Rozdział 10

2K 276 157
                                    

Flash back

Podpierałem się o kulach, krocząc wśród białych ścian tego przeklętego miejsca. Nie chciałem tu wracać, nie miałem zamiaru słuchać, jak wszyscy się nade mną użalają. Musiałem, niestety znowu wejść do gabinetu, tylko po to, aby jeszcze bardziej zepsuć sobie humor przez jego krzywą mordę.

- Proszę usiąść - powiedział stanowczo doktor. Zazwyczaj szczerzył się niczym głupi do sera, jednak teraz był całkowicie poważny. Stanąłem w drzwiach, patrząc jak przewraca kartki z wynikami.

Po chwili wszedłem do pomieszczenia i zająłem miejsce przed biurkiem. Próbowałem zachować zimny wyraz twarzy, taki, który nie pokaże żadnych niepotrzebnych emocji.

Kłamałem, jak zwykle.

W duszy trzęsłem się ze strachu. Nie wiedziałem gdzie podziać wzrok. Bałem się nawet poruszyć palcami, jakby to miało obciążyć atmosferę panującą w pomieszczeniu. Byłem przerażony, z trudem powstrzymywałem łzy. Co ze mnie za ciota, on by mnie za to zabił. Bądź opanowany - wmawiałem sobie, czekając na słowa doktora.

- Więc - rzucił papiery na stół - proszę zgłosić się za tydzień do szpitala - powiedział ciężko wzdychając. Denerwowało mnie jego nonszalanckie zachowanie, chętnie bym mu już dawno przyłożył.

- Może jaśniej - syknąłem, na co doktor poprawił okulary. Wciąż zachowywał się jakby to nie miało większego znaczenia, a pacjenci to tylko drzewa z pieniędzmi. Kocham ludzi, ale często mnie denerwują. Nikomu o tym nie mówię, w końcu nie wypada. Jednak jeśli przychodzi co do czego, to wolę szczerość.

- Ma pan czas na pożegnanie się z bliskimi - to były jego ostatnie słowa zanim wstał i wyszedł z gabinetu zostawiając mnie samego na skraju wytrzymałości psychicznej.

To się tak nie skończy, śmieciu - powiedziałem przecierając mocno oczy. - W życiu nie pozwolę sobie umrzeć w tym żałosnym miejscu, nie ma mowy.

Wyszedłem trzaskając drzwiami ze złości i frustracji.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Shizuo delektował się czytaniem nowej powieści swojego ulubionego autora. Kartki oświetlało lekko pomarańczowe światło pochodzące z kremowej lampki nocnej. Za oknem widać było już tylko ciemność i błyszczące gwiazdy na nieboskłonie. Było cicho, spokojnie.

Nagle blondyn zamknął gruby tom i spojrzał przed siebie. Od wczoraj próbował nie myśleć o tym, co stało się nad zamarźniętym jeziorem. Uważał to za nienormalne, przecież był jego wrogiem.

Może już nie? - zapytał siebie poprawiając okulary do czytania. Spojrzał na puste biurko informatora stojące przy wielkich szybach pokoju. Było całe w papierach, których nie miał siły sprawdzić. - Czemu? .

Dotknął delikatnie swoich warg i przejechał po nimi palcami. Wspomnienia z wczoraj wróciły, a on mimowolnie się uśmiechnął. Nigdy nie czuł czegoś takiego. Trochę zakazane, jednak nadal delikatne. Z każdą myślą dziwne uczucie w brzuchu zaczęło narastać. Miał wrażenie, że zachowuje się jak jakaś głupia nastolatka myśląca o nowo poznanym chłopaku. To było zauroczenie, tak? - zapytał siebie przywołując każdą z lekcji WDŻ'u.

Niestety urocze myśli Shizuo przerwał głośny dźwięk pochodzący z łazienki. Znowu? - wstał zaniepokojony i zaczął iść w stronę pomieszczenia, gdzie znajdował się Izaya.

- Wszystko dobrze? - zapytał przez zamknięte drzwi.

Usłyszał jak chłopak spłukuje toaletę.

Nie potrzebuję Cię [Shizaya]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz