Rozdział 2

38 5 1
                                    

30 Maj 2014r
Ashland

-Wyłącz to gówno ,błagam.- krzyknęłam do Margo słysząc jak znowu puszcza kolejną piosenkę Tokio Hotel.

-Alex ,ale przecież Ty to kochasz! Po prostu tego nie pamiętasz ,ale kiedyś zawsze ich ze mną słuchałaś. - powiedziała dziewczyna.

-Nawet mi nie wciskaj takiego kitu!- zagroziłam wymachując jej palcem przed twarzą.-Nie ma bata żebym ich słuchała. Są zbyt okropni! -powiedziałam cicho się śmiejąc.

-Nie prawda!- zaprotestowała Margo.Jej nie było tak do śmiechu jak mi. Jak ktoś spróbowałby obrazić jej ukochany zespół ,dziewczyna byłaby w stanie wydrapać mu oczy.

-Dobra ,dobra. Ale wyłącz to proszę.- powiedziałam wręcz błagalnie nie mogąc już dłużej znieść ich jazgotu.

-Dobra. I tak musimy już powoli się zbierać , jest już 16 a o 17:15 mamy być na miejscu.-oznajmiła Margo po czym wyłączając muzykę ruszyła w stronę łazienki.

-A no tak ,kino.- powiedziałam sama do siebie. Dzisiaj miałyśmy w planach iść z chłopakami do kina ,a potem na jakiegoś burgera z frytkami. Tak, zdecydowanie tylko dlatego tam idę.
Podeszłam do szafy i wyjęłam z niej parę jasnych jeansów i zwykłą bordową bluzę zakładaną przez głowę. Potem ściągnęłam stare dresy i za dużą koszulkę i ubrałam wyciągnięte z szafy ciuchy. Długie ciemne brązowe proste włosy spięłam w wysokiego kucyka. Potem udając się do łazienki nałożyłam krem maskujący na buzie i jasno niebieskie oczy podkreśliłam masakrą. Byłam już gotowa ,to wszystko zajęło mi może z 10 minut ,a Margo? Dopiero co zaczynała robić sobie makijaż. Wiedząc ile to jeszcze potrwa wzięłam portfel ,klucze telefon i papierosy po czym zeszłam na dół poczekać na ganku. Na przedpokoju ubrałam jeszcze moje czarne vansy i wyszłam za drzwi oddychając świeżym powietrzem. Ze względu na to ,że zostały mi tylko 2 miesiące do 18 nie musiałam zamieszkać z jakąś rodziną zastępczą. Do moich 18 urodzin opiekę nad mną podjęła mama Margo ,co wygląda tak że mieszkam sama w domu rodziców ,a ona czasem mnie dogląda. Usiadłam na drewnianej huśtawce który była przymocowana dwoma łańcuchami do poddasza. Leżał na niej biały koc w kwiaty i dwie szare poduszki. Ganek miał może 10 metrów w z dłuż i z 6 wszerz ,a na około był postawiony biały płotek z wycięciem na pięcio stopniowe schody. Odpychając się lekko nogami od podłogo wyjęłam papierosa i go odpaliłam. Nie palę nałogowo ,ale od czasu do czasu zdarzy mi się zapalić. Zaciągnęłam się pozwalając przy tym by szary dym wypełnił moje płuca ,od wypadku minęły już trzy miesiące a to dziwne uczucie pustki dalej mnie nie opuszczało. Naprawdę tego nie rozumiałam. Rozmawiałam już o tym z Margo. Opowiedziałam jej wszystko ,o tym dziwnym uczuciu i o tym że czegoś mi brakuje ,ale ona twierdzi że tak mi się tylko wydaję i że tęsknie za rodzicami. Cieszę się ,że mam taką przyjaciółkę jak Margo. Zawdzięczam jej jak i jej mamie bardzo dużo. Nie wiem jak bym sobie bez nich poradziła. Po wypadku jak wszystko do mnie dotarło to im wypłakiwałam się co noc, to one cały czas przy mnie były mimo ,że na początku zachowywałam się okropnie. Nie chciałam z nimi rozmawiać ,zachowywałam się po prostu dziko. Musiałam się oswoić z całą sytuacją co trwało jakieś 3 tygodnie zanim całkowicie do mnie to wszystko dotarło. Jak na początku byłam wyprana z emocji tak po tem wszystko we mnie pękło. Nie mogłam się uspokoić ,dostawałam ataków paniki ,szlochałam i krzyczałam. To było okropne. Ale dzięki Margo ,jej mamie i paru psychologów wszystko przeszło. Byłam już w połowie palenia papierosa gdy akurat już w pełni gotowa Margo wyszła na ganek.

-To co? Idziemy? -powiedziała entuzjastycznie dziewczyna siadając koło mnie.

-Skończę palić i możemy się zbierać. -powiedziałam zaciągając się papierosem.

forget-me-notWhere stories live. Discover now