XXVII

909 114 57
                                    

– Sherlock? Sherlock!
John.

Słyszę Johna. Czuję zapach domu, zapach Baker Street. Leżę w łóżku, John siedzi przy mnie. Skąd się tu wziąłem? Co tu robię? Co tu robi John?

– Dostałem wiadomość od Mycrofta, więc... Jestem, Sherlock, tutaj. Jestem... Dla ciebie... Sherlock?
John...

– John...
John, John tu jest. John. Jim. Gdzie jest Jim?
– Gdzie jest Jim...?

– Jim? Sherlock, gdzie ty byłeś przez ten cały czas? Jim Moriarty? Porwał cię? Więził? Co ci robił? Sherlock!

Nie więził. Nie porwał! Poszedłem do niego dobrowolnie! Jesteś wolny, możesz odejść. Wiem, że wszystko wydarzyło się wbrew twojej woli. Możesz odejść...

– Syndrom sztokholmski? Sherlock? Czy to był James Moriarty?

– Nie – odpowiadam.

– Co: nie? Jim z informatycznego? – John śmieje się gorzko, ja nie mogę powstrzymać uśmiechu.

– Owszem, John. Byłem u Jamesa Moriarty'ego, jeżeli tak go wolisz nazywać. Byłem u niego. Nie więził mnie, nie porwał, nie krzywdził. Nie zrobił mi nic, czego bym żałował, na co bym się nie zgodził, John. Oprócz śniadań. Nie chciałem jeść, zmusił mnie do tego.

– Było zatrute?
Idiota.

– Nie zrobił mi nic, czego nie mógłbyś zrobić ty, John.

Oprócz tego, że masz żonę, wkrótce nawet dziecko, nie jesteś gejem i zdecydowanie nie miałbyś ochoty tego zrobić.

– Co się wydarzyło w jego mieszkaniu, Sherlock? Kiedy Mycroft cię znalazł, płakałeś. Ty nie płaczesz, Sherlock. Ty nie płaczesz.

Sam nie wiem, co się wydarzyło! Czemu odszedł? Gdzie poszedł? Czy to Moran? Czy to Sebastian Moran? Czuję, jak skroń mi pulsuje, czuję zbierające się łzy gdzieś pod powiekami, rosnącą gulę w gardle... Co jeżeli on go tam torturuje?

John wyciąga z kieszeni pomiętą karteczkę. Rozpoznaję ją, oczywiście. Pojedyncza łza wypłynęła mi na policzek.

– Sherlock – zaczyna, – naprawdę mi przykro, że muszę cię opuścić...

– Wiem, co tam jest napisane!

Nie powinienem krzyczeć na Johna. Muszę ochłonąć. Muszę cię opuścić.

– John, nie czytaj tego. Nie czytaj!

– Już to czytałem bardzo dużo razy i nadal nie rozumiem! Albo kłamiesz, żeby mi oszczędzić bólu- Sherlock, znowu płaczesz. Czemu? Czy on na pewno nic ci nie zrobił? Sherlock! Nie wiem, komu mam wierzyć! I coraz bardziej wierzę Moriarty'emu. Wszystko, co się tam wydarzyło, było wbrew twojej woli. Skrzywdził cię, Sherlock, prawda?

Milczę. Cały czas milczę. Nie mogę powiedzieć, co robiliśmy. Nie mogę powiedzieć o Moranie. Ani o tym, że nie udawałem, ani o tym, że się wyrzekłem Johna. Nie mogę nic powiedzieć. Nic.

– John – oddech. – Gdzie jest Mycroft? Gdzie jest Mycroft?

– U siebie. Nie wiem, co robi. O coś go podobno poprosiłeś. Sherlock, co się dzieje! Sherlock, ty nigdy go o nic nie prosisz. Nigdy! A nawet jeśli, to nie ma w zwyczaju tej prośby spełniać! Sherlock! Pamiętasz? Nie masz uczuć, jesteś socjopatą, nie płaczesz. To nie jest ten Sherlock, którego znam. Co ci zrobił Jim Moriarty?

Sprawił, że znalazłem serce. Nie. Ty sprawiłeś, że znalazłem serce. Po prostu nie zauważyłeś tego i to serce znalazło kogoś, kto je docenił. Jim!

Kolejne łzy lecą mi z oczu. John myśli, że przypominam sobie wymyślne tortury, jakie według niego stosował Jim. John myśli bardzo dużo i bardzo błędnie.

Obracam się na bok, na znak, że nie chcę już rozmawiać. John nie domyśla się, nadal siedzi przy wezgłowiu, patrzy wyczekująco i stuka palcem o ścianę.

– John, zrozum, że nie zrobił mi nic, na co nie miałbym ochoty. I dla twojej wiadomości, nie jestem masochistą.

Przykrywam się kołdrą po uszy i zaczynam proces ignorowania Johna. Coś mówi jeszcze, ale go nie słyszę, nie zwracam na niego uwagi. Gdzie jest Jim! Ja chcę do Jima!

Ledwo słyszę trzask drzwi, znak, że John zniecierpliwiony wyszedł. Poleżę jeszcze chwilę. Przeanalizuję jeszcze raz wiadomość od Jima. Jeszcze raz się rozpłaczę.

John ma rację, ja nie płaczę. Ja nie płaczę, do cholery jasnej! To wszystko tylko potwierdza moją teorię, że uczucia są zbędne i destrukcyjne. Powinienem się pozbyć uczuć.

Wiadomość. Przyszła wiadomość.

Sięgam ręką do stolika, na którym powinien leżeć mój telefon, znajduję go. Lestrade? Mycroft? Ktoś z nich pewnie napisał. Nie dzwonią, bo wiedzą, że nie lubię rozmawiać.

Zastrzeżony. Numer zastrzeżony. Nie myśl o tym, kto to może być, nie myśl. Rozczarowanie boli.
Ładuje się. Jeszcze chwilka. Jest.

"Nie mam duzo czasu slonce. Seb zaraz przyjdzie. Musze cie poinformowac ze wszystko u mnie w porzadku. Pamietaj ze robie to dla ciebie. Przepraszam jeszcze raz, ILU, JM xxx Nie odpisuj Seb nie moze wiedziec"

To wszystko. Jedna wiadomość. Wiem, że żyje. Wiem, że... ILU. I Love You. Miłość to nie uczucie, miłość to obietnica... To było w jakimś serialu... W jednym z tych, co John mi kazał oglądać dla zabicia nudy... Jeden z tych lepszych. D-D-Doctor! Doctor Who! Miłość to obietnica...

Obiecaj, że wrócisz, Jim. Obiecaj, że wrócisz.

***

Sherlock Holmes zamknął oczy. Pojedyncza łza spłynęła po policzku, kiedy wtulił się w poduszkę i zasnął. Wtedy na jego telefon przyszła kolejna wiadomość.

"PS. Wroce. Obiecuje ze wroce specjalnie dla ciebie xxx"





_____________________________

Nie wiem, czy Sherlock mi nie wyszedł już mocno OOC. Boże, tak się o to boję.

Piszcie, co tam myślicie o tym, co się wydarzyło... Jestem tak zmęczona.

Szybko w sumie poszło, nie? Tylko kilka dni, a nie miesiąc :>         <-- kocham tę emotkę. już zawsze mi się będzie kojarzyć z Bendadicktem Crosterbitchem. I tak wiadomo, o kogo chodzi xd

Happy New Sherlock!

Did You Miss Me? |plOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz