-Nienawidzę szkoły-włożyłam książkę od biologi do szafki.-Nienawidzę nauczycieli-mruknęłam wkładając książkę z chemii do szafki w szkole.Zamknęłam ją i założyłam torbę na ramię.-Nienawidzę ludzi.-dodałam,mrużąc oczy.
Witam Was.Nazywam się Lilly McKenzie.Jestem zwykłą osiemnastolatką,która jest trochę aspołeczna.W sumie trochę to mało powiedziane.
Nienawidzę ludzi.A w szczególności aroganckich,bogatych dupków.Już jeden namącił mi w głowie.I co z tego wyszło?Samo zło.
Więc tak,właśnie jestem drugi tydzień w nowej szkole.Czy mi się tutaj podoba?Nie,oczywiście,że nie.
Moja matka,wpadła na ten pomysł,abym poszła do innej szkoły.Bo jak uznała,za mało poznałam ludzi.
A co ją to w ogóle interesuje?To moje życie i moja sprawa.
Mieszkam w Londynie.Nienawidzę tego miasta.Ciągły ruch,ciągły hałas.Nie ma nawet,gdzie odpocząć.
Mam młodszą siostrę Evę.Nieznośny bachor.Jest młodsza o osiem lat.Mieszkam sama.Ale żeby nie było tak idealnie to moja matka przychodzi do mnie najczęściej jak to możliwe,czyli prawie codziennie.
Cały czas mówię o mamie,no cóż mój tato opuścił nas jak miałam sześć lat.Jakoś tego nie przeżywam.
Może przejdę teraz do tego jak wyglądam.Metr sześćdziesiąt osiem pięknego ciałka.Włosy do biustu,lekko kręcone.Miały piękny kolor.Mam na myśli czerwony.Tak,kocham moje włosy.
-Uważaj jak chodzisz.-powiedział ktoś do mnie jak szłam przez korytarz i szturchnęłam jakąś laskę.Wywróciłam oczami i szłam dalej.Dlaczego muszę chodzić do tej szkoły?No ja się pytam,dlaczego?Za jakie grzechy?
Usiadłam na jakiejś ławce przy sali i wyciągnęłam mój notatnik.
'Nie zapomnieć wziąć ze sobą drugiego śniadania'-napisałam to specjalnie,aby o tym pamiętać.
No i szlak by to jasny trafił.Zapomniałam.Skreśliłam to i spojrzałam na następny punkt.
'Pamiętaj o korkach z matmy'-no tak chodzę na korepetycje z matematyki,bo jestem kompletnym głąbem z tego przedmiotu.
Zamknęłam notatnik i spojrzałam na korytarz.
Zauważyłam grupkę chłopaków,którzy się na mnie patrzyli.Jeden nawet puścił mi oczko.Uśmiechnęłam się do niego perfidnie i wystawiłam mu środkowego palca.Jak się domyślacie uśmiech z jego twarzy znikł,tak szybko jak się pojawił.
Zadzwonił tak długo oczekiwany dzwonek na lekcje.Weszłam do klasy i usiadłam jak najdalej.Wyciągnęłam zeszyt i podręcznik.Na mojej ławce nie zabrakło także telefonu.
Na moje szczęście ta lekcja minęła niezwykle szybko,przez co się ucieszyłam.
Jeszcze tylko sześć-pomyślałam i jęknęłam w duchu.Kto normalny układa te plany?
Zdecydowałam nie marnować tak pięknego dnia na siedzenie w szkole,dlatego też po cichu wymknęłam się.
Kiedy już miałam wyjść za bramę tego piekła i poczuć się wolną,usłyszałam głos.A raczej krzyk mojej nauczycielki.
-McKenzie!Natychmiast do szkoły!-i moje wszystkie plany legły w gruzach.Ze spuszczoną głową zaczęłam się cofać.Ja pitole no!A miało być tak pięknie.
-Gdzie się wybierałaś,młoda damo?-zapytała podpierając biodra.
-Kobieto daj mi spokój-mruknęłam i postanowiłam sobie jednak umilić dzień.Nie zważając na nauczycielkę,odwróciłam się i wkładając ręce do kieszeni wyszłam z tej placówki.
Wiedziałam,że ta stara krowa już pobiegła zadzwonić do mojej matki.Dlatego nienawidzę nauczycieli.
Zdziwiłam się,że moja rodzicielka jeszcze do mnie nie dzwoniła.Minęły już przecież dwie godziny,a tu cisza.Odblokowałam telefon i wtedy wiedziałam,że się pomyliłam.Miałam wyciszony dzwonek,a na moim wyświetlaczu było dziesięć nieodebranych telefonów i pięć wiadomości.Tak zgadliście!Wszystkie były od mojej mamusi.
Wywróciłam oczami i wstałam z krzesła,siedziałam w kawiarni i piłam pyszną kawę,i poszłam w kierunku mojego domu.Wtedy zadzwonił mój telefon.Zmieniłam na to aby wydawał dźwięki.Nie patrząc kto dzwoni odebrałam.
-Tylko nie krzycz!Na serio nie miałam dzisiaj ochoty iść do tej szkoły!A ta gburowata nauczycielka pewnie ci jeszcze coś nazmyślała,więc jej nie wierz!-powiedziałam od razu.Przez chwilę była cisza w telefonie.-Mamo?
-Uwierz mi,że takiego bachora jak ty bym nie chciała-burknęła ze śmiechem moja przyjaciółka.
-Lucy idiotko!Czemu od razu nie mówisz,że to ty dzwonisz!-zaśmiałam się i ruszyłam w stronę domu.
-Nie dałaś mi dojść do słowa.-odparła śmiejąc się.-Znowu wagary?Nieładnie,nieładnie.-pogroziła mi.
-Tylko nie udawaj świętej,gdzie jesteś?-spytałam,bo wiedziałam że Lucy pewnie też skróciła sobie lekcje.
-Stoję pod twoim mieszkaniem.-oznajmiła.Uśmiechnęłam się szeroko.
-Będę za jakieś dziesięć minut-rzekłam i się rozłączyłam.
Wraz z Lucy postanowiliśmy zrobić małą domówkę.Zaprosiliśmy naszych znajomych.
-Najlepsza domówka na jakiej byłam-oznajmiła jakaś laska,której w ogóle nie znałam.
-Świetnie-odparłam i zakończyłam tą rozmowę.Jak już zaznaczyłam wcześniej,nie lubię ludzi.
Było już grubo po dwudziestej drugiej.Wszyscy bawili się i pili.Zdziwiłam się,że sąsiedzi nie czepiali się o muzykę,bo cicho to ona nie grała.
Usiadłam na fotelu i popijałam swojego drinka,kiedy drzwi do mojego mieszkania otworzyły się,a w nich ujrzałam moją mamę.Prawie zakrztusiłam się alkoholem.
Zauważyłam jak Bob,mój kolega podbija do niej,ale ona jest uodporniona na takie zaloty.Biedny chłopak dostał z torebki w głowę.Upsik.Wiedziałam,że mam już nieźle przerąbane.
Mina mojej rodzicielki nie wyglądała na zadowoloną.
Udawałam,że jej nie widzę.Może sobie pójdzie.Niech sobie pójdzie,proszę.Zamknęłam oczy i w duchu modliłam się,aby jednak zrezygnowała i zawróciła się do swojego domu.
Moje modlitwy poszły na marne.Już po chwili muzyka przestała grać,a ja usłyszałam tylko donośny krzyk mojej kochanej mamusi.
-Koniec imprezy!Wszyscy wyjazd!-a było tak pięknie pomyślałam.Wpadłam na genialny pomysł,żeby nie dostać ochrzanu.Po prostu wmieszam się w tłum i wymknę się z mieszkania.Tak Lili jesteś świetna!
-Nie tak szybko Lily!-usłyszałam za sobą,gdy już prawie wychodziłam z domu.No nie.Odwróciłam się i uśmiechnęłam szeroko.
-O! Cześć najukochańsza mamusiu!-powiedziałam i się wyszczerzyłam.
-Już lepiej nic nie mów.
Mam nadzieję, że chociaż trochę się podoba :)
liczę na komentarze :)
CZYTASZ
Seven
Fiksi PenggemarOd dziecka dokuczali sobie. Kłócili się z byle jakiego powodu. Nigdy się ze sobą nie zgadzali, a jednak spróbowali być ze sobą. Co z tego wyszło to można sobie wyobrazić. Lecz co się stanie, kiedy po parunastu latach znowu się spotkają?