banda dzieciaków właśnie włamywała się na teren wesołego miasteczka. 

~~~

Ja to przychodzę z takim zapytaniem, czy nie znacie jakichś opowiadań po angielsku, które mogłabym przetłumaczyć, bo chciałabym się trochę podszkolić w angielskim

Ghost //muke ✔Where stories live. Discover now