rozdział-początki

110 6 4
                                    

Marinette miała wtedy 10 lat wybrała sie z swoją mamom Angelom i tatom Markiem Squwa na kęping do lasu lecz nie wiedziała że po raz ostatni ich zobaczy a więc.
Był piętny poranek Marinette obydziła jej mama muwiąc
-Marinette zejdz naduł na śniadanie-powiedzała mama Mari
-tylko sie ubiore ok-
Okej tylko szybko-zawołała mama
- ok
Poszłam do łazienki i zrobiłam poranne czynności. Podeszłam do szafy a z niej wyjełam czarną bluzke z białym napisem księżniczta oczywiście była z dł. rękawkiem i do tego jeansowe spodnie z lekkimi dziurami na kolanach i tak zeszłam na duł.
Tam czekali nq mnie rodzice z naleśnikami pychota.
Potem pojechaliśmy do lasu na kemping chociaż sama nie wiem dla czego no ale nic tżeba sie bawić. Rozłożyłam z tatom namioty bo tak ja spałam w jednym a rodzice w drugim. Zaczeło sie ściemniać więc pozzłam xo namiotu i się położyłam spać.
Persptywa mamy Marinette
Nareście poszła spać było około godziny 01:00 w  nocy po cichu obudziłam Marka
-Marek pora wstawać
-już wstaje
- no mam nadzieję
Po cichu wstaliśmy i wyszliśmy  z namiotu. Zaczeliśmy składać namiot. Po paru minutach był złożony więc powiedziałam
- tera trzeba to wszystko spakować
-na reście wolni od niej
- nie ciesz sie tak bardzo bo ją obudzisz
- dobra dobra jedziemy
- myślałam że nie spytasz
- jedziemy
- tak
Perspektywa Marinette ( ranek )
Obudziłam się z uśmiechem na ustach powoli wprzebrałam się w nqmiocie w czorajsze ciuchy i wyszłam z namiotu. Muj uśmiech momentalnie znikł nie zobaczyłam ani namiotu ani auta i ani rodziców zaczełam głośno płakać
-MAMOOO TATOO !!!! - zaczełam krzyczeć tyle ile miałam siły w gardle
-MAMOO TATOO GDZIE JESTEŚCIE !!!!!
Zamiast usłyszeć ich głosu usłyszałam kroki idące w moim kierunku przestraszyłam się. Powoli zaczełam sie obracać ku tej osoby. Wyłoniła sie tam niziutka kobieta o fioletowych włosach i ciemnych oczach na oko wyglądała na 30-35 lat uśmiechneła się do mnie przyjaźnie posłałam jej przerażone spojrzenie.
- nie buj sie mnie nic ci nie zrobie czemu siedzisz tu samq w tym lesie?.-zapytała kobieta
Opowiedziałam jej całą historie a ona postanoqiła że mnie przygarnie pod swuj dach
-Dziękuje-powiedziałam
Na co sie kobieta uśmiechneła radośnie
Po okołu 30 min. Byłyśmy pod domem tej kobiety. Był to mały domek z piekarnią na dole w odcieniu delikatnego różu weszliśmy do środka w salonie siedział mężczyzna wstał i uśmiechnoł sie do mnie miło przedstawili sie mnie
-witaj mam na imie Tom Dubain-Cheng a to jest Sabine Dubain-Cheng lecz możesz muwić nam mamo i tato- powiedział Tom
Zaprowadzili mnie na góre gdzie mniał być mój pokuj

( jej jest ten rużowy poława)
Bardo się ucieszyłam bo pokuj ktury miałam w tamtym domu z rodzicami był malutki a ten jest duży. Przytuliłam ich w pidzięce i poszłam do pokoju.

-----------_---------------------------------

451 słuw jak na początek to dlamnie dużo rozdziały nie wiem co ile będom dodawane ale jeszcze jeden dzisiaj postaram się wstawić do zoba :*

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Dec 30, 2016 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Miraculum- KlubOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz