Rozdział 23

249 17 0
                                    

Nigdy nie widziałam, żeby tłum tak szybko ucichł jak w tamtym momencie. Wszystkie pary oczu skierowane były na mnie. Zaczynało mi brakować powietrza, co wyjaśniało szybkie podnoszenie się mojej klatki piersiowej. Czułam ogromną gulę w gardle, ale kiedy ujrzałam niepewny wzrok Shawna szybko powiedziałam to, czego wszyscy oczekiwali ode mnie przez ostatni rok.

-Tak-wreszcie odpowiedziałam, chociaż mój głos drżał.

Nagle grobowa cisza zamieniła się w ogromny gwar, a ja słyszałam tylko mieszające się ze sobą krzyki. Shawn wstał z kolana, aby następnie mnie przytulić. Z uśmiechem przyglądałam się pozostałym ludziom w pomieszczeniu. Kiedy Lizzie dostrzegła na sobie mój wzrok pokiwała głową ze szczerym uznaniem. Amelie radośnie wyszczerzyła zęby, podobnie jak stojący obok niej Max, który potem ruszył ustami, jakby chciał mi coś powiedzieć.

-Jakoś się udało-szepnął Shawn prosto do mojego ucha powodując u mnie śmiech.

-Panie i panowie, powitajcie nową księżniczkę Kanady, jej wysokość Sofię Watson!-krzyknęła zadowolona królowa.

Jej wysokość, jej wysokosć...Te słowa z echem rozbrzmiewały w mojej głowie. Nie byłam do nich przyzwyczajona tak, jak na przykład Shawn, do którego całe życie tak się zwracano. Kolejna nowość, do której musiałam się przyzwyczaić. 

Po jeszcze kilku słowach matki księcia wreszcie rozpoczęło się przyjęcie, co wiązało się z kolejnym stresującym dla mnie momentem, a mianowicie rozpoczynaniem naszego tradycyjnego tańca, który w tamtej chwili wydawał się najtrudniejszym układem na świecie. Kiedy orkiestra zaczęła grać wzięłam głęboki wdech, a Shawn tylko popatrzył rozbawionym wzrokiem.

-Nie myśl o tym-powiedział wystarczająco cicho, abym mogła usłyszeć to tylko ja.

Nawet nie zauważyłam momentu, kiedy Shawn cofnął się, aby rozpocząć układ. Próbowałam nie przejmować się chmarą ministrów, arystokratów i innych ważnych osób, które znały taniec tak dobrze, że wyłapałyby nawet mój najmniejszy błąd. Analizowałam każdy ruch, przez co prawie nie patrzyłam na swojego, teraz już, narzeczonego. Kiedy zdałam sobie sprawę, że melodia biegnie ku końcowi, mogłam odetchnąć z ulgą. Wcale nie było aż tak źle, jak sobie wyobrażałam.

Wreszcie goście rozeszli się w swoje strony, przez co znalazła się chwila, kiedy mogłam porozmawiać z niektórymi z nich, ale w pierwszej kolejności postanowiłam spytać Shawna o Maxa i Amelie.

-Maximilano i Amelie? Nie wiedziałaś, że są zaręczeni od czwartego roku życia?-zdziwił się chłopak.

Wzruszyłam ramionami i pokiwałam głową na znak, że rozumiem. Byłam zdziwiona tym faktem, ale postanowiłam to przemilczeć. Już całkiem dobrze zdążyłam poznać księcia Włoch, więc zaskoczyło mnie, że nigdy o tym nie wspomniał.

-Sofia!-z zamyślenia wyrwał mnie głos zadowolonego Edwarda.

-Ed!-uśmiechnęłam się, kiedy chłopak mnie przytulał.

Po chwili chłopak zaczął rozmawiać z brunetem, z którym wcześniej się przywitał. Edward promieniał, co od razu dało się zauważyć. Wyglądał świetnie w swoim złoto-błękitnym mundurze. Jego jasne kolory świetnie podkreślały opaleniznę. Wyglądał genialnie i był w świetnym nastroju, podobnie jak Mendes.

Postałam z nimi jeszcze chwilkę, a kiedy obok nas pojawili się Luke i Elizabeth zajęłam się rozmową z zachwyconą dziewczyną. Chwaliła moją sukienkę oraz cały wygląd, przez co czułam się troszkę speszona. Potem podeszła również Amelie, ponieważ Max, którego dziś nie odstępowała na krok, gdzieś się ulotnił.

Postanowiłam przeprosić wszystkich i poszukać Włocha. Oczywiście nie obyło się bez napotkanych po drodze gratulujących mi osób. Gdyby wiedzieli tylko, jaka jest prawda... Starałam się nie zadręczać i z podniesioną głową lustrowałam ludzi w sali balowej, aż wreszcie zauważyłam znajomą twarz na jednej z ławek w kącie. Starałam się nie przerywać jego ciszy i po prostu się dosiadłam.

-Sofia-uśmiechnął się delikatnie pod nosem.

-Czemu się przede mną chowasz, co?-zaśmiałam się i lekko szturchnęłam go w ramię.

-Nie wiem, po prostu nie czuję się zbyt komfortowo-wzruszył ramionami.

-Aż tak źle ci w pałacu?-zażartowałam.

-Nie chodzi o to, po prostu przytłacza mnie obecność Amelie-westchnął opuszczając głowę.

-Wiesz, że możesz mi powiedzieć-rzekłam troskliwie i położyłam dłoń na jego ramieniu.

-Wiem Sof, wiem-uśmiechnął się delikatnie odwracając, aby spojrzeć mi w oczy.

-W takim razie o co chodzi?-westchnęłam.

-Chodzi o Amelie. Nie wydaje mi się, żeby to był już czas na wspólne pojawienia publiczne. Czuję się przy niej jak dodatek, a ona zgrywa pannę idealną. Zawsze się dogadywaliśmy i tak jest teraz, ale wydaje mi się, że to przyjaźń...

-Jesteście zaręczeni od dziecka, nie musicie pokochać się od razu, bo to nawet nie wasz wybór. Miłość może przyjść z czasem-starałam się go uspokoić.

Mówiłam mu to, na co miałam nadzieję ja. Szkoda tylko, że nie mogłam mu tego powiedzieć. Nieważne było, jak bardzo mu ufałam, był to sekret wagi państwowej, a gdybym go zdradziła miałabym poważne problemy. W sumie sama się na to skazałam, chociaż dobrze wiedziałam, że to niezbędne. Coraz rzadziej mogłam myśleć o tym, kim byłam kiedyś, a dziś o 20 postawiłam krzyżyk. W tamtej chwili straciłam dawną siebie. Sofia umarła w momencie, kiedy zdążyłam powiedzieć tak. Zabiłam siebie i nie wiedziałam, jak ma się z tym czuć.







Everything Has Changed~S.M.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz