25.

338 13 2
                                    

Wychodzimy ze stadionu od tyłu. Na parkingu zebrały się tłumy. Ludzie liczą jeszcze na to, że zdążą zdobyć autograf czy koszulkę. Reporterzy szaleją. Niby jest już ciemno, ale lampy błyskowe skutecznie oświetlaja okolice. Przechodzę koło kamer obojętnie, nie robię żadnych głupich min czy podobnych rzeczy. Na murawie i tak za bardzo się wygłupiałem. Mendes znowu zacznie gadać, że nie stosuje się do zasad które ustaliliśmy. Długo by wyjaśniać. Po prostu Cristiano znany ludziom nie jest mną. Jest wytworem całego sztabu ludzi, którzy dbają o mój wizerunek.
Wsiadamy drużyna do autokaru. Nie dziwi mnie to, ze co spotkanie bus jeździ do naprawy. Jak tłum rozwscieczonych ludzi wali w pojazd jest to nieuniknione. Wchodzę ostatni jak zwykle, ale nie dlatego, ze się spoznilem czy coś, po prostu muszę wejść ostatni lub pierwszy, taki jestem. Siadam w ostatnim rzędzie. Patrzę przez okno, fani mi machaja. Jak zwykle bawię się z nimi i tu się chowam, tu pokazuje zza zasłony. Wkładam czarno-złote słuchawki z Roc by Ronaldo na uszy i podlaczam do laptopa. Ruszyliśmy, nareszcie. Jestem wykończony i jedyne o czym marzę to położyć się do łóżka. Wyjerzdzamy z miejsca postojowego i czekamy aż szlaban się podniesie. Zielone, ruszamy. Patrzę się przez szybę. Lubię to robić gdy rozmyslam. Nagle dostrzegam Oli i Ali oddalajace się od tłumu kibiców. Od razu wstaje z siedzenia i biegnę przez korytarz. Przeskakuje przez noge Sergio.
- Gdzie tak pedzisz idioto? Prawie wyjebałes się na ryj. Nie mogę pozwolić by członek mojego zespołu był na zwolnieniu, bo wybił sobie te piekniutkie ząbki!- krzyczy na mnie kapitan
- Zamknij się - odburknalem
- Ramos, co się dziwisz, że tak pędzi, pewnie zapomniał żelu z szatni. - śmieje się Pepe a z nim po chwili cały zespół. Nawet kącik moich ust delikatnie się uniósł.
Podbiegam do kierowcy i mówię podniesionym głosem:
- Proszę zatrzymać autokar!
- Nie mogę. Jesteśmy na środku drogi.
- Mówię że ma Pan zatrzymać autokar i to już! - krzyczę. Nie sądziłem że będę zdolny wydrzeć się tak na kierowcę. Później go przeprosze. Kupię mu nowego Iphona i zapomni o wszystkim. Mężczyzna zdenerwowany zatrzymuje pojazd. Każę otworzyć drzwi i wybiegam z autokaru. Eskorta policyjna nie wie, o co chodzi. I dobrze. Zawsze się wtracaja, przez nich żyje w ciągłym schemacie. Dziennikarze nie dają mi dobiec do celu, ale zdolności wymijania zawodników przydają się nie tylko na boisku. Podbiegam do Oliwi i jej przyjaciółki.
- Hej, czemu się nie przywitalyscie? - mówię śmiejąc się i poprawiam kołnierzyk koszuli.
- Wiesz, przebicie się przez taką liczbę ochrony i krzyczacych kibiców to nie bułka z masłem.
- Nie jem bułek i nie smaruje ich masłem- odslaniam rząd białych zębów- dobra nie musicie przepraszać. Na co czekacie? Biegnijcie do busu, bo zaraz odjedzie bez nas. - chwycilem je obie za ręce i ruszyłem biegiem we wskazanym kierunku. Nagle coś ciągnie mnie w kierunku ziemi. Oli musiała się potknac. Kucam koło niej.
- Nic Ci nie jest? - pytam ze zmartwieniem. Ostatnio mi pomogła, a teraz przeze mnie moglo jej się coś stać.
- Chyba zwichnelam kostkę - mówi marszcząc się z bolu.
Biorę delikatnie w ręce jej drobną noge. Przyglądam się uważnie spuchnietemu miejscu.
- Na moje oko masz rację. - Nie pytając o pozwolenie biorę ja na ręce i truchtam w kierunku pojazdu a za nami wystraszona Ali - musi to jak najszybciej obejrzeć lekarz. -Oliwia probuje cos powiedziec, ale nie pozwalam jej dojsc do slowa.-Nie wykrecisz się, mam obsesję na punkcie zdrowia innych.
- Okej, Okej. Zrobię co tylko będziesz chciał, tylko proszę, wejdzmy już do tego autokaru, bo wszyscy się na nas gapia. Czuję sie trochę niezręcznie.
- Nie przyzwyczailas się do tego? W końcu jesteś narzeczoną Horana. - mowie uśmiechając się

- Z Niallem nie mam takiej rozrywki. Zazwyczaj staramy unikać się tak dużych skupisk ludzi. - mówi

- Kurde, to ja wam zazdroszczę. Nawet gdy ubiorę perukę i te różne duperele jestem rozpoznawany. Jedynie przebranie bezdomnego odstraszyło ode mnie ludzi - mówię uśmiechając się na te wspomnienia. Wchodzimy powoli do autokaru

- Możemy jechać! - krzyczę do kierowcy i idę w kierunku ostatniego rzędu pojazdu. Tam Oli spokojnie będzie się mogła położyć.

- Ooo.. Cris przyprowadziłeś dupy. Irina tym razem Ci nie odpuści.. - mówi śmiejąc się Pepe.

Jestem kim jestem, i nic tego nie zmieni...Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz