Rozdział 21

141 14 0
                                    


Harry doskonale pamięta swój pierwszy pocałunek. Nie jest to coś, o czym byłby w stanie zapomnieć. Na minus dla niego.

Miał piętnaście lat i zrobił to z blondynką, która była od niego o głowę wyższa. Nie planował tego i też się tego nie spodziewał. Byli kumplami, wyszli do kina, co zdarzało się już wcześniej. Tym razem było jednak inaczej, ponieważ Jade zachowywała się dziwnie już od początku. Cały czas zakręcała swoje długie włosy na palcu, przygryzała wargę, chichotała i kiedy na nią patrzył odwracała wzrok. Harry nie wiedział co się dzieje, nie znał się na tych sprawach, więc postanowił to ignorować. Po seansie odprowadził ją do domu, a ona długo nie chciała wejść do środka, inicjując luźną pogawędkę. Tego również nigdy nie robiła.

Po raz pierwszy tego wieczoru normalnie patrzyła mu w oczy. Harry stwierdził, że może nawet zbyt długo. Więc w końcu pochylił się z zamiarem cmoknięcia jej policzka, kiedy ona nieznacznie się przesunęła i trafił na jej usta. Odskoczył od razu, czerwieniąc się, po czym wybuchł śmiechem. Przeprosił ją i zaczął tłumaczyć, że nie miał zamiaru zrobić TEGO, ale ona wyglądała na bardzo wkurzoną. W końcu nawrzeszczała na niego, wyzywając go od „żałosnych dupków" i pobiegła do domu. Harry niczego nie rozumiał, a ona nigdy więcej się do niego nie odezwała. Teraz Harry wiedział wszystko i za każdym razem, kiedy sobie o tym przypominał wstydził się tak bardzo, że miał ochotę się schować.

Nie ma pojęcia dlaczego ta scena odtwarza się w jego głowie, kiedy pozwala się całować Kendall, stojąc gdzieś na chodniku w Manchesterze. Znów, nie było to coś, czego się spodziewał, tym jednak razem zaskoczyło go to tak bardzo, że po prostu stał, nie robiąc nic.

Kiedy wreszcie wróciła do niego świadomość sytuacji i złapał Kendall za ramiona, po czym odsunął ją od siebie, było już za późno. Auto Louisa już dawno z piskiem zniknęło za zakrętem.

Dopiero w tej chwili zdał sobie sprawę z tego, że Louis ich widział. Louis się wkurzył, wcisnął gaz, zniknął zanim Harry zdążył zrobić cokolwiek, żeby to zatrzymać.

-Harry? Ja... -usłyszał słowa Kendall i oszołomiony spojrzał na jej twarz.

-Ja... - zaczął również, po czym przełknął ślinę. –Przepraszam... Ja... Ja muszę iść...

-Ale Harry! Przecież...

-Nie Kendall...

-Naprawdę mi się podobasz Harry – powiedziała, patrząc na niego błagalnie, a on pokręcił głową, czując, że zaraz wybuchnie płaczem.

-Ja kocham kogoś innego Kendall – powiedział, a ona cofnęła się o krok, jakby ją właśnie spoliczkował.

-Ty...

-Muszę iść – przerwał jej i ruszył biegiem w przeciwnym kierunku zanim zdążyła odpowiedzieć.

Próbował ułożyć w swojej głowie dobry plan, jednak wszystko stało się zbyt skomplikowane. Nie może iść do domu Louisa, gdzie domyślał się, że go znajdzie. To zbyt daleko, a on, umówmy się, nie jest urodzonym biegaczem. Musi wrócić do domu, poprosić Desa o pieniądze, złapać autobus i jakoś się do niego dostać. To jest jedyne wyjście.

Tak więc ponad piętnaście minut później był przed domem. Wbiegł do środka, zostawiając drzwi otwarte.

-Des! – krzyknął wbiegając do kuchni. Nie było go tam. Usłyszał jego wołanie na górze, więc pobiegł w tamtym kierunku. –Des!

-Harry? Co się dzieje? – zapytał, wychodząc ze swojego gabinetu.

-Potrzebuję...Pieniędzy...Na autobus...Szybko – powiedział, z trudem łapiąc oddech.

Walking in the Wind (larry stylinson)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz