Siedziałem za ladą, przyjmując zamówienia, jednocześnie rozmyślając nad prezentem dla trojaczek. No czemu Yuuko wraz z Takeshim zdecydowali, że chcą by ich córki miały jednego chrzestnego,ale chrzestne to mogą być różne?! Jeśli to miał być żart to nieśmieszny. Dziewczynki tak samo jak ja czy ich matka są fankami Victora, no ale o co miałbym go niby poprosić?! Westchnąłem, bo do urodzin został niespełna tydzień... Mam! Szybko wyciągnąłem ze spodni telefon, sprawdzając czas i wybierając numer do osoby, która na pewno mi pomoże.
- Pichit!- krzyknąłem jak to ma przyjaciel w zwyczaju.
- " Yuuri! Widziałeś mój występ?! A właśnie! Świetna robota z karaluchem."- wyobraziłem sobie jego słynny kciuk w górze, na co zachichotałem.
- Tak widziałem. Byłeś niesamowity. Tylko przeproś bliźniaki, bo występu Michela nie obejrzałem.
- " No spoko. Coś się stało?"
- Tiaa.. Słuchaj jest sprawa. Mógłbyś coś dla mnie załatwić?
- " Zależy co. Poza tym to będzie kosztować."- ten dzieciak...
- Tak, tak. Przyjadę na zawody do Chin, nie martw się.
- " No! A teraz gadaj co chcesz by twój ojciec chrzestny ci załatwił."
- Znów oglądałeś z Michelem trylogię " Ojca chrzestnego"?
- " A żebyś wiedział! A teraz mów bambino."- powiedział z włoskim akcentem, z czego się zaśmiałem. Rozejrzałem się, nikt nie podsłuchiwał, więc wyjaśniłem o co mi chodzi. Ten jedynie się zaśmiał po czym się rozłączył, w idealnym momencie bo do budynku weszły tanecznym krokiem trojaczki.
- Yuuri! Pomóc w czymś?- spytała Loop, a jej siostry przytaknęły.
- Nie. Niech zgadnę, kłótnia z mamą?
- No bo zabroniła nam oglądać występy Victora!- krzyknęła Lutz, na co się zaśmiałem.
- Wiecie, znając życie za duży rachunek przyszedł za wasze telefony.- te spojrzały w dół, a ja jedynie westchnąłem. - Potrzebuje pomocy na recepcji oraz w jadalni. Axel i Loop recepcja, a ty Lutz ze mną do gości. Jakieś obiekcje?
- No sir!- zasalutowały mi na co przytaknąłem. Wziąłem telefon i ruszyłem do gości. Wraz z Lutz zebraliśmy zamówienia, po czym udałem się do kuchni przygotować jedzenie. Mimowolnie się uśmiechnąłem, uwielbiam gotować, tylko szkoda że nie mam tej wyjątkowej dla której mógłbym to robić. Bo jednak klienci i znajomi się nie liczą. Oni nie zawsze będą przy mnie. Westchnąłem. Znów popadam w ten podły nastrój. Pokręciłem głową, całkowicie skupiając się na robocie.
***
Dochodziła północ, gdy usłyszałem dźwięk swojego telefonu. Odebrałem.
- " Yuuri!"
- Pichit? Dobrze się czujesz dzwoniąc do mnie o tej godzinie?- spytałem z troską.
- " Tak, tak! Poza tym wracam z ..."- usłyszałem w jego głosie niepokojącą nutkę.
- Zerwał z tobą?- spytałem a ten wymruczał coś na znak zgody. Westchnąłem żałując iż mnie przy nim nie ma w tej chwili.- Coś się stało?
-" Stwierdził, że jednak nie może być z facetem oraz przeszkadzała mu moja jak to ujął ' Obsesja na twoim punkcie'... Ale ja go kocham!"
- Gdzie jesteś?
- " U siebie wraz z chomikami i alkoholem..."
- Pichit proszę cię. Uspokój się i porozmawiajmy. Oraz zostaw ten pieprzony alkohol.- warknąłem ostatnie zdanie, słysząc jak coś pije. Zaśmiał się, a ja załamałem. Sięgnąłem po bluzę, chwyciłem za elektryka i wyszedłem na taras, czekając aż Pichit pęknie. I gdy tylko wziąłem pierwszego bucha, jego tama runęła a ten rozpoczął wypłakiwanie się. Tak bardzo chciałem przy nim być, by go pocieszyć, przytulić i powiedzieć prosto w twarz, że wszystko będzie dobrze, lecz nie mogłem. Ja byłem w Japonii a ten w Detroit. Po godzinie się jako tako uspokoił a to tylko dlatego, że dopadło go zmęczenie.
CZYTASZ
I'm not alone / Victuuri
Romance- Cco ty robisz?! - Spokojnie.- znów poczułem jego dłonie na swoim brzuchu. Pisnąłem cały czerwony. - Aale! Vvictor! - Cii.. Spokojnie Yuuri. Od dziś patrz tylko na mnie...