Nie było zaskoczeniem, że ktoś wezwał karetkę, która przyjechała zaskakująco szybko, bo już po kilku minutach. Ratownicy medyczni ruszyli biegiem w stronę Chloe, która płakała w ramionach Lucyfera. Nikt nie rozumiał, co się stało - przez blisko tydzień była uznana za zmarłą, aż nagle na pogrzebie odżyła. Tylko Lucyfer znał prawdę. Prawdę, w którą nikt by nie uwierzył. Albo raczej prawie nikt.
- Proszę się odsunąć - polecił Lucyferowi. - Co się stało? - zapytał jeden z ratowników, zatrzymując się przy Chloe.
Diabeł. spojrzał na niego, nie mając pojęcia, co powinien na to pytanie odpowiedzieć. W prawdę nie uwierzy, a kłamstwo nie wchodziło w grę.
- Nagle się obudziła - odpowiedział za niego Dan, a Diabeł spojrzał na niego z wdzięcznością, podczas gdy on rzucił mu spojrzenie o treści "wal się".
- Po ilu dniach?
- Pięciu.
Ratownik skinął głową i położył apteczkę na posadzce, poświecił jej w oczy, po czym sprawdził puls i ciśnienie Chloe.
- Puls i ciśnienie w normie - stwierdził, widocznie zaskoczony, a następnie sprawdził jej temperaturę. - Temperatura nieco obniżona, ale to normalne. Jednak mimo wszystko, proponowałbym odstawić ja na kilka dni do szpitala na obserwację.
Chloe dalej nic nie mówiła - nie była w stanie. Była zbyt bardzo sparaliżowana. Mężczyzna spojrzał jej w oczy i zobaczył w nich jedynie strach. Strach, którego nie umiał opisać. To nie był zwykły, ludzki strach. To był strach przed czymś, czego żaden inny człowiek nigdy nie doświadczył. Strach przed czymś większym i straszniejszym, niż mógłby sobie kiedykolwiek wyobrazić. Czuł to, a to sprawiło, że na moment sam zaczął się bać. Fakt, że nie wie, czego się boi, nie miał znaczenia.
- Obserwacja nie będzie konieczna - stwierdził Lucyfer. - Jeśli potrzebuje teraz czyjegokolwiek nadzoru, to jest to psycholog, a nie pielęgniarki w szpitalu.
Ratownik spojrzał na niego niepewnie. Wyczuł w nim coś innego, być może nawet zrozumiał, że nie ma do czynienia ze zwykłym śmiertelnikiem, ale oczywiste było, że nie powie tego na głos. Lucyfer wyczuł jednak u ratownika coś w rodzaju lęku. Lęku przed nim. Kiedyś lubił to uczucie - widzieć strach, jaki budzi w ludziach, ale teraz... teraz był inny.
- Niech ją zbadają - zaproponował Dan, a Lucyfer spojrzał na niego z wyrzutem.
- Widzisz w jakim jest stanie? - spytał, a on skinął głową.
- I dlatego proponuję, aby ją zbadali, dla pewności, że wszystko jest w porządku.
- Jest - powiedział krótko i stanowczo.
- Skąd wiesz? - spytał, widocznie na niego wściekły. Lucyfer wiedział, że Dan najchętniej wykrzyczałby słowa "Jesteś Diabłem" jako argument, że nie ma prawa głosu w tej sprawie, ale wiedział też, że tego nie zrobi. Po pierwsze, nikt by mu nie uwierzył, a po drugie, nawet ktoś taki jak Dan zauważył, że coś nie jest po staremu, że w Lucyferze coś się zmieniło.
- Bo jedyny wiem, co się właśnie stało, więc jeśli mógłbyś... - no tak, jego przerośnięte ego pozostało bez zmian.
Ratownik i Dan spojrzeli na Lucyfera zaintrygowani.
- To może nam powiesz? - zapytał Dan i w tym momencie Lucyfera naszła ogromna ochota, aby przyłożyć mu w twarz. Powstrzymał się jednak, z uwagi na Chloe, która wciąż się trzęsła. - Bo gdyby wszystko było w porządku, to nie trzęsła by się z zimna.
- Nie trzęsie się z zimna, tylko ze strachu, idioto.
- Ze strachu przed czym? - Lucyfer nie odpowiedział, więc Dan podszedł bliżej, zmuszając tym samym Lucyfera do wstania. - Przysięgam, że jeśli to twoja sprawka...
- Akurat z tym co ją spotkało, nie miałem nic wspólnego - zapewnił go.
- Czyżby? - spytał Dan, który zaczął tracić nad sobą kontrolę. - Pięć dni temu umarła, potem nagle ty znikasz bez śladu na kilka dni, po czym pojawiasz się na pogrzebie, wyglądając jak jakiś pobity menel i mówisz mi, że pogrzeb był błędem i chwilę później... Chloe się budzi. Dalej twierdzisz, że nie miałeś z tym nic wspólnego?!
- To, że miałem wpływ na jej powrót, nie znaczy, że ja jej to zrobiłem - bronił się Lucyfer.
Dan ironicznie skinął głową i zagryzł wargę.
- Nie masz za grosz honoru.
- Wypraszam sobie! - powiedział ostro Lucyfer.
- To dlaczego przyszedłeś tu w takim stanie? - nie odpuszczał Dan. - Dlaczego nie okażesz szacunku?
- Komu? - mężczyzna rozłożył ręce, co było jednoznaczną odpowiedzią. - Zapomniałeś, że jestem z nim bliżej niż ktokolwiek inny?
- I chyba nikt nienawidzi go bardziej niż ty.
- Wyobraź sobie, że trochę się pozmieniało i... - nie dokończył, bo w tym momencie Chloe straciła przytomność.
Wymienili porozumiewawcze, przestraszone spojrzenia.
- Jedziemy do szpitala - powiedział stanowczo Dan.
- Jedziemy do szpitala - zgodził się Lucyfer.
----------------
W końcu udało się wstawić rozdział o sensownej godzinie :D
Dziękuję za 194 miejsce w rankingu fanfiction!
Dla zainteresowanych - przypominam, że jutro ruszam z Rushem.
CZYTASZ
Hi, it's Devil
FanfictionZnudzony władaniem Piekłem Lucyfer postanawia udać się do Los Angeles, aby rozpocząć nowe życie. Jako właściciel klubu nocnego Lux, udziela przysług, przez co ma opinię uczynnego. Pomaga detektyw Chloe Decker w kolejnych śledztwach, a także próbuje...