30.

226 9 1
                                    

Rano budzą mnie krzyki. Co tu się do licha dzieje? Szybko ubieram szorty i pół nagi zbiegam po schodach.
- Ale ja na śniadanie chce to co tata! - krzyczy mój syn.
- Nie możesz jeść tego samego. - Kasia próbuje mu tłumaczyć, ale jak widać bez skutku.
- Przepraszam że wam przerwę w tej jakże emocjonującej rozmowie, ale o co chodzi? - mówię przecierajac oczy wierzchem dłoni.
- Cristiano chce zjeść to co ty na śniadanie. Nie rozumie, że to mu zaszkodzi.
- Oj synek synek.. słuchaj no. - mówię przykucajac obok niego. - Nie możesz zjeść tego samego, bo do mojego jedzenia pani Kasia dodaje specjalne odżywki. Jak byś coś takiego dostał, to od razu na twarzy wyskoczyłyby Ci wielgasne pryszcze. - palcem dotykam czubek jego malutkiego noska. - Ale jak chcesz, to możemy razem zjeść po nalesniku z dżemem. Okej?
- No dobrze. - Mowi przykucajac mnie.
- Teraz daj tacie buziaka. - mówiąc to nadstawiam policzek. Junior od razu składa na nim pocałunek. - Zaraz przyjdę. - idę po schodach na górę. Biorę szybki prysznic i ubieram wcześniej przyszykowane dla mnie rzeczy. Jak ja dawno nie wychodziłem na dwór w dresach. Dzisiaj na szczęście to nadrobie. Po chwili wracam do syna i gosposi na śniadanie. Minęło w miłej atmosferze. Nawet Kasia się do nas dołączyła. Powoli zaczynam dostrzegać, że zaczyna czuć się tu jak we własnym domu. Młody jak zwykle chciał ubrać się podobnie do mnie, ale gospodyni miała inne plany. Wchodzę z synem do garażu.
- To jakim autem dzisiaj jedziemy? - pytam się. I tak domyślam się, na jaki model padnie wybór.
- Bugatti!!- otwiera szufladę i wyciąga z niej odpowiednie kluczyki. Normalnie samoobsluga.
- Znowu? No dobrze. To co? Ścigamy się? - gdy pada słowo wyścig od razu wystartował jak rakieta. Ma to po mnie. Oczywiście daje mu fory, w koncu to moja pociecha, ale nie nawidze przegrywać. Wszyscy, którzy mnie znają, to wiedza.
- Pierwszy!! - mówi cały rozpromieniony.
Wsiadamy do pojazdu. Cristiano od razu przyłączył radio na swoją ulubioną stacje. Gdy jesteśmy w połowie drogi słyszę dzwoniący telefon.
- Wujek Mendes dzwoni. - informuje mnie syn.
- Jak chcesz to odbierz. - mówię zadowolony. Nie chce mi się z nim gadać. Jest dla mnie jak przyjaciel, w pewnym sensie nawet zastąpił mi ojca, ale czasem działa mi na nerwy. - Tylko daj na głośnomówiący.
- Cześć wujek! - krzyczy do słuchawki.
- Dzień dobry mały. Możesz dać mi tatę?
- Tata prowadzi auto, ale jest na glosniku, spokojnie możesz mówić. On Cię słucha, ja to wiem. Dzisiaj był grzeczny.
- Tata był dzisiaj grzeczny? A co takiego zrobił, że tak uważasz?
- Zjadł naleśniki z dżemem i masłem orzechowym.
- No to faktycznie był grzeczny. - Jorge mówi to z sarkazmem. Dostanie mi się za to opierdziel. - Cristiano, pamiętaj: chowaj się. Po tej ostatniej akcji z tym autem..
- Spokojnie, na razie jedzie za mną tylko tuzin dziennikarzy. - uśmiecham się pod nosem.
- Mówiłem, że masz się nie ujawniać. Przez parę dni zostań niezauwazony...
- To jest niemożliwe. - przerywam mu.
- Spruboj chociaż trochę nie rzucać się w oczy. Przyda Ci się to.
- Spokojnie dziadku, nie denerwuj się tak, bo dostaniesz zmarszczek.
- Aveiro! - mówi, a ja gestem każe rozlaczyc się synowi. Gdy jesteśmy jakieś 500 metro przed brama widzę Jamesa w swoim czerwonym audi.
- Ścigamy się z Jamesem? - pytam syna szturchajac go łokciem.
- Taaak!
Dociskam gaz i Podjeżdżam do Rodrigueza. On wyczuł moje zamiary i przyspieszył, ale na marne. W czym takie audi może być lepsze od Vayrona Super Sport? Od razu go wyprzedzam i korzystam z tego, że droga się zweza. Teraz on mnie już nie wyprzedzi. Podjeżdżam pod szlaban, który otwiera się od razu. Tłumy ludzi próbuje przebić się do ośrodka, ale na marne ich starania. Czasem wydaje mi się, że nasza baza jest lepiej strzeżona niż biały dom. Gdy parkuję na parkingu telefon znowu do mnie dzwoni:
- Cris, chowaj się. To bardzo ważne. Nie widzielo Cię za dużo osób?
- Nie, spokojnie. Mogę iść na trening, czy obawiasz się ze za dużo ludzi mnie ujrzy.
- Nie pyskuj. - gdy to mówi oboje zaczynamy się śmiać. Odkładajac telefon do kieszeni czuję kolejne wibracje.
- Halo? - mówię.
- Cris, my już jesteśmy pod ośrodkiem szkoleniowym.
- Super, już po was idę. - wskazuje palcem na Benzeme idacego w naszym kierunku i mówię do syna bezdzwiecznie: biegnij do Karima.
- Okej... i Cris jeszcze jedno. Przywiezlismy twojego wielkiego fana. Nie będziesz zły jak weźmie udział w treningu? Bardzo mu zależy. Strasznie chce cie poznać.
- Im nas więcej tym lepiej. - oby pozwolili mi wpuścić taka ilość osób. I tak czasem mam problem z tym, żeby wziąść syna ze sobą.
- A i jeszcze jedno.. jest gejem, a ty mu się podobasz.
- Będzie ciekawie. - mówię uśmiechając się sam do siebie. W sumie mam paru znajomych geji, ale jeszcze nie poznałem żadnego, któremu bym się podobał. - Dobra, czekajcie przy wejsciu. Już po was biegnę.
- Okej. - Oli roztacza się. Od razu zauważam nieodebrana wiadomość od Mendesa: kryj się. Ten koleś na serio ma jakąś paranoje. Ciekawe czy martwi się tak samo o swoją córkę.
W oddali widzę grupkę ludzi. To pewnie oni. Ciekawe czy ochroniarz mnie wypuści. Przeskakuje przez szlaban i od razu postawny mężczyzna przyczepil się do mnie.
- A gdzie pan się wybiera, panie Ronaldo?
- Ja tylko po znajomych.
- Masz zgodę od Pereza?
- Jeszcze nie.. ale mi nie odmówi. Z resztą jak każdy.
Idę do Oli i reszty.
- Siema. Trafiliście bez problemu? - pytam z uśmiechem.
- Tak, było okej. Na szczęście nie było korków, bo inaczej byśmy się spoznili przez tego lalusia. - dziewczyna wskazuje na Zayna.
- Moja wina, że lubię dobrze wyglądać? - cały ja. Normalnie moje słowa..
- Nieważne. Cris, to jest Janusz.
- Hej! - młody chłopak krzyczy, na co Oliwia reaguje śmiechem.
- Hej. - mówię podając mu rękę. Ciekawe czy ją później umyje. - Może chodźmy już? W końcu jestem w pracy, nie chciałbym się spóźnić. - mówiąc to pokazuje na umiesnionego ochroniarza.
- My tu jesteśmy tylko gośćmi. Ty decydujesz co robimy. Oczywiście my to wykonujemy w granicach zdrowego rozsądku. - brunetka szeroko się uśmiecha. Idziemy do budynku, w którym panuje gwar. Nie tak jak ostatnim razem, gdy dziewczyny były tu z chłopakami. Co chwila ktoś gdzieś biegnie i przekrzykuje siebie nawzajem.
- Rozumiem że wszyscy chcecie ćwiczyć? - pytam
- Po to tu przyszedłem.- mówi Zayn uśmiechając się.
- No jasne! - krzyczy.. Jak mu tam było? Janusz? Janusz gej - Okej. Haha! Sam zrymowalem. Teraz na pewno zapamiętam jego imię.
- Kolejny trening? Nie wiem jak ty Oli ale ja z przyjemnością. - Ali zabrała głos.
- No jasne, że tak. Tamtym razem był niezły ubaw. Więc teraz z całą drużyna będzie jeszcze lepiej.
- Wicie.. my z chłopakami musimy rozgrzać się tak na maksa. Bez urazy, ale nie wiem czy dacie radę. Jak chcecie możecie spróbować, w razie czego usiadziecie na chwilę na ławce. Prez pierwsza godzinę nie poswiece wam za dużo czasu. Jak skończę z drużyną od razu z chłopakami zajmiemy się wami. Mam nadzieję, że rozumiecie.
- No jasne ze tak. To twoja praca. To tak jakbym wepchala się na próbę przed koncertem chłopaków.. w sumie robiłam to. No ale nie brałam w niej udziału. Po prostu siedziałam. Powiesz nam jak skończycie i wtedy się przyłączymy.- gdy Oli kończy mówić zza rogu wychodzi Perez ubrany jak zwykle w garniak. Sam prezes klubu we własnej osobie. Idę w jego stronę. Gdy wyciągam rękę w jego kierunku po chwili ją cofam. Podnoszę ją do wysokości czoła i wykonuję tak zwanego daba. Po tym od razu podaje mu rękę w normalny sposób.
- Dzień dobry Cristiano. Jak ma się moja gwiazda?
- Hej. Wszystko u mnie dobrze..
- Nie pytałem o ciebie. Ale jak wszystko u ciebie wporzadku.. - przerywa mi.
- Aaa.. dobra, wiem o co chodzi. - mówię to z uśmiechem. - Pana gwiazdka ciężko pracuje. A tak z innej beczki przeprowadzilem znajomych. - mówię wskazując na grupę.
- Cristiano! - Perez podnosi na mnie głos.
- To może lepiej pójdę już na trening. - mówię klepiac go po ramieniu i gestem ręki przywołując Zayna z resztą. Widzę, ze szybko witają się z Florentino.
- Może jednak powinniśmy sobie pójść? Ten facet nie był za bardzo zadowolony ta wiadomością że tu jesteśmy. - mówi Oli z wyraźnym przygnębieniem.
- Nie, absolutnie! Jest po prostu zły na to, że co chwile ktoś do mnie przychodzi. Zobaczy mojego syna i od razu zmieknie mu serce. Mały zacznie mu opowiadać o Irinie to Perez od razu będzie w siódmym niebie. Jest jego pupilką. Czasem mam wrażenie, że to właśnie bardziej lubi ją niż swojego najdrozszego piłkarza. - po tych słowach biorę kluczyki do szatni gosci z wieszaka do ręki i kręce nimi w ręce.
- Plan jest taki. Teraz pojdziecie się przebrać. Potem macie do wyboru trzy wyjścia. Możecie podzielić się na grupy, jedni zrobią to, inni to. No więc możecie pójść na siłownię i robić co wam się żywnie podoba, oprócz wrażenia na sprzęt z czerwonymi kartkami. Inna opcja polega na tym, że usiadziecie na trybunach i podziwiacie mnie w pracy. - mówiąc to uśmiecham się. - A dla tych bardziej odważnych.. możecie się od razu przyłączyć i robić z boku to co my.
- Ja wybieram trening z wami. - mówi Zayn. - No co? Myślisz, że nie dam sobie rady. - po reakcji Oli na jego deklaracje chłopak pyta się brunetki.
- Dokladnie tak. - dziewczyna śmieje się i zwraca się do mnie. - To Junior tu jest?
- Niestety, skradnie mi całe show. Ostatnio bardzo go zaniedbalem, a on tak uwielbia oglądać nasze treningi. Nie miałem serca mu odmówić.
- Ma się nim kim zająć? Bo jeżeli nie to ja bardzo chętnie zrezygnuje z części treningu i się nim zajmę.
- Zazwyczaj siedzi z nim babcia, ale nie ma jej dzisiaj z nami. Ale spokojnie, mały rozkochal w sobie wszystkich. Przyklei się do medyków, którzy przez cały czas będą zanudzac medycznymi ciekawostkami. Potem będzie bawił się w trenera i takie tam. Nie rezygnoj z zabawy, nie po to cie zapraszalem, żebyś się nim opiekowała.
- Jeżeli jest podobny do tatusia to nie powinnam się z nim nudzić. A poza tym to dla mnie przyjemność. Na prawdę mogę zrezygnować z tej waszej rozgrzewki, a potem dołączę do zabawy. Może przy okazji dowiem się czegoś ciekawego.
- Boże.. czuję się tak.. niezręcznie? Dobra, masz za to u mnie duża kawę i specjalnie dla ciebie zjem najbardziej kaloryczne ciasto jakie tylko znajdziesz. - mówię otwierając im szatnie. - Po lewej dziewczyny, a w pomieszczeniu po prawej faceci. Tylko ubierzcie ten zestaw z fioletowym krótkim rękawkiem. Na miłość boska w tej chwili jest 25 stopni. Co będzie za dwie godziny wolę nawet nie myśleć. Dziewczyny, pokażcie chłopakom co i jak. Ja musze juz lecieć. Eee.. Janusz, a ty co chcesz robić? - błagam, tylko bez podtekstow myślę.
- No przecież nie mógł bym przegapić możliwości treningu z wami! - mówi z entuzjazmem.
- No to ruchy, ruchy! Nie ma na co czekać! - gdy to mówię opuszczam pomieszczenie i udaje się w kierunku szatni dla wyjściowej jedenastki. Biegnę do pomieszczenia. Cholera! Do rozpoczęcia zająć zostało mi 10 minut. Zidane mnie zabije. Wchodzę do naszej szatni, która jest o wiele bardziej pokazna od tej dla gości. Co poradzić, w koncu to tu przebieraja się największe gwiazdy dla Pereza - My.
- Gdzie ty byłeś?! Myśleliśmy że już nie przyjdziesz. My wszyscy jesteśmy już dawno gotowi. - mówi Ramos.
- Prawda. Nawet blilismy się o twoja szafkę! - Pepe kładzie rękę na sercu w geście przysięgi.
- Ważne, że już jestem. Tak jak to mówi Zidane.. - mówię przybierajac idealnie wyprostowana sylwetkę.
- Nie ważne jest to co było. Liczy się to, co przed nami. - mówimy wszyscy. Po chwili śmiejemy się ze wspólnej parodii trenera. Szybko zakładam na siebie klubowe czarne spodenki i zawiazuje buty.
- Chłopaki zaczynamy. Za 20 sekund widzimy się na boisku. - Zinedine wszedł do naszego "królestwa". Nie mając już czasu biorę do ręki fioletowa bluzę i wychodzę z pomieszczenia. Przez tunel wchodzę na murawę bez koszulki. W oddali widzę Karoline. Teraz pewnie nie może posiąść się z radości. Ciekawe czy myśli, że nie zauważyłem jak robi mi po kryjomu zdjęcia. Ta kobieta mnie rozwala. Przy niej nie da się nie nudzić.
- Cristiano, to nie pokaz mody ani sesja zdjęciowa. Możesz się już ubrać. - Francuz zwraca mi uwagę.
- Naprawdę? Byłem przygotowany na zdjęcia.. no trudno. - odgryzam się z sarkazmem. Zakładam na siebie czarną, przylegajaca do ciała kamizelkę, która ma monitorować różne parametry życiowe i na przykład to, ile kilometrów przebieglem. Na to wkładam fioletowa bluzę. Wzrokiem odnajduję Zayna i podchodzę do niego.
- Chodź bliżej trenera. Wbrew pozorom nie gryzie, chociaż wygląda groźnie. - mówię śmiejąc się.
- Wolałem trzymać się na dystans, żeby nie narazić swojej pięknej buźki. - odpowiada żartobliwie Zayn.
- Zycie wśród tyłu narcyzow jest takie ciężkie. Chyba zmienię przyjaciół. - słyszę głos Oli i automatycznie się do nich odwracam.
- Coś mówiłaś? Tak też myślałem. - śmieję się.- mały siedzi z Karoliną na trybunach. Rozumiesz.. oboje mi kibicuja. - kiwam głową w kierunku juniora.- Proszę Cię o jedno. Ratuj mojego syna od tej wariatki! Wystarczy że warzywa się na mnie. - mówię udawajac desperacje.
- Jasna sprawa, już biegnę. Mama tyko nadziej, że zlituje się i sobie pujdziecie. Bo nie wytrzymam gadania tej wariatki. Nie znam jej za dobrze ale i tak jej nie lubię.- gdy kończy to mówić od razu idzie z Ali we wskazanym kierunku.
- No dobrze panowie. Dzisiaj popracujemy nad przyspieszeniem i podaniami. Ostatnio to u was leży, a szczególnie u Ciebie James.
- Masz rację trenerze. Przez Jamesa nie dochodzą do mnie piłki, bo źle podaje. - mówię poprawiając bluzę.
- O tobie Cris nie będę już mówić. Tyle okazji do strzału zmarnować.. . - Wiem, że tak nie uważa. Chce po prostu pokazać, że nie da sobie wejść na głowę. - To do roboty! Raz! Raz! Trzy razy po 500 metrów. - Zizou motywuje cala drużynę. - Ronaldo, ściągnij ta bluzę. Coś mi się robi jak na ciebie patrzę. W taki upał? Przesada!
- Mi jest tak dobrze. - mówię odbiegajac. Staram się dostosować tempo do możliwości Zayna. Domyślam się, że za dużo nie biega. Po chwili dokleja się do nas Marcelo.
- Krystyno, mordo moja! Ścigamy się?
- Później będzie na to czas. I tak nie wygrasz. - śmieję się.
- Taa. O Hej! Ty to pewnie Zayn Malik o ile się nie mylę? Będziesz świadkiem mojego zwycięstwa nad Cristiano. - mówi Brazylijczyk.
- A co jak będzie remis? - pyta się Malik.
- Nie będzie. Prześcigne go na pierwszej prostej. - mówię. Przebieglismy już jedne kółko.
Zostały jeszcze dwa.
- Biegasz trochę czy raczej trzymasz się zdala od sportu?
-Żadko biegam. Raczej siedzę na siłowni, jeżeli tylko mam oczywiście czas. - odpowiada.
- Ostatnia prosta! Scigamy sie na trzy Cris. Raz.. trzy! - krzyczy. To nie fair! Pominal dwa. Szybko rozpedzam sie do maksimum. Marcelo jest przede mna, ale tylko daltego, ze oszukiwal. Zmuszma nogi do szybszej pracy. Zaczynam wyprzedzac malpoluda i.. jestem pierwszy!
