Rozdział 14

24 3 3
                                    

Ich oczom w nowym pomieszczeniu ukazał się obraz, dwoje zakochanych zamkniętych w różach. Drzwi za nimi zatrzasnęły się. Oprócz nich w pomieszczeniu nie było żadnej innej drogi ucieczki.

Ib rozejrzała się po pomieszczeniu. Z lewej strony gąszcz żółtych róż a z prawej ogromne czerwone łóżko. Nie było żadnej kartki czy tabliczki. Dziewczyna była sfrustrowana tym faktem.

Podeszła do łóżka. Pamiętała inne, czarne. Wiedziała w tedy, że coś złego mogło się wydarzyć. Raz nawet położyła się w nim. Zobaczyła tylko jakieś wspomnienia i była coraz bardziej senna. Jednak wstała. Chciała wrócić do domu.

To łóżko różniło się też odczuciami. Tamto wołało "jesteś zmęczony, połóż się". To było bardziej grzeszne. Gdy przymknęła oczy mogła zobaczyć parę kochanków lgnących ku sobie. Ich ciała splecione przy sobie. Poczuła czyjąś rękę na swojej. Lekko dotykał ją wędrując ręką coraz wyżej.

Odwróciła się i spojrzała mu w oczy. Na jego twarzy malowało się wahanie i ból. Jakby chciał coś zrobić ale nie mógł równocześnie. Był rozbity. Jednak to było silniejsze od niego. Przysunął swoją twarz blisko jej. Zanim zrobił to co chciał cichutko wyszeptał jej coś. Nie dosłyszała jego słów.

Musnął leciutko jej wargi. Coś go powstrzymało i odsunął się. Kątem oka dostrzegł obrazy. Obrazy na których widnieli kochankowie.

- Musimy się stąd wydostać. - Widział zmieszanie i zdziwienie na jej twarzy ale przytaknęła skinieniem głowy.

Jednak pokój nie chciał ich wypuścić. Drzwi się nie otwierały. Z kołdry zaczęła wychodzić postać. Coś przypominało kobietę z obrazu ale z obciętymi nogami oraz dłońmi. Wydawała z siebie odgłos przypominające charczenie. Ib zauważyła na łóżku kluczyk. Wskazała na niego Garremu.

Mężczyzna szybko rzucił jej "zajmę się nią". Ib miała już zaprotestować jednak było za późno. Garry pobiegł na drugi koniec pomieszczenia wołając i próbując zwrócić na siebie uwagę kobiety. Zadziałało. Kobieta rzuciła się na mężczyznę z dziwnym piskiem paraliżującym człowieka. Ib na chwilkę przystanęła łapiąc się za głowę. Bolało. Fioletowłosy spojrzał na nią zaniepokojony ale ten ułamek wystarczył by wróg podbiegł i rzucił chłopaka na ścianę. Nastolatka zdążyła w tym czasie podbiec i zabrać kluczyk. - Garry! - Pożałowała krzyku. Pożałowała, że pozwoliła mu odejść. Chłopak leżał nieprzytomny na ziemi. Postać odwróciła się i zasyczała w stronę dziewczyny.

- Czerwona... - Powiedziała ochrypłym głosem. Zdziwiło to bohaterkę. Kobieta nagle uśmiechnęła się i zniknęła. Garry leżący pod ścianą poruszył się sycząc z bólu. Ib podbiegła do niego. - Garry, nic ci nie jest?

- Nie krzycz tak, różyczko. - Powiedział próbując wstać. Młoda dziewczyna podbiegła do niego i złapała go w pasie by mógł się o nią podeprzeć. - Nigdy więcej mnie tak nie zostawiaj. - Powoli podeszli do drzwi i otworzyli je.

Tym razem był to drobny ogród z fontanną pośrodku. - Odpocznijmy moment. - Zaproponowała dziewczyna kładąc rannego na ziemi.

_____________

OKEJ, wracam do pisania, ale musicie mi dać czas bym sobie przypomniała plany do tego opowiadania, bo już nic prawie nie pamiętam ;_;

Różany ogród (Wolno Pisane)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz