Epilog

248 15 11
                                    


 Nie mam słów. Po prostu dziękuję, za każdy głos, komentarz, wyświetlenie, cokolwiek, co sprawiło, że kontynuowałam to opowiadanie mimo wszystko. 

P.s.: Polecam włączyć sobie coś nastrojowego. Wybór pozostawiam wam.



Londyn, 31 grudnia 2012 r.

Drogi Lou,

Dziwnie jest mi dziś pisać do Ciebie.

Jest sylwester. Ostatni dzień tego roku. Myślę, że zapamiętam go na zawsze. Zbyt wiele się wydarzyło, aby teraz o tym zapomnieć. Wyobraź sobie, że to za Twoją sprawą.

Chciałbym jednak zachować jakąś kolejność w tym wywodzie, więc powrócę do początku.

To ostatni list jaki do Ciebie piszę. Sto trzydziesty dokładnie. Tyle dni minęło od mojego wyjazdu z Manchesteru. Od ostatniego razu, kiedy Cię widziałem.

Pewnie zastanawiasz się, dlaczego zdecydowałem przestać. Musisz wiedzieć, że to nie była łatwa decyzja. Te listy, pisane przeze mnie każdego dnia, były dla mnie terapią, lepszą od jakiegokolwiek psychologa. Nie wyobrażam sobie wstać jutro z myślą, że nie będę mógł opisać Ci swojego dnia. Wydawało mi się, że mimo że się nie widzimy, wciąż wszystko o mnie wiesz. Chciałem, żebyś wiedział co u mnie.

Prawda jest taka, Lou, że nie wiesz nic o tym jak naprawdę wyglądały te sto dwadzieściadziewięć dni. Wszystko, o czym pisałem było kłamstwem. Chciałbym robić te wszystkie rzeczy. Chciałbym móc tak szybko powrócić do normalności.

Ale nie potrafiłem.

Więc jak mijają mi dni w uzależnieniu od Ciebie?

Zbyt wolno, gdy myślę, że spotkam Cię przechodząc przez ulicę. Że znów prawie mnie potrącisz, a ja przestraszę się i pozwolę Ci odwieźć się do domu. Że znów poczuję Twój zapach. Że znów poczuję się bezpiecznie z Twoimi ramionami wokół mnie. Że spojrzę Ci w oczy i zobaczę w nich wspomnienie o mnie. Że chociaż wpadniesz na mnie przez przypadek gdzieś na ulicy, a ja złapię Cię za rękę i powiem, że nic się nie stało.

Świadomość, że nic z tego się nie wydarzyło i pewnie nie wydarzy dobija mnie za każdym razem, kiedy we mnie uderza.

Moi przyjaciele odpuścili wypytywanie mnie o to, co się stało po miesiącu. To bardzo boli, wiesz? Świadomość jak bardzo ich odtrąciłem. Ale nie potrafiłem inaczej. Byłeś moim najlepszym przyjacielem, którego nie mogłem zastąpić nikim innym.

Cholerny paradoks. Jak to się stało, że w tak krótkim czasie tak bardzo się w do Ciebie przywiązałem? Mieliśmy tak niewiele, ale to nam wystarczało.

Myślę, że zgubiły mnie twoje oczy. Tego błękitu nie zapomnę nigdy.

Powoli zacząłem się oswajać z myślą, że niektórzy po prostu są na chwilę. Może i najpiękniejszą w życiu. Tą jedyną, do której będzie się wracać każdej nocy, mimo że ostatnie pozostawione spojrzenie w końcu wyblaknie. Trzeba iść dalej, Lou. Wreszcie to zrozumiałem. Muszę iść po nowe chwile. Po nowy początek. To, że nie wyszło, nie oznacza, że zawalił się świat. To nie była nasza wina. To nie tak, że nie było nam pisane. Nie ma przypadkowych spotkań, a ludzie nie wkraczają do naszego życia od tak. Zostałeś mi dany, aby ubogacić moje życie, aby mnie uświadomić, coś zmienić. I tak cholernie Ci dziękuję za to, że dałeś mi szansę, aby dostrzec coś nowego. Nie masz pojęcia jak wdzięczny jestem za to, że byłeś moją najpiękniejszą chwilą, do której mogę teraz powracać.

Walking in the Wind (larry stylinson)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz