Rozdział 3

443 26 1
                                    

Wyszliśmy z gabinetu upewniając się, że nikt nas nie słyszy. Shawn wyprosił gwardzistów. Usiadłam na najbliższym fotelu chowając twarz w dłoniach. Nie miałam zielonego pojęcia jak się zachować.

-To co robimy?-spytałam chłopaka.

-Na razie musimy zniwelować ten bunt. Potem pomyślimy jak to będzie. Musimy to wszystko na spokojnie przemyśleć, przyzwyczaić się. Też nie podoba mi się ten pomysł, ale taki mamy obowiązek-stwierdził ze spokojem.

-Tobie łatwo powiedzieć. Ty będziesz królem. Wiesz to całe życie. A ja? Przed chwilą dowiedziałam się, że jestem kandydatką na królową. Nie mam pojęcia na ten temat.

-Wchodzisz w to?-spytał kucając przede mną z uśmiechem.

-A mam inne wyjście?-zaśmiałam się smutno.

-Chodź no tu-rozłożył ramiona chcąc mnie przytulić-wiesz, że będzie dobrze?

-Wiem-odpowiedziałam wtulając się w niego.

Uspokoiłam się, jednak szybko odsunęłam. Zdałam sobie z czegoś sprawę. On sobie wyobrażał, że będziemy cudownym, bezproblemowym małżeństwem?

-Czy... Czy ty, chcesz się ze mną ożenić?-zaczęłam niepewnie.

-Przecież wiem, że mnie nie kochasz w ten sposób. Jak mógłbym to zrobić wiedząc, że nie będziesz szczęśliwa? To bez sensu. Wiesz, że kraj jest najważniejszy, więc na początku musimy odkręcić wszystko, co z tym buntem związane-na te słowa pokiwałam głową i wymusiłam uśmiech na swych ustach.

-Nie rozumiem-dodałam po chwili, kiedy zdążyłam przeanalizować słowa ujrzałam pytający wzrok ciemnowłosego.

-Czego, Sofia?-uśmiechnął się "tym" uśmiechem.

Zawsze tak robił chcąc kogoś oczarować. Znałam tę sztuczkę. Shawn doskonale znał swoje atuty, a ten nieziemsko uroczy wyraz twarzy trenował już od dzieciństwa na mojej mamie czy królowej. Nie dałam się nabrać.

-Zganiasz wszystko na mnie jakbyś zdążył pogodzić się z tym faktem-stwierdziłam, a następnie poczułam jak następca tronu ciągnie mnie za rękę w kierunku gabinetu swojej matki.

Wepchnął mnie do pomieszczenia, po czym zamknął drzwi. Nie czekając na niego usiadłam na fotelu, który zajmowałam wcześniej.

-Więc co zamierzacie zrobić?-spytała królowa, kiedy Shawn znalazł się na siedzeniu obok mnie.

Zebrałam całą swoją odwagę. To, co miałam zamiar za chwilę powiedzieć nie było łatwe.

-Kocham Kanadę, darzę Shawna sympatią, ale tego nie zrobię. Dlaczego miałabym spędzić całe życie z kimś, kto mnie nie kocha? To bez sensu.

Wiedziałam, co właśnie zrobiłam. Sprzeciwiłam się królowej Kanady, Karen Taylor I Mendes. Ona mogła mnie wtrącić do lochu, albo nawet wysiedlić. Ktoś jednak kiedyś musiał to zrobić. Prędzej czy później to małżeństwo by się rozpadło. Nie można kochać przyjaciela w ten sam sposób jak partnera. Przynajmniej ja nie mogłam się czegoś takiego podjąć.

Znałam Shawna na wylot. Nauczyłam się czytać różnych rzeczy z wyrazu jego twarzy. Wiedziałam jak wygląda kiedy kłamie, jak gdy jest szczęśliwy, jak kiedy nie wie, co ma zrobić. Wiedziałam też, że zasłużył na prawdziwą miłość i dziewczynę, która będzie w stanie zakochać się w nim na zabój. Ja nią nie byłam. Nie chodzi o to, że miałam kogoś na boku, nie myślcie sobie. Po prostu chciałam szczęścia mojego przyjaciela. Poznałam go na tyle, że zdążyłam zauważyć, że podczas naszej rozmowy ukrywał swoją niechęć do planu królowej, ale jako następca tronu musi wypełnić rozkaz i robić wszystko dla dobra ojczyzny.

-Sofia, kochanie, zastanów się nad tym spokojnie. Daję ci tydzień, bo wtedy przyjadą do nas przedstawiciele rebeliantów. Możesz poświęcić mi jeszcze chwilkę?-spytała królowa ze stoickim spokojem, starając się utrzymać wrażenie troski.

-Pani matko, mogę już iść? James pewnie czeka na mnie w stadninie-królowa pokiwała głową słysząc słowa swojego syna.

Zostałam sam na sam z głową państwa. Królowa nigdy nie budziła we mnie grozy, jednak tym razem czułam przed nią respekt. Nie wiedziałam czego mam się spodziewać. Spokojnie wstała poprawiając swoją pomarańczową spódnicę. Potem skierowała się do drzwi z boku pomieszczenia. Nic nie mówiła, więc czekałam na nią w milczeniu. Kiedy uchyliła drzwi zdążyłam zobaczyć regały z książkami. Szybko odszukała półki w rogu pokoju, chwyciła jakiś zeszyt i wróciła do mnie. Spojrzałam na nią pytającym wzrokiem.

-Co to, wasza królewska mość?-zapytałam niepewnie.

-Kiedy będziesz się zastanawiać nad dzisiejszą propozycją, przeczytaj to, proszę. To dziennik królowej Isabelle, praprababci Shawna. Ona też była zwykłą dziewczyną, która uratowała państwo decydując się poślubić przyjaciela. Masz o tyle łatwiej, że od zawsze mieszkasz w pałacu i wiesz, jakie zasady tu panują. 

Pokiwałam tylko głową i uśmiechnęłam się delikatnie, po czym udałam się do wyjścia, a gwardziści wrócili do biura królowej. Szłam korytarzem podziwiając śliczne zdobienia na książce, która miała się stać moją lekturą. Docierając do swojej komnaty i zostawiając tam średniej grubości księgę, postanowiłam zaczerpnąć trochę informacji. Rzadko miewałam dostęp do brukowców, a następny pałacowy program informacyjny miał odbyć się dopiero za 4 dni.

Jak już wam wspominałam, przyjaźniłam się z dziećmi różnych osób. Wśród nich był Alexy, syn rzecznika prasowego. Chciał przejąć w przyszłości funkcję po ojcu, więc od najmłodszych lat śledził wszystkie wydarzenia z całego kraju. Upewniając się, że chłopak znajduje się w pałacu, pognałam do jego pokoju. Zapukałam, po czym w przejściu pojawił się znajomy czarnowłosy chłopak ubrany w czerwoną koszulkę i dżinsy. Na nogach spoczywały najmodniejsze buty tego sezonu. Uśmiechnął się po czym odsunął się umożliwiając mi wejście do komnaty. Szybko się rozejrzałam. Wszystko po staremu.

Hejka! Rozdział miał być wczoraj, ale pomyślałam, że zrobię wam prezencik na walentynki ♥ Mam nadzieję, że wam się spodoba, a tymczasem zmykam pisać kolejny :*

Everything Has Changed~S.M.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz