Siedziałem w samochodzie próbując nie zasnąć za kółkiem i jak najszybciej dotrzeć do domu. Yuuko niezbyt dokładnie opisała mi zaistniałą sytuację, jedynie to iż facet jest z Ameryki oraz iż zatrzymał się u mnie. Niedoczekanie, jeśli myśli że oddam mu swój dom. Nagle po samochodzie rozniosła się melodia, na co warknąłem, sięgając po słuchawkę i odpierając.
- Halo?- warknąłem, nie wiedząc z kim tak naprawdę rozmawiam.
- " No, no. A wczoraj nie miałeś takiego charakteru."- usłyszałem głos, który pomimo lekkiego zniekształcenia rozpoznałem, chodź słyszałem go tylko raz na żywo.
- Victor Nikiforov?
- " We własnej osobie. Mam nadzieje, że się nie obrazisz, ale zabrałem twój numer od twojego kumpla Pichita, boś mi uciekł."
- A można wiedzieć po co pan dzwoni?
- " Jaki pan? Wczoraj nie byłeś tak poważny. Może potrzebujesz drinka?"- zaśmiałem się, stając na światłach.
- Nie, nie potrzebuje. W takim razie Victor, odpowiada?
- " Oczywiście. Pamiętasz jeszcze swoją wczorajszą propozycję czy niezbyt?"
- Rezerwacja? Na kiedy i ile osób?- ten się zaśmiał a ja ruszyłem w dalszą drogę.
- " Pytanie numer jeden. Lubisz psy?"- nie spodziewałem się tego.
- Tak...
- " To dobrze. W takim razie pokój dla dwóch osób."
- No dobrze, a na jak długo i kiedy?
- " Jeszcze nie wiem. Jak dojadę do domu to ci powiem. Sprawdzę kiedy jestem wolny."- przerzuciłem oczami, wyłapując w jego wypowiedzi podtekst.
- No ok. W takim razie napisz. Będę kończył, praca wzywa.
- " Oczywiście.. A i jeszcze jedno. Proszę, nie chce by ktokolwiek o tym wiedział. To mają być wakacje."
- Jasne. To do usłyszenia.- i się rozłączyłem, zatrzymując samochód na posesji. Serce mi waliło, a tylko rozmawiałem przez telefon. No właśnie! Znów rozmawiałem z Victorem Nikiforovem! Do tego chce się u mnie zatrzymać... Klepnąłem się lekko w policzki, chcąc się uspokoić i sprowadzić na ziemie.
- Dobra Katsuki. Przyjemności odkładamy na bok. Teraz muszę zająć się jakimś nieproszonym śmieciem, który myśli że wszystko mu niby wolno.- wyszeptałem do siebie, odpinając pasy i wysiadając z samochodu. Chwyciłem za walizkę oraz torbę, zamknąłem samochód i udałem się w stronę wejścia do budynku. Za ladą były trojaczki.
- Yuuri!- krzyknęła Axel. Podbiegłem do nich a te się do mnie przytuliły.
- Gdzie Yuuko?- spytałem chrześnic. Te wskazały głową na bar, na co uśmiechnąłem się. Zostawiłem za ladą walizkę wraz z płaszczem i udałem się do wskazanego pomieszczenia. Po chwili podbiegła do mnie Yuuko.
- Yuu, tak bardzo przepraszam.
- Te spokojnie. Przecież to nie twoja wina. A teraz pokaż mi tego śmiecia, który przerwał mój pobyt u Pichita.- mruknąłem poprawiając okulary i zaczesując włosy do tyłu. Ta pokazała na mężczyznę w garniturze, więc czym prędzej do niego podszedłem.
- Dzień dobry. Słyszałem iż czeka pan na mnie. Zgadza się?
- Katsuki Yuuri?- przytaknąłem dalej stojąc. Mężczyzna się podniósł wyciągając w moją stronę umięśnioną dłoń.- Arthur M. Emerson. Miło mi.
- A mi wręcz przeciwnie.- odpowiedziałem zakładając dłonie na klatce piersiowej.- Mogę wiedzieć dlaczego pragnie pan wykupienia moich źródeł? Przecież w okolicy jest ich sporo, a ich właściciele prawdopodobnie je panu sprzedadzą.- powiedziałem spokojnym tonem, patrząc na niego chłodnym spojrzeniem. Blondyn posłał mi uśmiech, od którego po moich plecach przeszły nieprzyjemne dreszcze.
- Z kilku powodów. Po pierwsze jest tu świetna lokalizacja, miejsce ma jakąś popularność oraz wygląd przypadł mi do gustu.- i tylko dlatego chce mój dom?! Spokojnie, Yuuri tylko spokojnie. Zacisnąłem dłonie na ramionach, chcąc się w ten sposób uspokoić.
- Można wiedzieć ile ma pan lat, panie Emerson?
- Dwadzieścia.
- A miał pan jakiekolwiek doświadczenie z gorącymi źródłami?- zaprzeczył. No kurwa, jakiś gówniarz przyjeżdża do mojego domu, chce mi go zabrać nie mając bladego pojęcia o tym co chce kupić?! No zaraz to mu chyba przyłożę.
- Ale i tak chce to kupić.
- Odmawiam.- powiedziałem od razu. Ten spojrzał na mnie jakbym mówił w obcym języku.
- Ach rozumiem. Ile pan chce?- wyciągnął z kieszeni marynarki książeczkę czekową. Zaśmiałem się.
- Na pewno pana na to nie stać. Poza tym to miejsce nie jest na sprzedaż. Prędzej umrę niż je komuś oddam.- warknąłem pewnie na niego patrząc.
- Chyba się nie rozumiemy panie Katsuki. Rodzinie Emersonów się nie odmawia.- stwierdził władczym tonem. Na co się zaśmiałem. Takie teksty już na mnie nie działają smarkaczu. Zbyt wiele przeszedłem by teraz się poddać.
- Zgadzam się. Nie rozumiemy się. Dlatego radzę byś wyczyścił uszy smarkaczu a następnie opuścił to miejsce i nigdy nie wracał. Bo dopóki żyję, nikt nie dostanie tego miejsca.- powiedziałem chłodnym tonem i pomimo tego iż był ode mnie wyższy moje spojrzenie górowało nad nim. Nikomu nie pozwolę zniszczyć swojego życia. Przez dobre pięć minut walczyliśmy na spojrzenia, gdzie klęskę poniósł Amerykanin. Odwrócił się na pięcie, opuszczając pomieszczenie a ja udałem się do recepcji, gdzie się pojawił wraz ze swoimi rzeczami. Oddał klucz i powiedział, że go popamiętam, jednak nie przejąłem się tym zbytnio. Zawsze mówią to samo a następnie mają zakaz sądowy na zbliżanie się do mnie i tego miejsca. Przez chwilę staliśmy w ciszy, po czym usłyszałem śmiech dziewczynek. Spojrzałem na nie pytająco, na co pokazały mi nagrany filmik mnie w akcji. Gdy tylko go obejrzałem spaliłem się ze wstydu. Co wywołało śmiech również u ich matki.
- I ty Yuuko przeciwko mnie?
- Powinno być Brutusie, ale to szczegół.
- Yuuri telefon ci dzwonił gdy wyrzucałeś śmieci.- powiedziała Loop a ja sięgnąłem do kieszeni płaszcza. Miałem dwie nieprzeczytane wiadomości oraz jedno nieodebrane połączenie. Otworzyłem smsy.
" Nie odbiera pan, Panie Katsuki, a to może oznaczać iż jeszcze pan nie skończył.
Mam wolny termin na tydzień świąteczny i dwa tygodnie w Nowym Roku, więc rezerwuj swój czas dla mnie i mojego syna." Zaśmiałem się, bo załapałem o jakiego syna chodzi. Czyli dlatego się pytał czy lubię psy." Yuuri! Włącz dziś telewizję lub internet o 19! Masz oglądać jak tańczę! Poza tym wygoniłeś kolejnego komornika? Wyślij mi zdjęcie, albo raczej niech któraś z trojaczek wyśle mi ciebie w akcji."
- Pichit prosi o filmik. Możecie wracać do domu.- mruknąłem ziewając....
Od autorki: Jest! Napisałam, tylko szkoda, że tak mało... No, ale ważne, że jest. Ja zmykam spać bo chyba zostałam przyłapana....
CZYTASZ
I'm not alone / Victuuri
Romance- Cco ty robisz?! - Spokojnie.- znów poczułem jego dłonie na swoim brzuchu. Pisnąłem cały czerwony. - Aale! Vvictor! - Cii.. Spokojnie Yuuri. Od dziś patrz tylko na mnie...