" Delikatny podmuch wiatru, niosący za sobą zapach rozkwitających kwiatów wiśni. Śmiech. Kobiecy śmiech roznoszący się tuż za moim uchem. Uśmiecham się, bo jest on melodią dla mych uszu. Odwracam się. Widzę śmiejącą się Mari, która wyciągała w moją stronę swą dłoń.
- Yuu ty niezdaro. Znów masz płatki we włosach.- powiedziała wyjmując mi je a następnie puszczając, by mógł porwać je wiatr. Spojrzałem na siostrę. Powoli blakła, powoli rozmywała się, powoli była zabierana przez wiatr, tak samo jak płatki kwiatów..."
- Mari!- krzyknąłem wyciągając dłoń do góry. Po chwili opuściłem ją kładąc na czole i ciężko dysząc. Jak ja nienawidzę tych snów. Najlepiej jakby nic mi się nie śniło, wtedy było by najlepiej. Spojrzałem na zegarek. Była równo piąta. Serio? Naprawdę nie mogę pospać dłużej? Jęknąłem, podnosząc się z łóżka. W takim razie jedyne co mi pozostaje to zrobienie śniadania i ogarnięcie po cichu domu. Podszedłem do szafy, wyciągając z niej jakieś wygodne ubrania, które szybko na siebie nałożyłem. Rozejrzałem się za okularami, które były przy lampce nocnej. Całe szczęście, że Victor wyszedł nim znów zasnąłem. Poza tym o co mu chodziło z tą propozycją? Chce żebym został jego trenerem? Ha! Przecież to nierealne, żebym ja trenował samego Victora Nikiforova! Wyszedłem z pokoju, kierując swoje kroki na dół, w stronę kuchni. Wolałem się upewnić czy mam wszystkie składniki, a jak nie to wybiorę się na krótki spacerek do całodobowego. Otworzyłem lodówkę i jęknąłem, bo jednak będę mieć ten spacerek. Zrobiłem zdjęcie zawartości lodówki, wróciłem do pokoju po portfel i po cichu wyszedłem z domu. Nawet nie opuściłem terenu podwórka, a wpadłem na wracającego chyba ze spaceru Victora.
- Yuuri? A co ty tu robisz?
- Dobre pytanie. Mam nadzieje, że mi na nie odpowiesz Victorze.- ten się jedynie zaśmiał, zaczesując mokre od potu włosy. Czy musiał przy wykonywaniu tak prostej czynności wyglądać tak seksownie?
- Trening z rana.- odparł po czym posłał mi spojrzenie mówiące " Teraz twoja kolej".
- Idę na zakupy.
- W takim razie się przyłącze.- puścił do mnie oczko, na co zachichotałem.
- A nie lepiej by ci było iść się umyć?- spytałem, jednak ruszyłem w drogę a on wraz ze mną.
- Jeśli mnie umyjesz, to z wielką chęcią.- poczułem jak moje policzki robią się czerwone. Katsuki po coś to sobie do jasnej ciasnej wyobraził!?- To jak?- wyszeptał do mojego ucha, na co moje ciało przeszedł przyjemny dreszcz.
- Może kiedyś.- teraz to ja puściłem oczko. Po chwili poczułem na swoich wargach, miękkie oraz ciepłe usta mężczyzny. Pocałunek nie trwał długo, a spowodował szybsze bicie mojego serca.
- Trzymam za słowo. To gdzie teraz?
- Ttędy.- wydukałem skręcając w lewo. Kurde Katsuki uspokój się. Do sklepu nasza droga minęła w ciszy, w takiej przyjemnej, nie krępującej ciszy. I myślałem, że w takiej samem atmosferze wrócimy do domu, gdyby nie Victor. Pociągnął mnie do parku, by usiąść na jednej z ławek pod kwitnącą wiśnią.
- Yuuri, przemyślałeś moją propozycję?- spytał na co westchnąłem. Zamknąłem oczy, odchylając głowę do tyłu, chcąc poczuć ten przyjemny wietrzyk na swojej twarzy. Czy przemyślałem? Oczywiście, że nie. Dałeś mi za mało czasu. Zaskoczyłeś? Nawet bardzo. Bo niby po co ci ktoś taki jak ja?
- Dlaczego?- odpowiedziałem pytaniem na pytanie, wiedząc że mnie zrozumie. Nawet nie musiałem otwierać oczy by wiedzieć, że na mnie patrzy.
- Ponieważ widzę w tobie potencjał... Nie. Raczej to moje samolubne zachowanie, które chce cię mieć przy sobie.- powiedział spokojnym tonem. Z niedowierzaniem otworzyłem oczy, spoglądając na niego kątem oka. Nie kłamał. Cała jego postawa mówiła iż nie żartuję.

CZYTASZ
I'm not alone / Victuuri
Romance- Cco ty robisz?! - Spokojnie.- znów poczułem jego dłonie na swoim brzuchu. Pisnąłem cały czerwony. - Aale! Vvictor! - Cii.. Spokojnie Yuuri. Od dziś patrz tylko na mnie...