- I co? Z królem nie wygrasz! - mówię mierzwiac jego afro. Te włosy na serio mnie intryguja. - Jak nie możesz złapać oddechu to wykonaj skłon w przód. Wdech nosem, wydech ustami. I pod żadnym pozorem nie siadaj na ziemi. - mówię do Zayna widząc, że trudno mu się oddycha i że jest cały czerwony.
- Myślałem, że nie jest ze mną tak źle. Cuż myliłem się. - mówi z dużymi przerwami. -Muszę się za siebie wziąć bo na koncertach będzie źle.
- Spokojnie, nie było tak źle. Przebiegles bez przerwy 1,5 kilometra, szacun. - podsumowuję.
Teraz przyszedł czas na rozgrzewkę ogolnorozwojowa w biegu. Podczas truchtu powtarzamy za trenerami różne czynności takie jak okrezne ruchy ramion, skip-a, -b, -c i -d, skretosklony i różne cuda. Po rozciąganiu przyszedł czas na dziada.
- To co? Nasza ulubiona gra? - pytam całej drużyny.
- Może odpuscmy sobie dzisiaj dziada? - proponuje Modric.
- To co będziemy robić? Biegać w kolko jak te sztywniaki z Barcelony?- pyta się Rodriguez.
- Papuga - mówię.
- Jestem za! - mówi kapitan
- Co to w ogóle ta cała papuga?
- Taka nasza gra. Polega na tym, że jeden z nas wykonuje jakąś sztuczkę z piłką i podaje footballowke do osoby obok tak, aby ta nie spadła na ziemię. Osoba, która ją otrzyma musi powtórzyć trick, a potem wykonać inny i podać piłkę dalej. Zalapiesz zasady w trakcie gry.
Dzielimy się na dwa zespoły, a tak dokładnie na dwa kółka. Ze mną w drużynie jest Zayn, Janusz, Modric, Pepe i Benzema.
- Zaczynasz. - podaje piłkę Januszowi. Trochę z niego chucherko. Powinienen trochę popracować nad mięśniami, o ile je ma. Facet podbił piłkę raz i od razu podał ją Zaynowi. Ku mojemu zaskoczeniu piosenkarz nie źle sobie radzi. Wykonał całkiem przyzwoita żąglerkę!
- WOW! Brawo! - mówimy wszyscy do chłopaka. Potem piłkę przejął Benzema. Zaczął z grubej rury. Podbił piłkę a potem umieścił ja na głowie tak, że nie sturlala się z niej. Robi wrażenie. Następnie footballowke odbija Pepe. Bez najmniejszego problemu powtarza sekwencje ruchów. Tak jak się spodziewałem piłkę dostałem ja. Zamiast przyjąć ją na klate albo odbić noga wolałem zrobić coś innego. A mianowicie złapałem piłkę.. łydkami.
- Ej, wiesz, że nikt nie umie tego zrobić. - Pepe wyklucac się ze mną.
- Dlatego to pokazałem. - mówię z ironicznym uśmiechem.
Trochę się porozciagalismy. Oczywiście ja z Marcelo cały czas zmieniliśmy miejsca, bo zaczęliśmy się wyglupiac. Nigdy nie przestaniemy zamieniać treningów w cyrk. Taka jest nasza natura.
- Panowie, teraz każdy idzie do swojej bramki i oddaje strzały. - krzyczy Zizou. Z Zaynem idziemy pod siatkę. Podaję chłopakowi piłkę i mówię:
- Pokaż, co potrafisz.
- Tylko sie nie śmiej,okej? Nie pamiętam kiedy kopałem piłkę.- mówi.
- Spokojnie. Nie wiem czy słyszałeś, jak śpiewam. Jeśli nie, to się ciesz, przynajmniej słuchu nie straciłeś.-
Chłopak ustawia footballowke na linii i robi parę kroków do tylu. Wykonuje rozbieg i strzela. Piłka leci w miarę szybko i bez problemu wlatuje do bramki.
- Nie źle jak na pierwszy raz. - mówię klepiac go po plecach. Biorę piłkę do rąk i ustawiam ją odpowiednio, tak jak to mam w zwyczaju. - Teraz pokaże Ci, jak robi to zawodowiec. Tylko odsuń się trochę. Pęd piłki wywołuje lekki wiatr.- Robię 4 kroki w tył i jeden w bok. Dzisiaj jest bezwietrznie, więc nie muszę brać tego czynnika pod uwagę. Biorę rozbieg i strzelam. Wyszło idealnie. Tak jak chciałem. Poszybowala nie za mocno, tak, by mogła zmienić tor lotu, ale i nie za słabo, by uniemożliwić obronę potencjalnemu bramkarzowi.
- WOW.. Zawszę chciałem zobaczyć to na żywo. Muszę przyznać, robi wrażenie.
- To jeszcze nic. Poczekaj na to, aż z kimś się sparuję. - mowie podnoszac glowe dumnie do gory. -Dobra.. krótkie pytanie: chcesz podobnie strzelać?
- A da się?- pyta z wyraźnym podekscytowaniem.
- Znaczy, no wiesz.. wiele piłkarzy próbuje podrobic moje strzały, a w szczególności Tomahawki, ale problem jest w tym, że nikt nie wie, jak to zrobić. Mogę Ci zdradzić rąbek tajemnicy.
- A jeśli sprzedam twój rąbek tajemnicy? - pyta się z uśmiechem.
- To moi prawnicy zaczną cie ścigać i nic Ci wtedy nie pomoże. - mówię z poważna miną. - Nie no spokojnie, żartowałem. To jest taka mała cześć mojego sekretu, że nic się nie stanie. Nawet trener nie wie, jak to robię. Chociaż przyznam, proponował mi za to nie male pieniadze. - mając na myśli nie male pieniadze nie myślę o marnym milionie. Proponowano mi więcej.. dużo więcej. Ja jednak jestem nie uległy.
- Połowa sukcesu tkwi w odpowiednim ustawieniu piłki. Gdy weźmiesz ja do ręki, nogą uklepujesz niezauważalne murawę tak, by zrobiło się płaskie wglebienie. - mówiąc to wykonuję wspomniane czynności. - Żeby nikt się nie polapal możesz machać do publiczności czy pocałować piłkę, ale ten gest jest zarezerwowany dla mnie. Ważne jest to, jak footballowka będzie leżeć na ziemi. Pamiętaj, wentylem w twoją stronę. W tym miejscu piłka jest najtrwardsza. - pokazuje mu na mały punkt na piłce. - Nadążasz?
- W brew pozorom muszę zapamiętać wiele rzeczy: teksty i inne takie. Możesz mówić dalej. - odpowiada.
- W takim razie mam dla ciebie mały test na spostrzegawczość. Zawsze, przed ważnymi tutniejami, FIFA czy inna federacja wypuszcza specjalne piłki. Wiesz, takie okazjonalne. Gdy wchodzisz do sklepu widzisz piłki oryginalne i podróbki. Widzisz jakąś różnice między nimi? Oprócz ceny oczywiście. - mówię śmiejąc się.
- Hmm... te orginalne są lepiej wykonane i przeważnie dłużej wytrzymują. Nie kupiłem ich w swoimi życiu za dużo szczerze mówiąc.
- No mniej więcej. Ale to nie jest najważniejsza różnica. Te orginalne mają szwy na wierzchu. Czemu? Jest to powiązane z fizyką, ale orłem z niej nie jestem. Chodzi mniej więcej o to, że jeżeli kopniemy piłkę tak, by nie obracala się, czyli nie podkrecimy jej, to powietrze będzie wlatywalo przez te szwy i spychalo piłkę z jej toru. Można to zobaczyć w moich rzutach wolnych. Kopię piłkę wprost w bramkarza, a ta w ostatniej chwili, w najmniej oczekiwanym momencie, zbacza z drogi.
- Tego nie wiedziałem. Na pewno zapamiętam.
- I tu zaczynają się schody. Nie da się wytłumaczyć sposobu, w jaki masz kopnąc tą piłkę, żeby nie kręcila się w powietrzu. To trzeba czuć! To taki.. instynkt! Jedna moja rada ode mnie: nie kop jak typowa baba z czuba. Po prostu kopnij piłkę wewnętrzna częścią stopy. Pamiętaj, że siła wykopu bierze się z biodra. Następnie przekazywana jest na udo, łydkę i stopę. - mówię pokazując wszystkie odcinki na sobie. - Dobra, teraz spróbuj zrobić to jeszcze raz, tak jak Ci tłumaczyłem.
- Spróbuję. Z ciekawości... Ile czasu zajęło ci opanowanie tej techniki?
- Wiem, że to dziwnie zabrzmi z moich ust, ale cały czas się uczę. Co trening odkrywam nowe możliwości swoje ciała. Ale te rzuty wolne.. to wszystko przyszło naturalnie. Myślę, że ten wyższy poziom, jeśli chodzi o "rakiety", osiągnąłem jakoś w wieku 20 lat? No.. jakoś tak. To jest chyba dobry wynik, w koncu wielu zawodowych piłkarzy nie umie tego opanować przez całą swoją karierę. Piłka leci dobrze, ale brak tego efektu zaskoczenia.
Oddaje jeszcze parę strzałów. Szczerze to nie lubię tak stać i kopać na pusta bramkę. Brak tej adrenaliny i motywacji.
- Dobra, teraz poćwiczycie szybkość. - Zizou mówi wskazując na slalom ustawiony z pacholkow.
- Lubisz biegać na gazie? - pytam się Zayna.
- Nie pamiętam kiedy ostatnio to robiłem, tak jak mówiłem raczej siedzę na siłowni i biegam na bierzni. Niby to to samo.
- To może ja najpierw? Nie ma innych chętnych? Okej. - mówię.
- Odsuń się. - Marcelo spycha mnie na bok z tym swoim usmieszkiem i biegnie slalomem z piłką. Robi to rewelacyjnie. Gdy wraca z piłką szybko mu ją odbieram i nie czekając na gwizdek sędziego biegnę przez pacholki. Mój mózg do tego stopnia zakodowal sobie tą umiejętność, że podczas biegu nie muszę patrzeć na piłkę. Wracam natychmiastowo i oddaje footballowke następnemu zawodnikowi. Gdy cala drużyna kończy biegi mówię do Zayna i.. Janusza.
- Chłopaki, teraz wasza kolej. Tylko bez pośpiechu. Nie musicie robić tego tak szybko jak my. Postawcie na dokładność i nie spuszczajcie piłki z oka. Skupcie na niej swój wzrok.
- Wydaje się proste. Mam nadzieję, że nie zrobię z siebie błazna. No chyba, że ty chcesz pierwszy?- Malik mówi do Janusza.
- Dawaj pierwszy. Nie krępuj się. Obawiam się, że ją zrobię z siebie jeszcze większego błazna. - odpowiada mu chłopak.
Zayn biegnie w swoim tempie, skupiając się na tym, by nie stracić piłki. I bardzo dobrze. Trzeba zaczynać od prostych rzeczy, znaczy normalni ludzie zaczynają od prostych rzeczy, a jak powszechnie wiadomo, ja do takich nie należę.

---------------------

Nie wiem jak wy, ale ja bardzo lubię Oli. Jest bezpośrednia i zawsze służy pomocą, o czym mogliście i będziecie mogli się przekonać w następnych rozdziałach.
Jeśli ta cudowna Polka również skradła wasze serca zapraszam do komar02

Jestem kim jestem, i nic tego nie zmieni...Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz