IX

127 15 4
                                    

Porażka Gryffindoru ze Slytherinem była spektakularna. Harry Potter stracił swoją miotłę i nie wiadomo co mogłoby się stać z nim samym gdyby dyrektor nie siedział wtedy na trybunach. Dumbledore wpadł w szał i jego rozmowa z dementorami trwała naprawdę długo, natomiast Oliver Wood porzucił wszelką nadzieję i jeszcze przez następne kilka dni chodził z miną sugerującą kontemplację rzucenia się z kamieniem u szyi w sam środek Wielkiego Jeziora. Sytuacji nie poprawiał fakt, że po meczu stopień przechwałek i zarozumialstwa Malfoya osiągnął szczyt, a wyszydzanie z powodu reakcji Harry'ego na dementorów nasilało się z dnia na dzień.

Nowym kapitanem Slytherinu został Olaf Christensen, dość niski i bardzo szczupły siódmoklasista o przedwcześnie posiwiałych, mysich włosach i skośnych ciemnych oczach, który grał na pozycji ścigającego. Jego poglądy na temat obecności dziewczyn w drużynie były, z tego co wiadomo Millicencie, niewiele bardziej liberalne w stosunku do tych posiadanych przez Flinta, ale za to Christensen umiał się poznać na kiepskich graczach. Zaraz po meczu z Gryffindorem wyrzucił z drużyny Crabbe'a i Goyle'a, którzy dali pokaz naprawdę niezorganizowanej i co gorsza koszmarnie brutalnej gry. Slytherin miał zatem wakat na stanowisku pałkarzy i tym razem Millicenta postanowiła dostać się do drużyny, choćby miała przejść boso po rozżarzonych węglach.

– Dobra, Bulstrode! Jesteś następna!

Rozgrywki kwalifikacyjne musiały zostać przeprowadzone w trybie pilnym, następny mecz Slytherin rozgrywał z Ravenclaw, a ich szukająca, Cho Chang, była naprawdę dobra, więc nie można było pozwolić na żadną fuszerkę. Olaf stał na środku boiska i odhaczał nazwiska ze swojej listy, a wszystko nadzorowała Branwen Owens, która skrycie bardzo Millicencie kibicowała. Podobała jej się ta dziewczyna, była inna, pewna siebie, miała świetną postawę gracza i przede wszystkim nie zdradzała emocji, a to u pałkarza bardzo przydatne, bo właśnie ich zwykle podejrzewano o faule.

Szereg chętnych został już dawno odrzucony, pozostała tylko ona i chuda szóstoklasistka, która miała minę jakby nie bardzo wiedziała, co tu robi. Millicenta ujęła pewnie pałkę w dłoń, wsiadła na miotłę i odbiła się od ziemi.

– Dawaj tłuczek! – krzyknęła do Olafa.

W powietrze wzleciała szara, brutalna piłka, którą Ślizgonka błyskawicznie odbiła w odpowiednie miejsce. Tłuczek przeleciał przez największą obręcz na kafla i rozbił lewitującą w samym środku dynię. Zawrócił, miotając się wściekle w powietrzu, ale Millie nie dała mu uciec i natychmiast posłała go w stronę drugiej i trzeciej obręczy. Wtedy usłyszała czyjś gwizd, a gdzieś na trybunach mignęła jej ruda czupryna, a przynajmniej takie miała wrażenie, zaraz jednak uznała, że jest zbyt wysoko i na pewno jej się wydawało. To musiał być sygnał od kapitana, więc zapikowała gwałtownie z powrotem na boisko.

– Czemu lądujesz?! – krzyknął Olaf. – Tłuczek jest nadal w powietrzu! Wracaj tam!

– Co? – Millicenta obejrzała się, a potem zaklęła pod nosem. – Przecież gwizdałeś! – Wzbiła się błyskawicznie w powietrze i nie słyszała, że nowy kapitan krzyczał „To nie ja!". Bulstrode doleciała do tłuczka w samą porę, bo brutalna piłka właśnie pikowała prosto na ostatnią kandydatkę, która z piskiem uskoczyła w stronę trybun. Millicenta w ostatniej chwili odbiła napastliwą kulę pałką, ale niezbyt mocno, tylko tak, by odbiła się na ziemię. Siła uderzenia prawie wybiła jej ramię ze stawu, ale tylko zacisnęła zęby i jak najszybciej dopadła piłkę obiema rękami i z pomocą Olafa spakowała z powrotem do skrzyni. Kapitan patrzył na nią z czymś, czego nie podejrzewałaby o sympatię, ale z pewnością przypominało to uznanie.

– Nadajesz się, Bulstrode. Naprawdę.

Wzięła głęboki wdech i pokiwała poważnie głową.

Niedorzeczne rozważania o wężach i miotłachOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz