Rozdział 7

335 24 1
                                    

Kilka godzin spędzonych w samolocie upłynęło w miłej atmosferze. Rodzeństwo Mendes miało niesamowite poczucie humoru. Wiedziałam, że przed powrotem do domu muszę przeczytać pamiętnik Isabelle Cameron, ale postanowiłam przełożyć to na inny dzień. Szczerze mówiąc nie miałam specjalnej ochoty na to, ale wiedziałam, że królowej zależało, abym to zrobiła. Dowiedziałam się, że Aaliyah wie, dlaczego jestem mu z nimi. Była ucieszona z tego faktu jeszcze bardziej niż moja matka. Uważała, że ja i Shawn będziemy perfekcyjną królewską parą, ponieważ mamy staż jako przyjaciele. Myślała jak każdy, ale nie jej tego za złe, ponieważ wiem, że musi się jeszcze dużo rzeczy dowiedzieć i nauczyć.

Lądując na zamkowym lotnisku zostaliśmy serdecznie powitani przez hiszpańską rodzinę królewską. Składała się z pięciu osób. Był tam król w podeszłym już wieku, a razem z nią jego żona, królowa Martina. Wydawało mi się, że kobieta jest sympatyczna. Zauważyłam też opalonego, przystojnego chłopaka mniej więcej w moim wieku. To musiał być książę Edward. Przed nim stali dwaj niżsi chłopcy podobni do księcia, który uśmiechnęli się na widok Aaliyah i podbiegli do niej od razu, gdy wysiadła. Królowa śmiała się kiwając głową. Ja natomiast czekałam na Shawna, który lekko pchnął mnie, sygnalizując, że mogę iść dalej. Kiedy zeszłam ze schodków samolotu książę Mendes dorównał mi kroku, a następnie przywitał się ze wszystkimi. Nadszedł czas na przedstawienie mnie:

-A to jest Sofia Watson, córka Troya Watsona i moja przyjaciółka-uśmiechnął się do króla, a ja postanowiłam podać rękę poznanym ludziom.

-Miło mi poznać wasze wysokości.

-Ed, kochanie, zajmij się gośćmi. Ja i twój ojciec musimy tu zostać i czekać na następnych przybyszy-poprosiła królowa Hiszpanii.

-Aaliyah, Charles, Bruno!-krzyknęli jednocześnie mój przyjaciel i książę Edward.

Nastolatkowie szybko przybiegli, po czym hiszpański monarcha otworzył drzwi limuzyny. Już w środku miałam okazję poznać bliźniaków, ale gdy tylko mnie zobaczyli zaczęli mówić do Mendesa:

-To jest ta twoja Sofia? Ładna. Bardzo ładna-zaśmiałam się słysząc te słowa z ust czternastolatków.

-Charles, Bruno! Kultury trochę-rzekł ostrym głosem starszy brat chłopców.

-Nic się nie stało-uśmiechnęłam się próbując rozładować napięcie.

Później rozmowa obrała bardziej luźny kierunek. Shawn i książę Edward dużo żartowali wspominając różne sytuacje. Niektóre z nich kojarzyłam z opowieści mojego przyjaciela. Wydawało mi się, że znali się całkiem dobrze.

-Wasza wysokość, mam pytanie-zwróciłam się do księcia.

-Mów mi Ed, Sofia. Co chcesz wiedzieć?

-Wiem, że harmonogram uroczystości został dokładnie zaplanowany, ale muszę zrobić coś, co obiecałam królowej Karen. Wliczyliście czas wolny?

-Oczywiście. Pomyśleliśmy o wszystkim. Wczoraj okazało się, że jest osoba, która ma ochotę cię poznać na balu.

-Um, kogo masz na myśli?-dopytywałam zdezorientowana.

-Zobaczysz-usłyszałam głos Shawna.

-Yyy okey-stwierdziłam smutno.

-Bal jest organizowany dziś wieczorem, więc nie musisz długo czekać.

-Dobra. A o której?-oderwała się Aaliyah.

-Punkt 19 widzimy się na ściance do zdjęć. To tyczy się do wszystkich-zaakcentował ostatnie słowo patrząc na braci.

-Zluzuj majty Eddie-odpyskował Bruno.

-Ech, wyrabiacie dobrą opinię w oczach Sofii-westchnął sarkastycznie królewicz Hiszpanii.

Będąc na miejscu zostałam zaprowadzona do gigantycznej komnaty. Za ścianą mieszkał Shawn, a dalej księżniczka. Bardzo podobał mi się beżowy wystrój pomieszczenia. Korzystając z faktu, że miałam ogromne łóżko, rzuciłam się na nie chwytając pamiętnik, który miałam przeczytać.

Przebijałam się przez strony nastoletnich problemów Isabelle. Mogłam to pominąć, ale uważałam, że właśnie ten okres życia najbardziej kształtuje człowieka. Kochałam doszukiwać się powodów popełnienia niektórych czynów. Lubiłam obserwować ewolucję charakteru człowieka, więc nie nudziło mnie to zbytnio, ale do najciekawszych również nie należało.

Czytałabym tak dalej, ale przeszkodziło mi pukanie do drzwi. Podniosłam się, aby otworzyć. W wejściu zauważyłam Shawna i Edwarda. Obydwoje nie byli jakoś wystrojeni, ale nie wyglądali źle. Książę Kanady miał na sobie bordową bluzę i dopasowane czarne rurki. Urodę Eda podkreślała luźna biała koszulka i spodnie z dziurami na kolanach.  Od razu przekonałam się że coś kombinują, ponieważ było to widać po ich uśmieszkach.

-Już się za mną stęskniliście?-zażartowałam.

-Ruszaj dupsko, przebierz się i idziemy na spacer-oznajmił Mendes.

-Gdzie chcecie iść?-zapytałam rozważając, co mogę założyć.

-Krótki spacerek, tylko na rynek i z powrotem, przysięgamy-odrzekł Ed.

-Okej, zaczekajcie na mnie. Ogarnę się i już do was lecę-powiedziałam chwytając czerwone rurki i czarny T-shirt.

Szybko udałam się do łazienki. Przebrałam się, po czym krzyknęłam do mojego przyjaciela, aby poszukał czarnej marynarki i jakiś wygodnych butów. Ja tymczasem przeszłam do makijażu. Zważając na ciepły, hiszpański klimat zrezygnowałam z podkładu. Nałożyłam korektor pod oczy, pomalowałam rzęsy i rozprowadziłam krwistoczerwoną pomadkę. Nie wyglądałam źle, więc postanowiłam wyjść do chłopaków. Zauważyłam tam Edwarda siedzącego na krześle obok drzwi i Shawna z żakietem i moimi najwygodniejszymi szpilkami i trampkami. Zaśmiałam się na ten widok, po czym złapałam płaskie buty.

-Tak myślałem-śmiał się.

-Wychodzimy?-spojrzałam wyczekująco na książąt.

-A mamy inne wyjście?-rzucił sarkastycznie Kanadyjczyk.

-Mendes, ruszaj dupsko, twoja piękna przyjaciółka czeka-żartował książę Hiszpanii.

-Nie chcę nic mówić, ale to ja stoję, a ty nadal siedzisz-odgryzł się.

Wywróciłam oczami i wyszłam, więc pozostała dwójka od razu ruszyła za mną. Problem w tym, że w przeciwną stronę. Albo coś pomyliłam, albo zachowywali się jak dzieci.

-Sofia, kochanie, wyjście jest z tej strony-westchnął Shawn ledwie powstrzymując się od śmiechu.

Podbiegłam do nich. Wychodząc z pałacu chłopaki co chwilę żartowali i z chęcią rozmawiali. Każdy był w świetnym humorze. Nawet ja, choć ostatnimi czasy rozmyślam tylko o nakazie małżeństwa z następcą kanadyjskiego tronu. Shawn i Ed zachowywali się jak dwójka uroczych, zabawnych, małych chłopców. Zachowywali się trochę poważniej dopiero wtedy, gdy wyszliśmy na rynek. Był dosyć spory, a większość ludzi kłaniała się na widok swojego księcia, a niektórzy podchodzili do kanadyjskiego monarchy z prośbą o zdjęcie. Uradowany Mendes o razu się zgadzał. Może było to dziwne, ale lubił pozować do zdjęć z różnymi ludźmi. Zdziwił mnie fakt, że jedna z dziewczyn chciała również porozmawiać ze mną, co mnie dosyć zdziwiło. Okazało się jednak, że wyglądam sympatycznie i mnie nie kojarzy. Dziwne, nie? Starałam się o tym ni myśleć. Edward zapewniał mnie, że nie mam się o co martwić i niektórzy Hiszpanie tak mają. Mówił dosyć przekonująco, więc uwierzyłam. W sumie nie wydawało się negatywne. Popołudnie zleciało w miłej atmosferze.

Hejka kochani! Mam nadzieję, że miło się czytało. Wiem, że kilka osób to robi, więc mam do was prośbę. Możecie zostawić komentarz? Nawet króciutki, chociażby kropkę nienawiści 😂 Ostatnio brakuje mi weny, a nie ma niczego lepszego od czytania komentarzy, nieprawdaż?

Everything Has Changed~S.M.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz