Rozdział 5

206 22 5
                                    


Następnego dnia Harry wciąż myślał o słowach Kendall. Ta opinia była ostatnią rzeczą jakiej się spodziewał. Nie przeszkadzało mu bardzo to, że Louis mógł palić czy pić. Mnóstwo osób to robi, to ich sprawa. Jednak nie mógł zrozumieć tego, że Louis wykorzystuje dziewczyny. Nie cierpiał tego w ludziach. Polubił jednak Louisa i nie mógł pozbyć się go ze swojej głowy. Czuł się naprawdę dziwnie i nie wiedział co powinien ze sobą zrobić. Około siedemnastej postanowił wyjść na spacer. Czuł się lepiej, poza tym jakiś czas temu wziął leki i nareszcie zaczęły działać. Ubrał swoje czarne rurki i nie wiedzieć czemu wybrał biały t-shirt Louisa. Wcześniej poinformował Desa o wyjściu. Zmartwił się, jednak nie zabronił mu wychodzić. Harry postanowił wreszcie zwiedzić najbliższy park. Jest tu już dwa tygodnie, a był tylko w sklepie, Mc'Donaldzie i bibliotece z Kendall.

Wtedy słyszy klakson i podskakuje ze strachu. Obok niego zatrzymuje się znajomy samochód, a odsłaniająca się szyba ukazuje twarz Louisa. Harry natychmiast przygryza wargę i odwraca głowę.

-Hej – niebieskooki odzywa się pierwszy. –Masz ochotę się przejechać?

-Uch, nie, nie za bardzo – odpowiada Harry i znów rusza. Starszy chłopak jednak nie odpuszcza i powoli jedzenie obok niego.

-No dalej! Będzie fajnie!

Cisza.

-Wsiadaj Harry!

Cisza.

-Będę tak za tobą jechał, aż się zgodzisz – namawiał go, a Harry przekręcił oczami i wreszcie się zatrzymał.

-Gdzie? – zapytał. Louis tylko wzruszył ramionami. Chłopak zagryzł znów wargę, a kiedy ich oczy się spotkały już wiedział, że nie potrafi odmówić. Okrążył samochód i wsiadł na miejsce pasażera, od razu zapinając pasy.

-Nie boisz się, że jestem psychopatą, który wywiezie cię poza miasto i zabije? - zapytał straszy chłopak ruszając.

-Gdybyś był psychopatą, który zabija już dawno bym nie żył. Jednak owszem, boję się, że wywieziesz mnie gdzieś i zostawisz – opowiedział Harry zgodnie z prawdą. W odpowiedzi dostał jedynie dziwny uśmieszek i przełknął ślinę. W tej chwili zaczął robić się niespokojny. Louis natomiast jechał coraz szybciej i coraz dalej. Nim się zorientował byli już na obrzeżach Manchesteru.

-Czekaj, gdzie my jedziemy? – zapytał rozglądając się. Jechali pustą drogą, a wokół roztaczał się zielony las. Harry zaczął wariować. A jednak, Louis jest psychopatą i właśnie wywozi go na odludzie, żeby go zabić.

-Louis wypuść mnie!

-Spokojnie, nic ci nie zrobię.

-Gdzie jedziemy? –zapytał. –Odpowiedz mi!

-Zobaczysz – usłyszał jedynie w odpowiedzi. Westchnął i oparł się o szybę. Najwyżej zginie i stanie się to z jego własnej głupoty. Po co w ogóle wsiadał do tego samochodu?

Spojrzał w górę na niebo. Było już ciemno, a pierwsze gwiazdy zaczęły się już pojawiać. To sprawiło, że Harry jeszcze bardziej się martwił.

Wreszcie skończył się las i Louis skręcił na kamienną dróżkę, którą wyjechali na puste pole porośnięte zieloną trawą i milionami kolorowych kwiatów. Harry pomyślał, że nawet jeśli zginie, to to piękne miejsce aby umrzeć.

Zatrzymali się i Louis po prostu wysiadł, więc Harry zrobił to samo. Jedyne światło dawał im blask księżyca w pełni i światła samochodu Louisa. Zielonooki zaczął się rozglądać, a na jego twarz wpełzł uśmiech.

Walking in the Wind (larry stylinson)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz