Po wyjściu Eda zjadła dwa tosty i z kubkiem kawy wróciła do łóżka poświęcając całe przedpołudnie na znalezienie nowego wydawcy dla Jamiego. Wysłała stos maili i ze zrezygnowaniem opadła na poduszki za sobą. Mimo, że rozmawiała z Lawsonem przez telefon i przepraszała za cały zamęt to nadal czuła się okropnie winna.
Leżała przez chwilę wpatrując się w sufit wyobrażając sobie jak morduje Blackwooda na milion innych sposobów. Usłyszała dźwięk telefonu na szafce nocnej i przeturlała się po miękkiej pościeli żeby go dosięgnąć. Zobaczyła zdjęcie swojego chłopaka, które sam sobie kiedyś zrobił i z uśmiechem przesunęła zieloną słuchawkę.-Co tam?
-Co robisz? - Jakimś cudem jego ciepły głos zawsze poprawiał jej humor.
-Kulam się po tym ogromnym łóżku. Szkoda, że bez ciebie.
-Też żałuję. Jadę właśnie pod arenę, odebrać Cię po drodze?
-Niee... Przejdę się i chociaż zobaczę te kilka ulic.
- Tylko uważaj na siebie, dobrze?
- Nie jestem dzieckiem Teddy. – Przewróciła oczami mimo to uśmiechając się pod nosem. Zawsze przyjemnie było wiedzieć, że ktoś naprawdę się o ciebie troszczy.
- Wiem. Chcę cię tylko mieć w jednym kawałku. Na stoliku, w korytarzu leży przepustka dla Ciebie.
- Ok, do zobaczenia. – Wstała z łóżka i podeszła do dużej walizki sięgając jeansy.
- Kocham Cię.
- Ja ciebie też.
##
Godzinę później Beth przeszła koło kilkunastu osób, które siedziały już w kolejce przed budynkiem i bez przeszkód przedostała się do środka pokazując uprzednio przepustkę. Przeszła kilkadziesiąt metrów kętymi, szarymi korytarzami otaczającymi salę koncertową aż w końcu dotarła pod drzwi z przyczepioną kartką „garderoba”. Ed brzdąkał na gitarze tylko sobie znaną melodię siedząc na kanapie wypchanej poduszkami.- Jestem. – Podeszła i złożyła krótki pocałunek na jego ustach.
- Już myślałem, że się zgubiłaś.
- Już nie przesadzaj. - Wywróciła oczami wykrzywiając lekko kąciki ust do góry. W jego towarzystwie zawsze miała na twarzy ten mały, nie do końca świadomy uśmiech.
- Jadłaś coś?
- Coś tam złapałam w drodze...
- Czyli nie. Co ja z Tobą mam. – Odłożył gitarę i pociągnął ja do drzwi kręcąc głową ze zrezygnowaniem. Po drodze złapał jeszcze z blatu dwie papierowe torby.
- Ed, co my tu robimy? Niedługo zaczną wpuszczać ludzi. – Beth zatrzymała się kiedy zobaczyła przed nimi schody na scenę.
- Jeszcze jakieś 40 minut, no chodź. – Dopiero teraz dotarło do niej, że mimo ponad roku razem nigdy wcześniej nie stała na jego scenie. Ed podszedł do krawędzi i usiadł spuszczając nogi w dół.
- Powiesz mi co tu robimy? – Zrobiła to samo co on i przyjrzała się jeszcze pustej arenie. Nadal porażała ją łatwość z jaką Ed potrafił zjednać sobie tłum i stworzyć absolutnie niepowtarzalną atmosferę. Często kiedy miała okazję stawała koło dźwiękowca ze Stu albo za kulisami z Kevinem ale parę razy zdążyło się, że zwyczajnie wtapiała się w tłum i czuła się jak cześć czegoś szczególnego.
CZYTASZ
Lover with guitar
FanfictionKolejna część historii Beth i Eda. Pokonali mnóstwo przeciwieństw i w końcu zdecydowali się dać szansę swojej miłości. Mogłoby się wydawać, że teraz będzie już z górki. Nic bardziej mylnego, światowa sława i szczyty list przebojów mają swoją cenę. J...