Rozdział 7

192 19 0
                                    


Przepraszam za nieobecność, nie mam usprawiedliwienia na swoje lenistwo. 




Następnego dnia, kiedy Harry się budzi od razu chce znów zasnąć. Z nadzieją sięgnął po telefon, ale nie czekały na niego żadne wiadomości, ani nieodebrane połączenia. Mógł się tego spodziewać.

Choć nie miał na to ochoty, zmusił się do zejścia z łóżka, ponieważ była już trzynasta. Założył pierwsze lepsze dresy i wyszedł z pokoju. Z daleka słyszał krzątaninę w kuchni i to przywiodło mu na myśl, że powinien zadzwonić do Anne. Dawno nie rozmawiali.

-Oh, wstałeś- usłyszał, kiedy wszedł do pomieszczenia. Uśmiechnął się krzywo i odsunął sobie krzesło aby usiąść.

-Dlaczego nie jesteś w pracy? – zapytał Harry, podpierając głowę o dłoń, łokieć kładąc na stole.

-Mam dziś nockę. Poradzisz sobie, prawda? – upewnił się Des stawiając przed nastolatkiem talerz.

-Jasne – mruknął chłopak, po czym zaczął jeść makaron z pesto, ponieważ była już pora obiadu.


***

  

Po posiłku Harry pozmywał naczynia i poszedł do swojego pokoju. Ponownie sprawdził telefon, ale zastała go pustka. Westchnął i zdecydował się na prysznic, żeby się rozbudzić. Spędził więc w łazience następną godzinę, myjąc się i wreszcie zajmując włosami, które zaniedbał ostatnimi czasy. Lubił swoje loki, wiec musiał się o nie troszczyć.

Ubrał wygodne dresy i koszulkę i postanowił obejrzeć film. Jak zwykle nie mógł się zdecydować, ale ostatecznie wybrał „Pamiętnik". Wiedział, że to typowo babski film, ale miał to gdzieś. Może nawet chciał popłakać. Przynajmniej mógłby zwalić swoją rozpacz na zakończenie, czy coś.

Z filmu nie zapamiętał wiele, ponieważ co chwilę przeglądał telefon. Musiał się upewnić, że na pewno dobrze działa i że nikt do niego nie dzwonił.

Kiedy skończył oglądać, postanowił zadzwonić do mamy, która odebrała niemal od razu, jakby tylko na to czekała.

-Oh, Harry, właśnie miałam dzwonić. Co słychać? Jak się bawisz?

-Świetnie – prychnął sarkastycznie, na co usłyszał odchrząknięcie, więc westchnął. –Jest w porządku. Co u ciebie?

-Nic ciekawego, praca, dom. Brakuje mi ciebie, synku – powiedziała wywołując uśmiech na jego twarzy. Też tęsknił.

-To ty mnie tu wysłałaś – roześmiał się. Zachichotała.

Rozmawiali jeszcze około dwudziestu minut, po czym musiała iść, ponieważ pierwszy raz od dawna umówiła się na wspólny wieczór z koleżankami. Wyglądało na to, że tylko on zostanie sam.

Odłożył telefon, a jego brzuch zawarczał, więc ruszył do kuchni. Zrobił sobie kanapki i jadł je, kiedy Des wpadł do kuchni aby się pożegnać i wybiegł z domu. Harry nawet nie zorientował się, że była już ósma. Zabrał jedzenie i postanowił pooglądać telewizję. Rozłożył się wygodnie na ogromnej kanapie i okrył nogi kocem, po czym włączył jeden z talkshow.

Jego telefon zaczął brzęczeć w jego pokoju około dwudziestu minut później. Na początku postanowił to zignorować, ale po chwili podskoczył jak oparzony, zdając sobie sprawę, że to mógł być Louis. I to był Louis.

-Halo? – odetchnął w słuchawkę, po tym jak prawie złamał sobie kark, wywracając się w progu drzwi swojego pokoju.

-Harry? Uhm, wszystko okej? – zapytał lekko zdezorientowanym głosem.

-Jasne – mruknął, dysząc.

-Super. Właśnie wyjeżdżam z domu, będę u ciebie za najwyżej dziesięć minut – powiedział, a oczy Harry'ego rozeszły się w zdziwieniu.

-Co? A-ale jak to? Po co? Co będziemy robić? – zapytał zdenerwowany.

-Zabieram cię na imprezę.

-Ale...

I wtedy się rozłączył.

Harry stał w szoku tylko przez chwilkę, myśląc nad wszystkim co usłyszał, po czym zerwał się z miejsca i przebiegł przez pokój zdejmując koszulkę. Rzucił ją w kąt i otworzył szafę. Wiedział, że nie ma wiele czasu, więc po prostu chwycił czarną, obcisłą bluzkę i czarne rurki i szybko się przebrał. Potem poszedł do łazienki, gdzie uczesał włosy, dziękując Bogu, że wcześniej się nimi zajął. Umył zęby dwa razy i pewnie zrobiłby to znów gdyby nie dzwonek do drzwi. Złapał telefon i portfel, włożył vansy i pobiegł, aby otworzyć.

Louis stał oparty bokiem o próg. Miał na sobie białą koszulkę i jeansy, a jego włosy zaczesane były w górę, co było niesamowicie proste, ale wyglądało świetnie, więc Harry po prostu zaniemówił.

-Cześć – powiedział starszy chłopak, a na jego ustach błąkał się uśmieszek. Harry odchrząknął.

-Uh, cześć. Ja...

-Świetnie wyglądasz – pochwalił Louis, a zielonooki poczuł, że jego policzki robią się purpurowe.

-Dziękuję, ty też wyglądasz... Um, świetnie – powiedział i od razu skarcił się w myślach. Louis się zaśmiał.

-Super. Chodźmy, musimy podjechać jeszcze po kilka osób – powiedział, po czym odwrócił się i ruszył, a Harry szybko zamknął drzwi kluczem i pobiegł za nim.

-Uh, Louis ...– zaczął, ale ten siedział już w samochodzie, więc młodszy chłopak wsiadł na miejsce obok.

-Louis...

-Tak?

-Ale dlaczego? –zapytał.

-Cóż, to oni zaproponowali tę imprezę, a ja lubię prowadzić...

-Nie, nie o tym mówię – przerwał Harry, a niebieskooki spojrzał na niego i przez chwilę patrzyli na siebie w ciszy. –Dlaczego zabierasz mnie ze sobą?

Harry powiedział to bardzo cicho, jakby bał się odpowiedzi. Może rzeczywiście tak było.

-Ja... - zaczął Louis. –Chciałem po prostu pokazać ci jak powinieneś spędzać swoje wakacje.

Po tym z uśmiechem odpalił silnik i ruszyli. Znów zapadła cisza, ale nie na długo, ponieważ Harry miał zbyt wiele pytań.

-Po kogo jedziemy? Gdzie będzie impreza? O której wrócimy? Czy tam będą narkotyki?

-Hej, spokojnie – zaśmiał się Lou. –Kilkoro moich znajomych, polubisz ich. Impreza będzie u Jacka, innego kolegi i oczywiście będą narkotyki, ale nie musisz robić niczego, czego nie chcesz.

-To dobrze – mruknął spięty, wyginając lekko usta. Nie był pewien czy wyjście z Louisem było dobrym ruchem. Nie czuł się dobrze na imprezach. Poza tym Louis był na niego zły i nie chciał z nim rozmawiać, a teraz nagle chce spędzić z nim wieczór? To wydawało mu się zbyt dziwne.

Nagle poczuł ciepłą dłoń na swoim kolanie i z zaskoczeniem spojrzał na chłopaka.

-Jeżeli chcesz mogę cię odwieźć do domu, ale po prostu pomyślałem, że będziesz chciał się trochę zabawić – powiedział Louis zerkając na niego. W jednej chwili wszelkie zmartwienia opuścił Harry'ego i uśmiechnął się lekko.

-W takim razie na imprezę – mruknął, na co usłyszał śmiech.


Walking in the Wind (larry stylinson)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz