Rozdział 19

5.6K 515 178
                                    

Thomas

Zima na dobre opanowała Denver, jak i praktycznie całe Kolorado. Meteorolodzy przewidują jedynie coraz większe mrozy i śnieżyce. Na ulice wyjechały odśnieżacze, sprzątaczki łopatami odkopują chodniki i sypią piaskiem. W sklepach pojawiły się ozdoby świąteczne oraz wielkie promocje, z radia ciągle słychać kolędy i utwory z motywem zimy i świąt. Praktycznie każdy żyje już przygotowaniami do Wigilii, wyjazdami w góry i sportami zimowymi. Dzieci zmieniły rowery na sanki, a idąc parkiem trzeba uważać by nie oberwać śnieżką. Mój kot stał się bardzo leniwy i jedynie wyleguje się w ciepłych miejscach. Sam z dna szafy powyciągałem wszystkie swetry i bluzy, jakie posiadam. Grube skarpety stały się nieodłączoną częścią mnie, a do plecaka zawsze pakuję dodatkową parę rękawiczek. Zazwyczaj Liz z nich korzysta, gdy na przerwie wychodzimy razem zapalić. Nick się wkurza, bo palę więcej niż wcześniej. Narzeka, że czasem śmierdzę, jak popielniczka. Mógłbym przestać palić, ale nie chcę, ponieważ mi to pomaga. W jakiś dziwny, niezrozumiany sposób, ale pomaga.

Zza ciemnych drzwi wychodzi drobna dziewczyna. Zauważa mnie i podchodzi, siada obok.

- Pierwszy raz? – pyta.

- Drugi. Ale pierwszy sam – zagryzam wargę. Spocone ręce wycieram o spodnie.

- Teraz wydaje ci się to nonsensem, ale naprawdę nie ma się czego bać. To pomaga.

- Thomas, zapraszam.

W drzwiach pojawia się średniego wzrostu blondynka. Na oko czterdziestolatka.

Wstaję z krzesła i idę w kierunku gabinetu. Zatrzymuję się przed progiem i obracam.

- Dzięki – mówię do dziewczyny.

- Powodzenia – uśmiecha się szeroko, pokazując aparat na zęby z niebieskimi gumkami.

Wchodzę do środka, zamykając za sobą drzwi. Wnętrze jest połączeniem starego z nowym, przybrudzonej bieli z ciemnym brązem i akcentami zieleni. Siadam na miękkiej kanapie. Krzyżuję nogi w kostkach i zaczynam nerwowo bawić się palcami.

-Masz na coś ochotę? Kawa, herbata, sok, ciastko? – pyta, stojąc przy ekspresie.

- Czy ja przypadkiem nie mam jadłowstręstwa? – odpowiadam pytaniem, marszcząc brwi.

- Ale przecież możesz mieć ochotę na coś słodkiego. Nie musisz go jeść. Możesz je powąchać, polizać, a nawet ugryźć kawałek i wypluć.

Z szafki wciąga ogromny kubek w abstrakcyjny wzór. Jego intensywne kolory aż rażą w oczy.

- Kto tak robi? – próbuję udawać normalniejszego, niż jestem. Doskonale znam odpowiedź.

- Anorektycy i bulimiści, którzy walczą ze sobą. Czasem sami siebie szczują w ten sposób.

Przecież wiem. Sam tak robiłem... robię. Wszystko znowu się schrzaniło. Znowu muszę wmuszać w siebie jedzenie. Znowu nie czuję głodu. Tak, po pewnym czasie przestaje się go czuć, bo trwa cały czas. Znowu mam ochotę zdechnąć.

- Nie jestem aż tak rygorystyczny. Nie mam fioła na punkcie kalorii.

Chyba. Nie wiem.

- To dlaczego wyglądasz jak wieszak? – siada w fotelu naprzeciw mnie. Kubek z parującą kawą stawia na szklanym stoliku.

- Jest pani bardzo bezpośrednia...

- A ty unikasz odpowiedzi.

- Bo...

Nie pozwolę Ci zniknąćOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz