" Ból, krzyk, wycie syren, płacz. Jedyną rzeczą, którą czułem był ból w nodze... Blade ściany szpitala, to widziałem przez kilka dni. I twarze smutnego trenera oraz Pichita. Moje życie straciło sens. Jedyna rzecz, która pozwalała mi być sobą i cieszyć się życiem została mi odebrana, tylko dlatego, że przed zawodami uratowałem szczeniaka, przed potrąceniem. Lekarz powiedział, że dzięki rehabilitacji powinienem wróć do pełni sił, jednak o łyżwiarstwie mogę zapomnieć. Tylko jak? To tak samo jakbyś mówił alkoholikowi by przestał pić. Łyżwiarstwo było dla mnie wszystkim, chciałem tylko móc dzięki swojej ciężkiej pracy spotkać swojego idola, tylko tego chciałem. Lecz dlaczego? Dlaczego znów, los musi zabrać coś na co pracowałem tak ciężko?! Dlaczego znów pozostawia mnie samego?! Dlaczego, znów muszę cierpieć? Czy aż tak mnie bogowie nienawidzą?!"
Krzyknąłem, budząc się ze snu. Dyszałem, szukając telefonu i spoglądając na telefon. Dochodziła druga w nocy. Załamany, zakryłem ręką oczy, powstrzymując się przed łzami. Znów mi się to śniło. Za każdym razem, gdy mam lecieć odwiedzić Pichita, to się pojawia. Do mojego samolotu miałem jeszcze cztery godziny, jednak skoro i tak już nie zasnę, można by to jakoś wykorzystać....
Od autorki: Witam w drugim opowiadaniu o Victuuri. Mam nadzieje, że jakoś was zaciekawiłam. :)
CZYTASZ
I'm not alone / Victuuri
Romance- Cco ty robisz?! - Spokojnie.- znów poczułem jego dłonie na swoim brzuchu. Pisnąłem cały czerwony. - Aale! Vvictor! - Cii.. Spokojnie Yuuri. Od dziś patrz tylko na mnie...