Rozdział 12

190 24 0
                                    


Kiedy Harry się budzi czuje na sobie promienie słońca. Powoli dociera do niego gdzie się znajduje i co wydarzyło się dzień wcześniej, a na jego twarzy powoli formuje się uśmiech. Otwiera oczy wdychając swój nowy ulubiony zapach. Czuje się wyspany jak nigdy. Powoli siada i przeciera twarz dłońmi. Rozgląda się i teraz widzi, że pokój Louisa jest utrzymany w bardzo ciepłych kolorach i panuje w nim zaskakujący porządek. Harry ma wrażenie, że jest prawie nie używany. Na podłodze zauważa swoje ubrania, które zostawił wczoraj w łazience, co oznacza, że Louis musiał wejść do pokoju, kiedy Harry już spał, a świadomość tego sprawiła, że serce Harry'ego zabiło szybciej.

Zsuwa się z łóżka i sięga po swoje rurki i zakłada je. Zmienia również bluzkę, a koszulkę Louisa po dłuższym zastanowieniu składa i odkłada na jego biurko. Wychodzi z pokoju i kieruje się po schodach na dół i do kuchni. Zastaje tam talerz z jajecznicą na stole i brak Louisa. Jego brzuch warczy, więc decyduje się usiąść i zjada śniadanie ze świadomością, że mogło nie być jego i Louis będzie zły. Był jednak zbyt głodny, żeby się tym przejmować.

Kiedy kończy słyszy trzask drzwi i niebieskooki pojawia się w kuchni chwilę później. Jest ubrany w dresy i koszulkę, którą Harry pamięta, że wyjmował wczoraj z szafy.

-Wreszcie wstałeś– mówi i zabiera talerzyk Harry'ego, po czym wrzuca go do zmywarki.

-Gdzie byłeś? – pyta Harry, a Louis marszczy brwi.

-To nie jest twoja sprawa – mówi, a Harry spuszcza głowę. Wygląda na to, że Louis nie ma już tak świetnego humoru.

-Odwiozę cię do domu – mówi, a Harry szybko unosi głowę. Tak szybko? Miał nadzieję, że spędzą ze sobą trochę więcej czasu.

-A-ale...

-Chodź. Nie mam czasu – mówi i wychodzi, a Harry wzdycha i bezradny rusza za nim. Nie chce się narzucać i czuje się źle z tym, że Louis właściwie go wyrzuca, ale nie może temu zaradzić. Miał nadzieję, że wszystko inaczej się potoczy. Wydarzenia z wczorajszego dnia wskazywały na poprawę ich relacji, ale może Harry'emu tylko się tak wydawało.

W samochodzie nie rozmawiają wcale. Louis widocznie nie ma na to ochoty, a Harry milczy, bo nie chce mu się narzucać i niepotrzebnie go denerwować, bo to mogłoby wszystko zniszczyć.

Kiedy podjeżdżają pod jego dom zauważa szczupłą postać wchodzącą akurat na werandę. Dopiero po chwili rozpoznaje w niej Kendall i mentalnie wymierza sobie policzek. Całkowicie o niej zapomniał i ignorował ją przez cały ten czas. Wystawił ją, kiedy umówili się kilka dni temu i od tego czasu nie odzywał się do niej, przez co teraz czuje się źle i chce ją przeprosić. Spogląda na Louisa, który wydaje się, że również ją zauważa i zaciska usta w cienką linie, co lekko dziwi Harry'ego.

-Dzięki, że mogłem u ciebie zostać – mówi, kiedy zatrzymują się na podjeździe. Louis patrzy ponad nim na Kendall, która teraz patrzy na nich w samochodzie.

-To moja przyjaciółka, mogę was... - zaczyna Harry, jednak nie jest mu dane skończyć.

-Muszę jechać – mówi prosto, więc Harry wysiada, bo co innego mógłby zrobić? Zatrzaskuje drzwi, a Louis od razu odjeżdża, na co się krzywi.

-Harry! – słyszy i odwraca się szybko.

-Kendall, hej – mówi i podchodzi do niej. Odchrząkuje i uśmiecha się lekko, czego ona nie odwzajemnia. Widzi, że jest zła, ale też zmartwiona.

-Boże, myślałam, że coś ci się stało. Nie odzywasz się od kilku dni!

-Wszystko w porządku, przepraszam – mówi Harry spuszczając głowę. Jest mu przykro i czuje się głupio z tym jak ją potraktował.

Walking in the Wind (larry stylinson)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz