#3

74 6 2
                                    

Przed areną byłyśmy idealnie godzinę przed otwarciem bram. Sama nie mogłam uwierzyć w to że jestem w tym miejscu.
Oczywiście takie gwiazdy jak moja "siostra" i jej przyjaciółka nie mogły mieć byle jakich miejsc więc musiały się przecisnąć pod samą scenę,a ja jak cień przeciskałam się za nimi. Oczywiście skończyło się to licznymi siniakami i obolałym ciałem,ale muszę przyznać że było warto. To co zrobił Shawn było warte wszystkiego. To był jeden z najlepszych koncertów na jakich byłam. To było porostu niesamowite. Jego głos, jego muzyka... to nie do opisania. Przeszedł samego siebie.
Niestety wszystko co dobre kiedyś się kończy. Gdy brunet zszedł ze sceny, a ludzie zaczęli opuszczać salę,zorientowałam się że nie ma przy mnie dziewczyn. Świetnie. Tego mi brakowało, żeby zgubić się w ogromnym,zupełnie mi obcym mieście, tysiące kilometrów od domu.
Wyszłam za tłumem z budynku. Byłam przerażona. Po prostu cudownie. Zawsze o tym marzyłam. Żeby było lepiej nawet nie mam numeru do nikogo kto mógłby mi pomóc. Czekałam chwilę przed budynkiem i szukałam wzrokiem znajomych twarzy. No ale ja i szczęście nie idziemy w parze.
Nie wiem ile minęło czasu,ale z tłumu pozostałam tylko ja. Na dworze było ciemno,zimno i strasznie. Nie miałam odwagi ruszyć się z miejsca. Zdecydowałam jednak że poszukam może jakiejś taksówki. Ruszyłam sztywno przed siebie. Cały czas rozglądałam się czy ktoś za mną nie idzie. Jak na złość nigdzie nie było żadnej taksówki. Tylko od czasu do czasu przejeżdżał jakiś pojedynczy samochód. Szłam jakąś boczną uliczką nie wiedząc co robić. Nagle poczułam uderzenie i silny ból głowy. To drzwi. Ktoś walnął mnie drzwiami w głowę. Nie no cudownie. Zawsze o tym marzyłam.
- Boże przepraszam! Nic się nie stało? Na prawdę nie chciałem. Nie zauważyłem cię- męski, dziwnie znajomy głos zaczął się tłumaczyć
-Taa świetnie. Tego tylko mi brakowało żeby jakiś gość walnął mnie i próbował uprowadzić.
-Nie próbuje cię uprowadzić- usłyszałam śmiech chłopaka- nic ci nie jest?
Przysięgam że znam ten głos. Zmierzyłam wzrokiem chłopaka. Bylo tak ciemno że nie mogłam zobaczyć jego twarzy.
-Nie nic mi nie jest tylko jestem sama w nocy w jakiejś dziwnej części LA, nie wiem jak trafić do domu i jakiś palant wali mnie w głowę. Wszystko jest wręcz cudownie!- powiedziałam sarkastycznie na co chłopak spoważniał
-Jesteś tu sama? Jak to nie wiesz jak trafić do domu?- zapytał
-Normalnie! Co cię to obchodzi, nie będę spowiadać się jakiemuś obcemu człowiekowi...Chociaż..w sumie to chyba cię skądś kojarzę. To możliwe?- zapytałam przypominając sobie znajomy głos
-Myślę że jest to bardzo prawdopodobne-rozejrzał się dookoła jakby sprawdzał czy ktoś może nas usłyszeć-Shawn. Błagam tylko nie krzycz,nie piszcz i nie mdlej- przedstawił sie i wyciągnął do mnie rękę
Coooooooooooo? Stałam tak patrząc tylko na zarys postaci. No tak. Nagle do mnie dotarło. Znajomy głos. Shawn. Shawn Mendes.
-Gabi... to znaczy Gabriella,ale wszyscy mówią mi Gabi-uścisnęłam mu dłoń. Starałam zachować się naturalnie i nie wariować- i nie zamierzam krzyczeć,piszczeć ani mdleć-zaśmiałam się
-Uff już myślałem że psychofanka - powiedział żartem- w takim razie czy mogę ci jakoś pomóc? Podwieść cie gdzieś?- zapytał jak gdyby nigdy nic
-Yyy jeżeli nie byłby to dla ciebie problem to przydałaby mi się podwózka
- Żaden problem, wsiadaj - otworzył drzwi od strony pasażera w samochodzie stojącym obok nas. Weszłam do środka i zapiełam pasy. Tymczasem on zajął miejsce kierowcy.
-Błagam tylko nas nie zabij -powiedziałam gdy auto ruszyło z piskiem opon
-Nie mam zamiaru. Szkoda byłoby stracić taką piękną pasażerkę- uśmiechnął się i rzucił mi przelotne spojrzenie. Jestem pewna że zrobiłam się cała czerwona. Nic nie odpowiedziałam. Nie byłam w stanie. Czy to dzieje się naprawdę?!
-W takim razie dokąd jedziemy?- zapytał a ja podałam mu adres.
-Co robiłaś sama o północy w tej ciemnej alejce?
- Długa historia. Byłam na twoim koncercie z kuzynką i jej koleżanką no i tak wyszło że się rozdzieliłyśmy. Czekałam na nie przed budynkiem ale ich nie znalazłam.
-Nie mogłaś zadzwonić?
-Jestem z Polski. Przyleciałam wczoraj. Nie widziałam się z nią jakieś 7 lat. Nawet nie mam jej numeru.
-To wszystko wyjaśnia. W takim razie może powinnaś mi podać swój numer gdybyś jeszcze kiedyś się zgubiła i potrzebowała pomocy - mrugnął do mnie i się uśmiechnął. Nie wiem dlaczego to zrobiłam ale walnęłam go w ramię śmiejąc się.
-Ałć, za co to? Jestem śmiertelnie poważny-powiedział i rzucił we mnie telefonem- zapisz w kontaktach.
Spojrzałam na niego zdziwiona na co on tylko się roześmiał. Posłusznie zapisałam numer i oddałam mu telefon.
-Właśnie! Byłaś na moim koncercie?
-Hmm no tak
-I jak ci się podobało?
-Bylo świetnie. Muszę ci przyznać że to był jeden z najlepszych koncertów na jakich byłam.
-Dzięki, starałem się. No więc co sprowadza cię do Ameryki?
-Przyleciałam tu na wakacje. Znajomi moich rodziców tu mieszkają i zaproponowali że mogę spędzić u nich te dwa miesiące.
-Dwa miesiące? Wow to super. Uwierz mi, pokochasz Los Angeles. To jedno z moich ulubionych miast. Jest niesamowite. Jak chcesz mogę cię oprowadzić. Pokazać ci parę fajnych miejsc.
-Nie jedziesz w dalszą trasę?
-Tak się składa że teraz mam ponad miesiąc wolnego. Mam zamiar spędzić tu jeszcze dwa tygodnie, a potem lecę do Kanady do domu.
-To straszne że przez tyle czasu jesteś tak daleko od rodziny.
-Idzie przywyknąć. Oczywiście tęsknię za nimi ale już się przyzwyczaiłem.
Jechaliśmy wzdłuż wybrzeża. Muszę przyznać że widoki były na prawdę niesamowite. Szczerze? Nie mogę uwierzyć że jestem tutaj, w LA, w samochodzie Shawna Mendesa, który właśnie odwozi mnie do domu. Czy to jest jakiś pieprzony żart? Czy zaraz się obudzę i wszystko zniknie?
- Właściwie to dlaczego tu jesteś? Nie powinieneś być teraz gdzieś w Tour busie, albo z twoim ochroniarzem, managerem czy coś w tym stylu? No wiesz, jesteś gwiazdą a wychodzisz tylnym wyjściem areny ,w siadasz jak gdyby nigdy nic do samochodu?
- Wiesz tutaj jest trochę inaczej. Całe Los Angeles jest wypełnione gwiazdami. Ludzie nie rzucają się na ciebie tak bardzo. Szczególnie nocą. Tylko ty jesteś taka nie normalna - zaśmiał się
-No dzięki -odpowiedziałam tym samym
-A tak serio to po prostu chciałem odpocząć od tego całego gwiazdorzenia i zamieszania z tym związanego. Chciałem trochę normalności. I dzięki tobie właśnie to dostałem. Siedzę właśnie z piękną dziewczyną, rozmawiamy i zachowujemy się zupełnie normalnie. Dziękuję - posłał mi chyba najsłodszy uśmiech jaki widziałam
- Przecież nie musisz mi za nic dziękować. Raczej ja powinnam tobie. W końcu to ty uratowałeś mnie przed nocowaniem na ulicy.
W tym momencie samochód zatrzymał się przed moim domem.
-Naprawdę dziękuję. Nie wiem co zrobiłabym bez Ciebie - powiedziałam rozpinajac pasy i otwierając drzwi auta. Nie widzialnym co powinnam jeszcze powiedzieć.
-Całą przyjemność po mojej stronie. Mam nadzieję że do zobaczenia- rzucił gdy wsiadłam z samochodu. Odwróciłam się do niego i pomachałam uśmiechając się. Ruszyłam w stronę wejścia, a Shawn odjechał.

One of those nights ll Shawn MendesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz