Rozdział V

840 34 3
                                    

Dziś sobota więc mogę trochę odpocząć i przemyśleć kilka spraw. Obudziłam się już o 5:40. Prawie w ogóle nie spałam. Wyglądam jak jakieś monstrum, ale muszę zrobić zakupy zanim wróci babcia.
Włosy tylko rozczesałam, a one opadły falami na ramiona. Makijażem nawet się nie przejmowałam. Umyłam twarz, zęby i wskoczyłam w pierwsze lepsze ubrania. Były to czarne rurki z wysokim stanem i szara bluza z kapturem. Do tego wsunęłam na nogi bordowe Vansy i przejrzałam się w lustrze. Oczy miałam niesamowicie spuchnięte i czerwone. Wyglądałam jak żaba, więc postanowiłam założyć okulary przeciwsłoneczne. Teraz mogłam wyjść z domu.
___________________________
Kiedy wróciłam z zakupami stwierdziłam, że potrzebuje się przewietrzyć. Sama. Odłożyłam zakupy i wyszłam na spacer do pobliskiego parku. Liście robiły się już żółte, niektóre opadały z drzew ale mimo wszystko nie było typowo jesiennej pogody. Nagle go zobaczyłam. Szedł z wózkiem, był sam. Naciągnęłam kaptur na głowę i przeszłam obok niego.
*Ma syna. Ślicznego syna. Dlaczego akurat on? Dlaczego nie mogłam zakochać sie w kimś innym? Dlaczego akurat w nauczycielu?*
Szłam tak ze spuszczoną głową, aż nagle zaczepiła mnie Marta. Nie mogłam mieć jej za złe tego, że zakochałam się w jej mężu. Naprawdę ją polubiłam.
- Wiktoria! Cześć! Idę właśnie do parku odebrać młodego, może masz ochotę przyjść na kawe do mnie?
- Nie chciałabym przeszkadzać, pewnie masz duzo pracy w domu.
- Akurat będziemy same, przyjdź za pół godziny.
- Dobrze. Przyjdę.
___________________________
Postanowiłam się jakoś ogarnąć. A nóż widelec Michał przyjdzie do domu i zastanie piękną żonę i obrzydliwą uczennicę w mieszkaniu. Nie! Na to nie pozwolę. Wzięłam szybki prysznic, zrobiłam lekki makijaż a włosy lekko spięłam z tyłu. Rurki zostawiłam, ale bluzę zamieniłam na zielony sweter.
- Teraz mogę iść.
___________________________
- Naprawdę cieszę się, że przyszłaś. To mój synek, Antoś - powiedziała po czyn podała mi na ręce pół rocznego chłopczyka. Doszukiwałam się w nim podobieństwa do mojego nauczyciela i ku mojemu rozczarowaniu znalazłam je. Miał bardzo podobne rysy twarzy, ale był bardziej podobny do matki. Jedyne co go od niej odróżniało to kolor włosów. Był takim samym brunetem jak jego ojciec.
- Właściwie to chciałam cię o coś zapytać... - Zaczęła niepewnie Marta kiedy usiadłyśmy przy kawie.
- Jestem otwarta na wszelkie propozycje - odpowiedziałam jej z usmiechem.
- Chciałabym wrócić do pracy, właściwie wszyscy w domu pracujemy a nie chcę zostawiać Antosia z kimś obcym. Czy mogłabyś zajmować się nim od 18:00 do 21:00 od poniedziałku do piątku? Oczywiscie ci zapłacę, potem ktoś będzie do niego przychodzi. Mogłabyś się tutaj uczyć i robic wszystko inne... Po prostu nie chce zostawiać go komuś obcemu.
- Pewnie, że się nim zajmę. Z naprawde wielką chęcią! Od kiedy mam zacząć?
- Mogłabyś od poniedziałku. Tego za dwa dni.
- Jasne.
Po kilku minutach pożegnałyśmy się, a na klatce schodowej minęłam jego. Mój ideał. Jaki on jest cudowny. Teraz będę zajmowała się jego synem, przynajmniej będę mieć jakąś namiastkę Michała. Przeszłam obok nauczyciela bez słowa i wróciłam do mieszkania. Zrobiłam obiad dla babci i dziadka, a potem zasnęłam.

Nauczyciel MuzykiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz