Rozdział 1

12.9K 768 522
                                    

Thomas

Przemierzam szkolny korytarz, uparcie wpatrując się w moje żółte trampki. Ze słuchawek do moich uszu wpływa muzyka. Z założenia ma ona zagłuszyć wrzaski rozwydrzonych nastolatków, ale zwykle mimo głośnych dźwięków muszę się pomęczyć, by odizolować się zupełnie od świata. Dziś jednak jazgot Warnera o „nowym gównie"* wzorowo sobie radzi, ponieważ ani jeden XXI wieczny bezsens nie dociera do moich uszu, nie rozpuszczając mi mózgu. Wszystko, o czym rozmawiają ci „szkolni idole", „popularni" oraz inni przedstawiciele gatunku debili, ma właściwości podobne do kwasu, który niszczy wszystko, co wartościowe.

Siadam na schodach prowadzących do biblioteki; praktycznie nikt z nich nie korzysta, oprócz kilku osób. Wyciągam z plecaka mój szkicownik, a z piórnika ołówek HB i bazgrolę po pustej kartce. Zaczynam od narysowania kilku kresek w przypadkowych miejscach, a następnie łączę je, dodając rysunkowi kolejne elementy. W pewnym momencie pomysł przyszedł sam, więc przypadkowe bohomazy zaczynają transformować w sowę.

Unoszę na moment wzrok, pozornie by odgarnąć włosy wchodzące mi do oczu, a w rzeczywistości przez dziwne uczucie bycia obserwowanym. Ukradkiem rozglądam się po korytarzu pełnym ludzi. Nie znoszę, kiedy ktoś się we mnie wgapia; mam wtedy wrażenie, że jestem oceniany, czego nienawidzę najbardziej na świecie. Oceny mojej osoby zawsze są negatywne. Ludzie widzą we mnie beznadziejny przypadek bez względu na to, co robię, mówię (w tych nielicznych chwilach, w których mówię), w co się ubieram, czy z kim... A nie. Zapomniałem, że nie mam tu ludzi, z którymi mógłbym coś robić. A to dlatego, że krąży mnóstwo plotek oczerniających moją osobę i oczywiście każdy wierzy w te brednie, a jak zdarzy się ten, który nie wierzy to w obawie o swój tyłek nie podejdzie. Nie zagada do „Pedała, cioty, lachociąga, szmaty, spierdoliny". Czasem potrafią wykazać się niesamowitą kreatywnością jak na takich bezmózgowców. A ja tylko siedzę i słucham, starając się przeżyć jakoś kolejny dzień z mojego beznadziejnego życia.

Nagle mój wzrok krzyżuje się ze spojrzeniem wysokiego chłopaka o kasztanowych włosach. Spogląda na mnie znad ramienia... przeklętego Christophera Hawkinsa. Tego blondasa nienawidzę najmocniej w świecie, a zarazem boję się dużo bardziej niż ognia. Prześladuje mnie od dziesiątej klasy, czyniąc ze mnie ścierwo, a z mojego życia istną katastrofę, godną pożałowania egzystencję o wartości mniejszej niż istnienie głupiej biedronki sikającej na kwiatki. Jak ostatni kretyn wierzę w każdą obelgę, którą do mnie kieruje, biorąc ją sobie do serca. Może gdyby tylko on jedyny się na mnie uwziął, to jakoś dałbym sobie z nim radę, ale dzięki jego zasługom szydzi ze mnie pół szkoły, a ja jestem zbyt słaby by jakkolwiek na to zareagować w sposób inny, niż zamknięcie się w sobie i odizolowanie się od świata.

Chłopak o kasztanowych włosach, który prawdopodobnie ma na imię Nick, wlepia we mnie swoje spojrzenie i nie chce go ode mnie odlepić. Nie patrzy tak po prostu, nie brzydzi się moim widokiem, on jakby próbuje wyczytać ze mnie jakieś informacje. Okropnie mnie to krępuje, więc z powrotem zajmuję się szkicownikiem, jednak już nie potrafię się skupić. Czuję na sobie wzrok tego chłopaka, przez co mam wrażenie, jakby chodziło po mnie stado mrówek. Kiedy osoby ze szkoły na mnie patrzą, prawie mogę poczuć obrzydzenie, jakie u nich wywołuję, a czasem wydaje mi się, że wręcz słyszę „Zabij się" wypowiadane w ich myślach. A to wszystko tylko i wyłącznie na mój widok. Czyż nie jestem odrażający? Muszę być, i to bardzo skoro tak reagują.

- Cześć – Czyjś głos przebija się krzyk w moich słuchawkach, niestety wiem do kogo on należy.

Momentalnie się spinam. Znalazł sobie całkiem fajnych kolegów, więc mógł podejść do mnie tylko w jednej sprawie – ponaśmiewać się. Nie odpowiem za żadne skarby.

Nie pozwolę Ci zniknąćOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz