26.

293 11 0
                                    

Wysiadamy z autokaru. Jesteśmy już pod ośrodkiem szkoleniowym. Chlopaki wybiegaja z pojazdu i od razu zabieraja sie za świętowanie. Marcelo wyciąga z plecaka szampana i od razu otwiera napój. Przez jakiś czas piana wylatuje z butelki, a gdy tylko przestaje piłkarz pije z gwinta alkohol.
- Vamos! Wygraliśmy!! Vamos! - krzyczy Brazylijczyk skacząc koło wszystkich, zatrzymując się na mnie. - Za wygraną! - mówi Marcelo upijajac kolejny łyk. Następnie podaje mi butelkę do ręki. Przychylam szampana by napić się alkoholu. W końcu wygraliśmy Derby Madrytu! Należy mi się chyba, co nie?
- Ej, ej, ej! Gwiazduniu, co to ma być? - mówi doktorek zabierając mi butelkę.- Idziesz na badania, nie możesz być nawalony.
- Nawet mały lyczek? Taki maciupenki..? - po tych słowach medyk skarcil mnie wzrokiem.
- Jest sprawa, remontuja mój gabinet, więc.. bedziesz musiał iść do szpitala publicznego. - ledwo skończył a ja już mu przerwalem.
- Sobie chyba ze mnie żartujesz?! Nie wytrzymam w tym cyrku ani sekundy!
- Spokojnie, mój znajomy, ordynator, przyjmie Cię od razu.
Nie nie nie, on sobie kpi. Jeśli myśli, ze moja noga tam stanie, to się grubo myli.
- Słyszałem, ze Sergio bierze wolne, a to oznacza, ze Real zostanie bez kapitana.. Jeśli okarze się ze coś Ci jest i nie zagrasz, bo wcześniej nie wykryjemy problemu, to szansa na zostanie liderem Ci przepadnie..- mówi kiwajac glowa.
- To mogę już jechać? - pytam, śmiejąc się.
Na szczęście Mendes wcześniej zadzwonił po holownik, by przywiózł mi Mercedesa GLE Coupe AMG S. Gdyby nie on, musiałbym zamawiać taksi, a co gorsza, jeździć komunikacja miejska. W sumie mogłoby to być ciekawe doświadczenie, ale zbyt ryzykowne. Może innym razem..
- To co? Jedziemy zbadać twoją kostkę? - zwracam się do dziewczyny.
- Wiesz, ja nie jestem super sławna i na przeswietlenie będę czekała wieki, więc chyba po prostu pojadę do hotelu i zrobię sobie opatrunek. Z resztą i tak już mniej boli. A poza tym nie zostawię Ali z tymi debilami. - mówi wskazując na grupę piłkarzy. Ja też ich tak nazywam, więc nie pogniewam się o to.
- Za to ja jestem, jak to powiedzialas, super sławny i zalatwie Ci przeswietlenie zanim zauważysz. O Ali się nie martw, pojedzie z nami, prawda? - patrzę na nieśmiała brunetke.
- Jasne. -mowi dziewczyna. Patrzy się w ziemie. Muszę coś wykombinowac, by poczuła się pewniej w mojej obecności.
- Cris, serio nie ma takiej potrzeby. Sam fakt, ze zalatwiles nam hotel, na który nigdy by nas było stać dużo dla mnie znaczy. No i jeszcze ten mecz dzisiaj...- Oli wyraźnie nie rozumie, ze jestem zbyt wyczulony na wszelkie kontuzje.
- Nie ma gadania, jedziecie ze mną. Sam nie wytrzymam w tym szpitalu. - mówię, patrząc się na dziewczyny poważnym wzrokiem. - Skoro kwestie badania mamy już za sobą, mam jeszcze jedno pytanie. Zmienilybyscie coś w tym hotelu oprócz cen? - pytam, ciekawy reakcji dziewczyn.
- Nigdy w życiu. Wszystko jest na najwyższym poziomie. Czemu pytasz? To hotel jakkiegos Twojego znajomego? - pyta się z wyraźnym podekscytowaniem w oczach.
- No więc.. nie wiecie jak nazywa się ten hotel? - pytam z uśmiechem. Ta sytuacja na prawdę mnie rozsmieszyla.
- Nie, nie wiem jak nazywa się ten hotel. A jeśli nie przestaniesz robić wrażenia, ze się z nas smiejesz, to sobie pójdziemy i będziesz musiał sam siedzieć, w jak Ty to nazwales, tym całym cyrku. - Oli wyraźnie broni swojego honoru.
- Spokojnie, po prostu zastanawiam się, jak można nie zauważyć wielkiego złotego napisu CR7.-mówię otwierając szarego mercedesa pilotem. - A teraz wsiadac. Z tego co wiem w tej chwili jest najmniejszy ruch, koniec pory odwiedzin. - otwieram bagażnik i wrzucam do środka swój plecak. Kompletnie zapomniałem o tym, ze w środku od ponad tygodnia leży zestaw koszul od BOSS'a. Będą całe pogiete, Kaśka mnie za to zabije.
Siedzimy juz w pojeździe. Gdy odpalam silnik Oli mówi:
- Więc mówisz, ze ten hotel jest twój? Może przy okazji załatwisz mi badanie u okulisty, mój wzrok widocznie się pogorszyl, a na badanie na NFZ będę czekała wielki. Widziałaś ten napis? - pyta się swojej przyjaciółki.
- Nie. Widocznie właściciel się nie postarał i zrobił za małe logo. - odpowiada jej Ali.
- Z takimi uwagami nie do mnie, ja tylko wylozylem pieniądze i zaprojektowalem parę pomieszczeń. - mówię podnosząc ręce do góry jak więzień, którego właśnie zgarniaja gliny. - Radzę zapiac pasy, nie lubię wolnej jazdy. - mówię szybko ruszając z miejsca parkingowego.
Jazda przebiega spokojnie. Wbrew moim oczekiwaniom nie sledzila nas masa reporterów. Dziewczyny cały czas obserwowaly rozswietlony Madryt. Tak na prawdę życie w tym mieście zaczyna się dopiero noca.
Gdy już parkuje na szpitalnym parkingu Oli zadaje mi pytanie, którego jeszcze chyba nikt mi nie zadał, dla wszystkich moich znajomych jest to oczywista odpowiedz.
- Powiedz szczerze, ile mandatów już dostałeś za taką jazdę?
- Może jeden by się znalazł, ale to z przed kilku lat. Zwykle podpisuje się policjantom na zdjęciu, a nie na mandacie. - mówię wychodząc z samochodu. Idziemy w kierunku drzwi wejściowych, kiedy to słyszę pierwsze piski ludzi. Wchodzimy głównym wejciem. Boże, jak ja dawno nie byłem w takim miejscu jako pacjent. Podchodzę do recepcji. Za ladą stoi wysoka blondynka, która uśmiecha się na mój widok.
- Dzien dobry. Jesteśmy umowieni z ordynatorem. Gdzie go znajdę? - mówię do kobiety patrząc jej w oczy.
- Pierwsze piętro, sala 47. Mam małą prośbę.. mógłby Pan podpisać mi się? - pyta podekscytowana podając mi kartkę.
- Nie ma sprawy. - mówię szybko składając podpis na skrawku papieru. Dopiero po jakimś czasie orientuję się, że kartka nie była pusta. W górnym rogu widniał rząd dziewięciu cyfr. Znając życie to numer telefonu.
- Czy mi się wydawało, czy na tej kartce było coś napisane? - pyta się mnie brunetka.
- Nadawalabys się na gliniarza. Jesteś strasznie dociekliwa. - mówię starając się odejść od tematu, ale wiem że przy Oli jest to nieuniknione. - Coś może tam pisalo, nie zwróciłem na to szczególnej uwagi. - patrzę się na ziemię. Kuzwa, teraz to sam się wpakowalem. Przy dziewczynach mogę się wyluzować, a przez to zapominam o podstawach swojej "gry aktorskiej".
- Sciemniaj sobie dalej. Ja i tak wiem swoje. Na bank widziałeś, co tam jest napisane.
- To był numer telefonu, okej? Wkurwia mnie takie zachowanie. Baby nie rozumieją, ze nie robi to na mnie wrażenia. Chyba myślą ze mi się nudzi i poszukuję kochanki. - powoli robię się wściekły, ale jestem opanowany. - Niektóre kobiety chyba myślą, ze to one muszą zdobywać facetów. Sparzylem się nie raz w takich relacjach. Próbuje podchodzić do tego z dystansem, część mojej pracy. - mówię patrząc na dziewczyny. Jesteśmy już pod gabinetem ordynatora. Pukam do drzwi i nie czekając na pozwolenie wchodzę do środka.
- Dobry. Ja z polecenia doktora Mariano.
- Tak, pamiętam, wspominał mi, ze jeden z zawodników wpadnie na badania. - starszy mężczyzna wstaje od biurka i ściska moją dłoń. - Te młode damy z Panem?
- Tak. Jedna z nich ma prawdopodobnie skrecona kostkę. Prosiłbym, aby zajeto się nią w pierwszej kolejności.
- Czyli dla dziewczyny przeswietlenie..
- Nie. Przeswietlenie i cały kompleks badań. - przerywam mężczyźnie.
- Dobrze. Dla Pana rezonans magnetyczny i reszta pozycji z maila od klubowego doktora?
- Tak. Mam małą prośbę, po badaniu niech fizjoterapeuta obejrzy jej noge i niech czaruje. Mięśnie są napięte, z resztą komu jak komu ale lekarzowi nie muszę tłumaczyć. - mówię uśmiechając się. Po jego reakcji na ten gest wiem, ze jest już mój. Fanów Realu znajdzie się w każdym zakątku świata, a w Madrycie jest ich od cholery.
Po Oli przychodzi pielęgniarka, a Ali czeka gdzieś na korytarzu. Ja czekam w gabinecie na jakiegoś laskawego doktorka, który się mną zajmie. Oni na prawdę mają tak mało lekarzy? Chyba ktoś będzie musiał wspomóc ich finansowo.. . Po jakimś czasie przychodzi do mnie młoda kobieta w fartuchu lekarskim. Momentalnie zatrzymała się w drzwiach, gdy zobaczyła, kogo ma dzisiaj badac. Gdy chwila ciszy minęła kobieta odezwała się do ordynatora:
- Gdzie jest pacjent, ten nie cierpiący zwłoki? - nawet ona się domyśla, ze taki ktoś jak ja nie leczy się za państwowe pieniądze.
- Stoi przed Panią. - mówię uśmiechając się do dziewczyny i podchodząc do niej. Może poczuje się pewniej siebie. - Może przejdźmy na Ty? Cristiano jestem. - mówię do kobiety. Przez chwilę widziałem, jak drapie skórki paznokci.
- Amelia.. jestem stazystka i dopiero się uczę, nie wiem czy powinnam zająć się.. Tobą. - nie jest pewna siebie. Szkoda, lubię pracować z ludźmi, którzy nie boją się mnie skrytykować i normalnie ze mną rozmawiać! Czy ja na prawdę jestem jakimś kosmita? Wiem, ze ludzie się śmieją, ze jestem z innej planety, bo to nie możliwe osiągać takie wyniki jak ja przez tak dlugi czas. Ale bez przesady! Jestem na planecie Ziemia, traktujcie mnie jak Ziemianina, a nie Boga. No dobra.. przyznam, ze lubię czuć się lepszy od innych i wzbudzać podziw i respekt. Ale tylko czasem.
- Rezonans jest wolny, może od tego zaczniemy? - pyta się mnie dziewczyna. Ona na serio jest chyba za raz po studiach.
- To Ty tu jesteś lekarzem, mnie sie nie pytaj. - mówię śmiejąc się. Widzę, ze na jej twarzy również zawitał lekki uśmiech.
Idziemy do wskazanej przez nią sali. Ona z operatorem są w pomieszczeniu obok, kiedy to ja leżę w tej tubie. Huczy tam nie do opisania! W naszej klubowej siedzibie rezonans chodzi o wiele ciszej! I jak ja mam tu wytrzymać tak dlugi czas?!
Gdy badanie dobiegło końca słyszę w glosnikach, ze mogę wyjść z pomieszczenia. Wykonuje polecenie. Przed gabinetem czekam, aż Amelia przyjdzie z omowionymi wynikami rezonansu magnetycznego. Ile to jeszcze potrwa? Z zamyślenia wyrywa mnie głos Oli.
- Już po badaniach?
- Nawet nie jestem w połowie. Trafiła mi się jakas praktykantka. Szkoda słów. - mówię - Załatwić wam taksówkę? Nie wiem ile to jeszcze potrwa.
- Nie trzeba, poczekamy z tobą. Słuchaj Cris... chciałam Cię przeprosić za moją wscipskosc. Masz prawo do swojego życia, a ja nie powinnam się tak zachowywać. - mówi szczerze. Musiała się przejąć tym, jak zdenerwowalem się na jej wcześniejsze pytanie.
- Kobieto, nie denerwuj mnie. Nie masz za co przepraszać. Po prostu byłaś ciekawa, a ja źle zaareagowalem. Co do mojego życia, praktycznie go nie mam. Moim życiem żyje miliony ludzi. Czasem nawet obcy człowiek wie o mnie rzeczy, o których sam nie byłem świadomy. To ja Cie powinienem przeprosic. Zle sie zachowalem, ale przy Was.. mogę być sobą. Mieć normalne reakcje, a nie być tym debilem Cristiano, którego wykreowaly media i moi agenci. O, widzisz? Teraz też jestem tym dupkiem. Gadam i gadam jak na jakimś wywiadzie, ale to z przyzwyczajenia. - mówię odwracając się w drugą stronę. Ta cała Amelia idzie z koperta w ręce.
- Przepraszam, mogę Ci przerwać rozmowę? Chciałabym omówić wyniki rezonansu. - widzę, jak trzęsą jej się ręce.
- Mów, nie mam nic do ukrycia przed koleżanką. - po chwili dodaje patrząc na Oli. - I tak się wszystkiego dowie.
- Dobrze.. . No więc nie widzę.. eee..nie widzę obrażeń wewnątrz czaszkowych, ale niepokoi mnie to coś przy skroni..
- To nic takiego, pamiątka z pracy. - mówię z lekkim uśmiechem. - Możemy zacząć kolejne badanie, spieszy nam się.
- Uno momento, tylko wezmę kartę magnetyczną z recepcji do sali. - lekarka biegnie po schodach. Widzę, jak potknela się o kogoś noge, ale złapała równowagę. - Możemy zaczynać. - mówi cała zdyszana otwierając drzwi. - Zapraszam do środka.
Wchodzę z lekarka do środka. Ona siada przy komputerze i zapisuje tam coś.
- Hmm.. od czego tu zacząć? - myśli na głos
- Może tak od badań o podłożu neurologicznym? - sugeruję. Przecież po to tu właśnie przyjechałem.
- No dobrze.. - mówi. Bierze do ręki latarkę i święci mi nią po oczach. Nie tak blisko! Ona chce, żebym stracił wzrok?! Potem bierze jakiś zestaw igielek i nakuwa mnie nimi po stopach i dłoniach. Nie zdziwię się, gdy będę miał całe skarpetki we krwi. Gdy skończyła stukac młotkiem po moich kolanach mówi:
- Teraz chciałabym Cię osluchac. Masz trochę za mocno dokrwiony mózg.. - jeśli ma to coś wspólnego z sercem i moim plucami.. Ściągam z siebie podkoszulek, by mogła przyłożyć stetoskop do mojej klatki piersiowej. Kobieta miała już przeprowadzić badanie, ale się zawahala.
- Spokojnie, nie gryze! - śmieje się z lekarki. Po chwili przykłada zimne narzędzie do mojego ciała. Widzę, ze robi to bardzo ostrożnie. Po chwili robi zdziwiona minę i wielkie oczy.
- Przepraszam, ale coś mi tu nie pasi. - mówi bardzo głośno. Ona na serio chcę żebym stracił wszystkie zmysły? - Serce bije trochę nie miarowo, nie jest to nic poważnego, ale w tym przypadku.. grasz w piłkę nożną? Prawda? Jak można to robić z chorym sercem?! - kolejna baba, która zna mnie tylko z okładek magazynów i portali plotkarskich.
- Jak byłem nastolatkiem wykryto u mnie arytmie serca. Co prawda miałem zabieg, ale nigdy tego w 100% nie wyleczymy. - Po operacji zawsze wszystko było w porządku, nie rozumiem, czemu coś "źle działa". - Mam pytanie. Czy może mieć to związek ze stresem i zdenerwowaniem?

Jestem kim jestem, i nic tego nie zmieni...Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz