All I want...

417 25 11
                                    

Dawno zapadł zmrok a Beth nadal siedziała na podłodze w salonie próbując uporać się z papierem do prezentów. Aż wierzyć się nie chce, że jeszcze kilka godzin temu z uśmiechem na ustach opatulała się grubym szalem żeby wyruszyć na poszukiwanie prezentów. Śnieg, który spadł poprzedniej nocy zaskoczył nie tylko kierowców, w mediach cały czas mówiono o pobitym rekordzie sprzed 50 lat. Ale było coś, co rekompensowało te wszystkie niedogodności. Całe miasto wyglądało absolutnie bajkowo z setkami ozdób na każdym rogu i wysokimi zaspami. Dodatkowo z każdej strony dobiegała do uszu świąteczna muzyka i to nic, że większość tych piosenek była uznana za kicz i chłam bo Beth szczerze je uwielbiała, szczególnie Last Christmas! Cieszyła się dosłownie jak dziecko podziwiając każdą wystawę, do czasu... 

Myślała, że Ed dzwoni podać jej godzinę lądowania, niestety miał o wiele gorsze wiadomości. Pogoda zaszalała nie tylko w Anglii ale także po drugiej stronie oceanu. Ed nie miał możliwości wydostać się z Toronto ponieważ przysypała je dwumetrowa warstwa białego puchu.

A teraz już sama nie wiedziała czy za zmianę jej humoru odpowiadał niechcący współpracować papier w renifery czy głupi śnieg, który zatrzymał jej chłopaka po drugiej stronie kuli ziemskiej. Róg kartonu przedarł arkusz doprowadzając Beth do ostateczności. Zgniotła go jakby był odpowiedzialny za zło całego świata i rzuciła pod przeciwną ścianę.

Cholera, czy to tak dużo że chciała zobaczyć Sheerana po długim miesiącu? Niewyobrażalnie za nim tęskniła i wyczekiwała dzisiejszego popołudnia żeby móc się do niego przytulić. Już wszystko sobie zaplanowała, mieli usiąść pod kocem, pić gorącą czekoladę i obserwować płatki śniegu powoli zasypujące ulicę. On opowiadałby o koncertach, fanach których spotkał, miejscach które widział. A Beth słuchałaby uważnie chowając się w jego szerokich ramionach. I wreszcie mogłaby poczuć ten spokój, który mogła osiągnąć tylko przy nim. Powoli odzyskiwała względny spokój jednak nie na długo. Kolacja. Mieli zjeść jutro kolację z Kevinem, Stu, jego żoną i Troy'em z Hanną. Oczywiste, że jeśli Ed nie dotrze to Kev i Stuart też. Naprawdę nie chciała spędzić tego wieczoru tylko z narzeczonymi. Bardzo ich lubiła ale nie byłaby w stanie wytrzymać tyle czas z nadopiekuńczym Troy'em. Hannah była w 8 miesiącu ciąży i chłopak dosłownie wariował pilnując jej na każdym kroku. Strasznie ją tym wkurzał ale wiedziała z czego to zachowanie wynika i cierpliwie znosiła jego nadgorliwość. Skoro dotarliśmy do ciąży to był jeszcze jeden powód, dla którego Beth potrzebowała Eda nawet bardziej niż zwykle. Jutro minie dokładnie 365 dni od kiedy... Bała się tego, bała się swoich myśli, wspomnień. Właśnie po to była ta kolacja. Pod pretekstem spędzenia czasu z bliskim chciała zagłuszyć wydarzenia sprzed roku. Miała nadzieje, że gotowanie zajmie ją całkowicie a w razie gdyby to nie wystarczyło on miał stać obok.

Powinna skupić się na pozytywach, jeszcze rok temu leżała sama w szpitalu chcąc umrzeć a teraz była w związku z miłością swojego życia, miała świetną pracę... a mimo to nadal nie potrafiła przestać się zastanawiać co by było gdyby... Potrząsnęła głową zanim jej umysł zdążył przywołać wszystkie najgorsze momenty. Mimo, że zegar na szafce wskazywał dopiero 20:30 Beth poszła wziąć wieczorny prysznic. Podczas snu czas minie szybciej.

##

Całował ją delikatnie po całej twarzy, raz po raz szepcząc jak bardzo tęsknił i jak bardzo ją kocha. Uśmiechnęła się chcąc objąć jego szyję, ale jej ręka opadła na zimną poduszkę. Otwarła oczy orientując się, że to jej mózg wciągnął ją w tę okrutną grę. Chciałaby żeby to w końcu nie był sen. Nakryła się kołdrą, która zdusiła jej zirytowany warkot. Wyciągnęła rękę po telefon tylko po to, żeby upewnić się o braku jakichkolwiek wiadomości. Po kilkunastu minutach bezmyślnego wpatrywania się w sufit nagle zamaszyście odrzuciła kołdrę, wywołując tym samym gęsią skórkę na gołych nogach. Założyła czarne legginsy, umyślnie pozostając w koszulce Eda. Nie było sensu się stroić, po pierwsze i tak była sama a po drugie pewnie zaraz ubrudzi się tysiącem rzeczy w kuchni. Po drodze związała jeszcze włosy w coś na kształt koka i zabrała się do pieczenia. Chociaż coś musi wyjść zgodnie z planem.

Lover with guitarOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz