31.12.2010

598 84 71
                                    

- Na serio myślisz, że impreza to dobry pomysł? - zapytałem ze zwątpieniem, pomagając ustawiać Amy ostatnie miski z przekąskami na stole.

- Błagam cię Tyler, trzeba jakoś zabłysnąć w szkole. - zachichotała, przestawiając półmiski, aby wszystko zmieściło się na stole.

- Ile osób zaprosiłaś? - zapytałem, stając obok niej.

- Nie wiem. - zachichotała. 

- Czy ty już coś piłaś? - chwyciłem ją za ramię i odkręciłem przodem do mnie, zmuszając, by na mnie spojrzała.

Nie odpowiedziała mi, tylko ponownie zachichotała i wyrwała się z mojego uścisku, by uciec  do kuchni.

Westchnąłem cicho i usiadłem na kanapie znajdującej się najbliżej mnie, sprawdzając godzinę na telefonie. 17:45 Za kilkanaście minut mieli pojawiać się pierwsi goście. Nadal nie wierzyłem, że Amy zdecydowała się zorganizować imprezę sylwestrową. To było totalnie nie w jej stylu. Zawsze była raczej szarą, cichą myszką. W sumie to dlatego tak dobrze się dogadywaliśmy. Gdy tylko dowiedziałem się o jej sylwestrowych planach od razu zgłosiłem sprzeciw, nie byłem bowiem duszą towarzystwa. W dodatku, mimo, że raptem 30 dni wcześniej skończyłem już 17 lat nigdy jeszcze nie byłem na żadnej imprezie. To po prostu nie były moje klimaty. Szczerze mówiąc nadal nie bardzo docierało do mnie jakim cudem się tutaj znalazłem.

Drgnąłem, gdy usłyszałem dzwonek do drzwi. Zerknąłem na Amy, która cała w skowronkach już pędziła do drzwi, by przywitać pierwszych gości. Pokręciłem tylko głową i wstałem, kierując się do kuchni po coś do picia, w duchu modląc się, by pozostałe 6 godzin zleciało mi jak najszybciej, obawiałem się jednak, że okażą się one być najdłuższymi godzinami w moim życiu.

*

22:38 Westchnąłem cicho, dopijając pozostałą w kubeczku wodę i chowając telefon do kieszeni. Tak jak się spodziewałem, były to najnudniejsze godziny w moim życiu. Chociaż teraz nie było już tak źle. Nawet zabawnie było oglądać upitych ludzi ocierających się o siebie na środku salonu, wyglądających jak w jakiś konwulsjach, które chyba miały być namiętnym tańcem. 

Poczułem, jak kanapa po mojej lewej stronie ugina się, dlatego też oderwałem swój wzrok od komedii rozgrywającej się przede mną i przeniosłem go na intruza, który usiadł obok mnie.

 - Cześć, jestem Josh. - powiedział chłopak, wyciągając w moją stronę dłoń.

- Tyler. - odpowiedziałem, ściskając jego rękę.

Zmierzyłem chłopaka wzrokiem. Miał dość.. alternatywny wygląd. W jego uszach znajdowały się czarne tunele, włosy miał pofarbowane na, wyblakły już, niebieski kolor, dodatkowo jego prawa ręka całkowicie pokryta była tatuażami. Zacząłem się zastanawiać, skąd do diaska Amy zna tego człowieka.

- Jesteś znajomym Amy? - zapytałem, marszcząc brwi.

- Kogo? - zapytał ze śmiechem, wypijając zawartość trzymanego kubeczka do dna.

- Amy, organizatorki imprezy. - powiedziałem, a raczej wykrzyczałem, biorąc pod uwagę to, że całe pomieszczenie wręcz trzęsło się od basów głośnej muzyki.

- Ahh. nie, przyszedłem tutaj z Brendonem. - powiedział, wskazując na dwójkę obściskujących się pod ścianą chłopaków.

- Brandonem.. - powiedziałem, patrząc we wskazanym kierunku.

- Urie. Ten bliżej ściany. - powiedział, śmiejąc się słodko.

- Ahh. - odpowiedziałem tylko, chowając twarz w dłoniach, czułem bowiem, że na policzki wstępuje mi już ciemnoczerwony rumieniec.

sylwestrowa noc |joshler|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz