29.

180 10 2
                                    

Idziemy w kierunku auta. Gdy mam otwierać pojazd Oli krzyczy:
- Cholera! - razem z Ali patrzymy się na Oliwie.
- Kobieto nie strasz. Nie dość ze człowiek jest chory na serce to jeszcze zejdzie na zawał. - po chwili dodaję. - Co się stało?
- Dokładnie za 25 minut mamy się spotkać z Zaynem w hotelu. Nie ma mowy, żebyśmy zdążyli jeżeli na bramkach będą takie korki jak w tą stronę. - gdy Oli wyjaśnia mi wszystko ochroniarz, który siedzi w jednym z pojazdów na parkingu, daje mi znak ręką. Złącza kciuk i palec wskazujący. Na szczęście dziewczyny tego nie widzą. Macham ręka przy szyi, jakbym chciał ją odciąć. Super, towarzystwo się zbliża!
- Co się dzieje?
- Popatrz się do tyłu. Widzisz to czarne BMW? W środku siedzi mój ochroniarz. Praktycznie nigdzie nie ruszam się bez niego. Cały czas nas obserwował, czy to w szpitalu, czy w hotelu.
- Wyjaśnisz nam co oznaczał ten gest, czy sama mam się domyśleć?
- Hieny tu jadą. Ktoś dał im cynka że tu jestem. - mówię wsiadając do auta. - Co do waszego spotkania jest jeden sposób byście zdążyły, ale musicie mi zaufać. - patrzę się na dziewczyny poważnym wzrokiem.
- Jasne że Ci ufamy. A co do tego kto to zrobił. Myślisz, że to mogła być ta pielęgniarka z tamtego szpitala? No wiesz, za tą frytke.
- Niee. Żeby przekonać prasę, że to właśnie mnie ktoś widzi trzeba mieć dar. Wiecie ile ludzi zgłasza codziennie takie rzeczy, nawet gdy to nie jest prawdą? Za moje zdjęcia, do tego w niecodziennych sytuacjach płaci się więcej niż za auta ze średniej półki. Z resztą chyba widać jakim człowiekiem jest ta dzikuska. Boi się podejść i zachowuje się jak bym był jakimś bogiem. Już bez przesady. - mówię oddalając silnik. - Jeśli chodzi o spotkanie to mam jeden plan, trochę ryzykowny. - po chwili przerwy kontynuuje. - Pojedziemy na około, wbrew pozorom nie zajmie to więcej czasu.. bo nie będzie to dość zgodne z prawem. - wyjeżdżam z parkingu i kieruję się na odpowiednią ulice.
- A jeśli ktoś nas złapie? - słyszę niepokój w jej głosie.
- To będę miał przesrane. A na dodatek wybuchnie kolejny skandalik. Plus trener może mnie zawiesić a matka z agentem mnie zabije. Ale kto by się tym przejmował.
- To mnie Pocieszyles. Może jednak pojedziemy normalnie?
- Chyba sobie żartujesz. Nie przepuszcze okazji przejechania się wojskowa drogą. - mówię z uśmiechem. Zawszę chciałem to zrobić, ale jakoś nigdy nie było kiedy. Jadę normalna droga asfaltową nabierając prędkości. Dobra, pierwsze przewinienie zaliczone: prędkość w terenie zabudowanym przekroczona o 60 km/h.
- Radzę sprawdzić czy jesteście dobrze zapięte i zamknąć oczy. - gdy to mówię prawy kącik ust lekko mi się podnosi. Jestem ciekawy ich reakcji. Pewnie czegoś takiego jeszcze w życiu nie robiły. Teraz będą miały okazję to nadrobić.
- Do ilu masz zamiar się rozpędzić?
- Do ilu będzie potrzeba. - gdy to mówię driftuje i wjeżdżamy w krzaki. Oj będzie trzeba odwiedzić lakiernika. Gdy przyjeżdżam przez ten gąszcz zieleniny i gałęzi wjeżdżam na "normalna" drogę. Jest cala usypana ze żwiru a samochód skacze na niej jak Karolina w okół mnie.
- No i całe zawieszenie będzie do wymiany. - mówię pod nosem.
Nareszcie jesteśmy już na normalnym asfalcie. Za pare sekund rozpocznie się wyścig z czasem. Muszę do dokładnie to przeanalizować. Tak ogólnie to droga wojskowa służąca do szybkiego przemieszczania się między bazami żołnierzy. Radary wygkrywają pojazdy poruszające się ponizej 250 km/h. Co oznacza, że muszę jechać szybciej, żeby mnie nie namierzyli. Wjeżdżam w jakąś barierę, która przy zetknięciu się z impetem mojego ferrari nie stawia oporu i odlatuje gdzieś w bok. Rozglądam się dookoła. Pusto.. Jak na razie. Co raz to mocniej dociskam pedał gazu. Prędkościomierz wskazuje szybki przyrost prędkości. Nie wiem czy uda mi się rozpędzić do trzech stów. Przy takim obciążeniu spale cały bak w pół godziny. Po co brałem tą opcję premium i sport? Teraz wszystko więcej waży. Ku mojemu zaskoczeniu osiągamy prędkość 310 km/h. Wiem że nie jestem normalny. Oby prasa się o tym nie dowiedziala. Jedziemy tak szybko, że wszystko dookoła jest nie widoczne i wydaje się być rozmazane. Koniec drogi się zbliża. I co ja mam teraz zrobić?! Jeśli zwolnie to te pierdolone czujniki dadzą znać tym kretynom. Jest tylko jedne wyjście i to bardzo, ale to bardzo ryzykowne.
- Złapcie się czegoś! - krzyczę. Kurcze, ponosi mnie prawie jak na meczu. Powinienem to częściej robić. Tylko że jest jeden szczegół. Mecz jest o wiele bezpieczniejszy.
- Tylko nie rób nic głupiego.
- Nie da się. - mówiąc to obracam auto o 90 stopni driftujac, tylko nie tak jak za tamtym razem. Teraz auto pracowało na o wiele większych obrotach. Praktycznie nie hamując udało mi się skręcić. Na chwilę tracę lekkie panowanie nad autem. Opony nie mogą złapać przyczepności, ale kryzys jest szybko zazegnany. Wszystko wyszło prawie idealnie. Powoli zmniejszam prędkość, bo znowu jesteśmy w krzaczorach. Jest!! Widzę cywilizowana drogę!
- Udało się objechać autostradę! - krzyczę z radości. Teraz najchętniej zacelebrowalbym to moja słynną cieszynka. Gdy wjeżdżam już na normalnym asfalt słyszę trabienie. Boże, jaki ja nie poważny! Prawie mieliśmy wypadek. Machnął bym ręką na to, gdybym jechał sam. Ale do cholery dziewczyny są ze mną w aucie! Szybko zjeżdżam na odpowiedni pas i jadę nie patrząc na prędkościomierz. Teraz jestem w dupie. Nie ma możliwości, by ktoś tego nie zauważył i nie skojarzył faktów. Obrzeża Madrytu, drogie auto i do tego rejon, w którym ostatnio był widziany Cristiano Ronaldo. Lepiej szykuj sobie usprawiedliwienie, bo masz się komu tłumaczyć. Nie. Nie. Nie!! Wszędzie rozpoznam to czerwone audi. Dziady z aparatami tu jadą. Znając życie nie zapomnieli nagrywać całej sytuacji.
- Ile macie jeszcze czasu? - pytam patrząc przed siebie.
- Jeszcze 15 minut. Ale nic się nie stanie, jak się trochę spóźnimy. Na prawdę nie musisz się już spieszyć. Dość adrenaliny na dzisiaj.
- Uwierz mi, muszę się spieszyć. - mówię co jakiś czas zerkajac w boczne lusterko.
- Coś nie tak? Ktoś cię goni?
- Można tak powiedzieć. Dobra, będziemy za jakieś 3 minuty. Mamy trochę zapasu, więc mały postój nam nie zaszkodzi.
Zjeżdżam na pobocze. Po chwili za moim przykładem idzie czerwone auto.
- Zostancie w środku. - gdy to mówię bez żadnych wyjaśnień wysiadam z pojazdu. Czekam między ferrari a audi. Z pojazdu na przeciw wychodzi postawny mężczyzna. Wie, że do niego nie podejdę. On musi to zrobić. Gdy zbliża się do mnie mówi nie przestajac nagrywać tej sytuacji:
- Tak jak przypuszczałem, Ronaldo we własnej osobie. O co chodzi z tym pospiechem? Wytłumacz się. Zlamales ponad 20 przepisów. - koleś mówi do mnie po hiszpańsku. Przynajmniej będzie mi łatwiej z nim rozmawiać.
- Załatwmy to polubownie. Ty oddasz mi kamerę, a ja sprzedam Ci jakiś news. Jak za mało to dorzucę Ci jeszcze premie. W stacji na pewno nie dadzą tyle za nagranie.
- To nagranie jest warte miliony! - mężczyzna przybliża się do mnie robiąc zbliżenie na moją twarz. - Panie i Panowie, oto prawdziwa natura piłkarza królewskich, którego prawie każdy uważał za fenomen. Powtórzę pytanie jeszcze raz: gdzie się tak spieszysz? Fani zasługują na wyjaśnienia.
- Nie twoja sprawa. Prawdziwi fani uszanuja moja prywatność. - powoli moje opanowanie uchodzi że mnie. Jeżeli ten typ nie przestanie, to nie skończy się to dobrze ani dla mnie, ani dla niego.
- Według ostatnich doniesień Irina Shayk spodziewa się dziecka. Jak wiadomo, zniszczy jej to karierę, chyba że będzie miała szczęście jak jej przyjaciolka i będzie miała przerwę w pracy przez 2 lata, co nie wpłynie dobrze na kontrakty. Osoba z twojego otoczenia donosi, że planujecie usunąć dziecko. Może spieszysz się załatwić skrobanke w podziemiu aborcyjnym? - mówi z prowokacyjnym usmiechem. Oj, tego już za wiele. Gościu przegiął i to ostro. Wkurwil mnie tak, że nic mu już nie pomoże. Czy ja na serio byłbym zdolny do zabicia swojego dziecka? No chyba nie!!
Podchodzę powoli do mężczyzny tak, że odległość między nami zmniejsza się do kilku centymetrów. Moje wszystkie mięśnie automatycznie się spiely. Jestem od niego trochę wyższy, więc to może go trochę speszy, a do tego jestem o wiele bardziej umiesniony. Wyrywam agresywnie kamerę z jego rąk i wrzucam ją do kałuży. Mam nadzieję, że się zepsuła, a video się nie odzyska. Odwracam się na pięcie do tyłu i wsiadam do swojego auta. Cofam szybko do tyłu tak, by niebezpiecznie blisko się do niego zbliżyć. Jeszcze metr i bym go przejechał. Dobrze mu tak. Niech sra w gacie. Ze mną się nie zadziera. Albo jesteś moim przyjacielem, albo wrogiem. Wjeżdżam na odpowiedni zjazd, z którego widać dokładnie miasto i hotel.
- Wiem, że często o to pytam ale.. wszystko okej? - odezwał się Sherlock.
- Wyjasnilismy sobie coś. Powinno już być dobrze. - parkuję na hotelowym parkingu.
- Dzięki za podwozke.. i za auto też. - mówi Ali.
- Do usług. - wychodzę z auta i otwieram dziewczynom drzwi.
- Uuu.. jaki gentelman - Oli zaczyna się śmiać.
- Gdybyś widziała filmiki w necie z jego "manierami" - Ali palcami w powietrzu pokazuje gest cudzyslowia. Wszyscy zaczynamy się śmiać.
- Dobra, na mnie już czas. Bawcie się dobrze i pozdrowcie Malika. - mówiąc to otwieram auto.
- Czekaj! - Oli zatrzymuje mnie. - Nie chciałbyś osobiście go pozdrowić?
- W sumie czemu nie. - odslaniam rząd swoich zębów. Idziemy w kierunku wejścia. Widzę podekscytowanie w oczach dziewczyn. Gdy wchodzimy mijamy szczupłą brunetke, która wychodzi z hotelu. Niezła sztuka. Gdy przechodzi gwizdze tak jak to robią w filmach. Oli od razu karci mnie swoim wzrokiem.
- No co? Ładna była. - mówiąc to szturcham ją lekko łokciem.
Wchodząc podaje rękę paru osobą. Niektóre z nich kojarzę, reszta to pewnie fani. Gdy udajemy się do baru z daleka widzę Zayna. Siedzi z jakąś blondyną.
- Hej Zayn. Przepraszam, że musiałeś na nas tak długo czekać. Małe komplikacje z dojazdem. - gdy Oli to powiedziała on od razu wstał i pocałował ją w policzek. - Możemy w czymś pomóc? - pyta się nieznajomej dziewczyny.
- Mhm. Nie ja właśnie.. może lepiej już pójdę. Mam nadzieję, że wybaczysz mi moje zachowanie Zayn. Nie wiem jak to się stało, ale po prostu cie nie poznałam. - już jej wierzę. Znam te gadki. Najpierw się slini a potem gdy coś jej przerwie ona o niczym nie wie.
- Nie ma sprawy. Każdemu zdarzają się wpadki.
- Przepraszam jeszcze raz. Do zobaczenia. - żegna się.
- Hej. - odpowiada jej brunet. - Uratowalas mi życie. - zwraca się do Oliwii.
- Jak zawsze.. swoją drogą: jak ona mogła Cię nie poznać?!
- Sam się zastanawiam. Musiała być nieźle napita. - halo? Ja tu jestem. Nadal.
- Nie ma jeszcze 19.
- Zdarza się. Hej mała. - mówi do Ali przyciągając ją do siebie.
- Hej, miło Cię widzieć. - odpowiada.
- Hej, miło mi poznać. - dopiero teraz zorientował się ze tu jestem. Wyciąga w moją stronę rękę a ja odwzajemniam gest.
- Siema. Mi również. Co sprowadza Cię do Madrytu? - pytam się z uśmiechem. W końcu to ja jestem królem tego miasta, a przynajmniej tak śmiejemy się z Jamesem.
- W sumie na początku była ze mną moja dziewczyna Nat i jej przyjaciolka Lena. Ale matka Leny złamała nogę i musiała wrócić, a Natalka stwierdziła, że jej pomoże i tak zostałem sam. Przez przypadek w barze spotkałem Oli i Ali.
- Babska solidarność, znam to. Szkoda, ze nie ma ze mną mojej narzeczonej, oszalała by z radości. Jest twoja fanką.
- Irina Shayk zgadza się? Ta modelka z Victorii Secret. Za kilka dni mam występ na ich pokazie więc na pewno się spotkamy. Miło wiedzieć ze zna i lubi moja muzykę. -.mówi uśmiechając się.
- Większość modelek lubi twoją muzykę. Zaraz.. Jak to one mówią? Ma idealna rytmike do pokazów. - Coś o tym wiem. W końcu prawie każda moja dziewczyna była supermodelka czy miss.
- Dobrze wiedzieć. Raczej chodzę na pokazy mody kolekcji męskiej. - Zaraz, czy on mi nie sugeruje że ja jestem.. nie. Raczej nie. - Chcecie coś do picia?
- Ja Margarite. - mówi Ali.
- Ja też proszę. - dodaje Oli.
- Słyszał pan? Dwie Margarity dla tych ślicznotek. - Teraz odwraca się do mnie. - Jak tam ostatni mecz? Słyszałem, że znowu wygraliście.
- Był dobry, ale nie najlepszy w mojej karierze. Plusem jest to ze wyszedl mi Tomahawk. Zarobiłem trochę siniakow i naciagnalem sobie mięsień, ale tak to ogólnie bez większych strat. Jak masz ochotę to wpadnij na Bernabeu. Nie wiem czy kiedyś byłeś na naszym stadionie.
- Należę do tej części zespołu, no dobra, nalezalem, której nie było a stadionie podczas nagrywania scen do filmu. Z chęcią wpadnę. Daj tylko znać przez dziewczyny kiedy masz czas. Jestem w Madrycie jeszcze jakieś cztery dni a potem na pokaz Victorii Secret.
- Wiesz co, tutaj masz mój numer. - na kawałku kartki pisze ciąg cyfr. - Jutro mamy luźny trening, chyba że nie lubisz się ruszać to zapraszam na mecz. Nie będzie jakiś super bo z benjaminkiem, nawet nie wiem czy będę grać całe spotkanie.- Zayn wydaje się być bardzo spokojny i opanowany. Kompletnie różni się od reszty chłopaków.
- Skorzystam z propozycji treningu jeśli oczywiście mogę. Dawno nie kopalem piłki.
- No to faktycznie trzeba to nadrobić. Tak z ciekawości zapytam. Grałeś w piłkę tylko na podwórku czy kiedyś było to coś poważniejszego na przykład jakiś klub? Teraz co drugi dzieciak łazi na zajęcia dodatkowe.
- Gralem tylko dla przyjemności. Zawszę bardziej ciągnęło mnie do rzeczy bardziej artystycznych. Wiesz takich jak rysunki czy właśnie muzyka. - po tych słowach kończy swoją whyski i zamawia nastepna.
- Widziałem twoje rysunki. Gościu one są genialne! Zrobimy mały deal. Ja dam ci trening a ty narysujesz mnie, oczywiscie jak będziesz miał wolny czas.
- Jesteś wolny po jutrzejszym treningu? Nie lubię odkładać niczego na dalsze terminy.
- Jakbym słyszał samego siebie. - mówię śmiejąc się. - Jak chcesz to wpadnij na nasz trening. Zobaczysz jak to wygląda od profesjonalnej strony. Po tym zajmę się indywidualnie tobą. Poznasz drużynę i takie tam.
- Bardzo chetnie. O której i gdzie mam jutro być ?
- Chłopcy, nie przeszkadzam wam przypadkiem. - Tak się za gadałem, że kompletnie zapomniałem o dziewczynach. Siedzą tak cicho i nic nie mówią. To nie moja wina.
- Nie, skądrze. - mówię śmiejąc się. Po tym wskazuje na barmana i przywołuję go gestem. - Trzy razy Leonardo. - odwracam się w kierunku Zayna i dziewczyn. - Iri skaponowala sobie sama drinka. Jako jedni z pierwszych będziecie go pić. A co do godziny.. hmm.. bądź pod ośrodkiem szkoleniowym po 10. Podejdziesz do ochrony i powiesz ze jesteś ze mną umówiony. Jak byś miał jakieś problemy czy coś to dzwoń.
- Okej.. jeszcze tylko jedna rzecz. Gdzie jest ten ośrodek szkoleniowy?
- My Cię tam z przyjemnością zaprowadzimy. - wtrąca Oli.
- A was ktoś zaprasza? - pytam się z uśmiechem.
- Ale nie zamierzam przegapić okazji, żeby się trochę z niego pośmiać. - Oliwia pokazuje na Zayna.
- Milutkie. Dzięki za wsparcie, na was zawsze można liczyć. - mówi brunet, a po chwili wszyscy zaczynamy się śmiać.
- Dobra, na mnie już czas. Miłej zabawy i pamiętajcie, zawsze jestem przy telefonie. - mówiąc to salutuje jak kapitan statku.
- Do jutra narcyzie!! - gdy odchodzę słyszę krzyk Oli i Ali. W sumie podoba mi się. Narcyzy to ładne kwiaty.

-------------------------

Jak zwykle u komar02 możecie poznać myśli młodej studentki psychologii- Oliwi

Jestem kim jestem, i nic tego nie zmieni...Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz