Usłyszeli krzyk. Ale nie taki zwykły krzyk, a taki, który brzmiał straszniej niż krzyk kogoś, kogo właśnie obcierali ze skóry. Lucyfer z Chloe niemal odskoczyli od siebie i ruszyli w stronę pokoju Trixie. Dziewczynki tam nie było.
- Jasna cholera - zaklął Lucyfer, kiedy dotarło do niego, co się stało i to, jak wielkim okazał się idiotą.
Nie miał pojęcia, co zrobić. Miał tylko jedną monetę, którą przed paroma minutami dał Trixie. Nie było innej możliwości powrotu do Piekła, aby wyciągnąć stamtąd dziewczynkę. Wpatrywał się ślepo w pusty pokój, po czym spojrzał na Chloe i przypomniał sobie, że przecież może zostać przy niej ranny. Oczywiste było, że jeśli umrze, to ponownie trafi do Piekła. Niebo nie wchodziło w grę. Nicość też nie - nie zginąłby przecież od Ostrza Azraela, którego nieobecność wciąż go niepokoiła, ale, przynajmniej jak do tej pory, nie było żadnych niepokojących sygnałów, aby ostrze wpadło w niepowołane ręce, więc postanowił się tym na razie zbytnio nie przejmować. Miał ważniejsze sprawy na głowie - na przykład wyciągnięcie Trixie z Piekła, na co miał nieco ryzykowny plan.
Wiedział jednak, że nie ma teraz innego wyjścia. Nie mógł tak tego zostawić. Spojrzał na panią detektyw i wziął głęboki oddech. Doskonale zdawał sobie sprawę, jak dziwnie mogą zabrzmieć słowa, która zamierzał wypowiedzieć. Starał się więc o to, aby ton jego głosu był jak najbardziej poważny.
- Detektywie, poproszę cię teraz o coś bardzo trudnego - powiedział Lucyfer, a Chloe spojrzała na niego niepewnym, pytającym wzorkiem. - Musisz mnie zabić.
- Co?! - zapytała totalnie osłupiała.
Lucyfer westchnął. Do przewidzenia było przecież, że pani detektyw nie potraktuje go poważnie. Ponownie wziął głęboki oddech, położył dłonie na ramionach Chloe i spojrzał jej głęboko w oczy.
- Chcesz odzyskać dziecko? - spytał, a ona skinęła głową. - W takim razie musisz mnie zabić, to jedyny sposób...
- Mam stracić wszystko?! - głos jej się łamał, a mimo to niemalże krzyczała. - Co się w ogóle stało?! Gdzie Trixie?!
Lucyfer westchnął. Dawno nie prowadził z nikim tak trudnej rozmowy. Szczerze mówiąc, tak trudnej chyba nigdy.
- W Piekle - wyznał. Chloe spojrzała na niego wzrokiem pomiędzy strachem i nienawiścią. Z jednej strony nie wierzyła w to, że Lucyfer mówi prawdę i miała ochotę mu przyłożyć za brak powagi w tej sytuacji, ale z drugiej... nie miała innego wytłumaczenia na to, co mogło się stać z jej córką. - Musisz mi uwierzyć, detektywie - kontynuował. - Zrozumieć, kim jestem i co się przed chwilą stało.
Chloe nic nie mówiła. Nie była w stanie. Lucyfer wziął więc głęboki oddech, zdjął dłonie z ramion pani detektyw i kontynuował.
- Wiem, że nikt mi nie wierzy, ale, detektywie, proszę. Chociaż ty, ten jeden raz, zaufaj mi. Musisz mi uwierzyć.
Ciągle nie był w stanie nic powiedzieć. Stała w miejscu i nic nie mówiła. Próbowała zrozumieć, o co w tym wszystkim chodzi.
Lucyfer podszedł do komody i sięgnął po leżącą tam broń, odbezpieczył ją, po czym wraz z pistoletem wrócił do Chloe i wręczył pistolet pani detektyw. Spojrzała na niego zdezorientowana.
- Nie zastrzelę cię - powiedziała wciąż łamiącym się głosem.
- To jedyne wyjście, detektywie - stwierdził Lucyfer, zaczynając uśmiechać się przy tym nerwowo. - I wcale nie jest trudne. Strzelałaś już przecież.
- Ale nie do osób, na których mi zależy, Lucyferze - z jej oczu zaczęły płynąć łzy.
- Przecież nie umrę - powiedział stanowczo, jak nigdy ignorując informację o tym, że komukolwiek na nim zależy. Zdawał sobie sprawę, że to nie jest pora na droczenie się. - Znaczy umrę, ale chwilę później wrócę z twoją córką na rękach.
CZYTASZ
Hi, it's Devil
FanfictionZnudzony władaniem Piekłem Lucyfer postanawia udać się do Los Angeles, aby rozpocząć nowe życie. Jako właściciel klubu nocnego Lux, udziela przysług, przez co ma opinię uczynnego. Pomaga detektyw Chloe Decker w kolejnych śledztwach, a także próbuje...