Rozdział 21

4.7K 485 140
                                    

Thomas

- Zajebie cię – warczę na Leona.

- Powinieneś mi dziękować – oburza się.

- Niby za co?!

- Śmiesznie się was słucha, ale jednak chciałabym wiedzieć o co chodzi – wtrąca się Eve.

Dziewczyna owija sobie szyję długim i puchatym szalikiem. Jego kolor zlewa się z rudością jej włosów.

- Wjebał mnie w konkurs z fizyki – tłumaczę, mordując chłopaka wzrokiem.

- Przecież ty jesteś chodzącą encyklopedią, więc o co ci chodzi? - Nick marszczy brwi i patrzy na mnie jak na pomyleńca.

- Tam będą same fizyczne świry, a ja się uczę, bo nie mam co robić. Kompletnie nie moja liga. Oni w tym siedzą i robią coś ponad program, gdzie ja jedynie wkuwam podręcznik.

- Uczysz się z nudów? Dla ciebie już nie ma ratunku – komentuje Lizzy

Spoglądam na nią zmęczony. W myślach duszę ją rudym szalikiem.

Wychodzimy ze szkoły. Na moje policzki i nos wpływa fala mroźnego powietrza. Bez zastanowienia kulę się, chowając twarz w szaliku. Nie byłoby tak fatalnie, gdybym nie zapomniał wziąć rękawiczek. Dwie lekcje temu Eve zabrała mi moje zapasowe i teraz uśmiecha się triumfalnie. Prycham i chowam dłonie w kieszeniach kurtki. Mam nadzieję, że mi nie zamarzną i będę miał czucie w palcach.

- O której masz autobus? - pyta Nick.

- Dzisiaj wracam z tobą.

Lizzy gwiżdże cicho. Popycham ją w ramię, przez co prawie wpada w krzaki. Leon i Eve wybuchają śmiechem.

- Nie mówiłeś, że chcesz do mnie przyjść.

- Bo nie przychodzę do ciebie, tylko do Matta.

- Do Matta? - upewnia się marszcząc brwi i patrząc na mnie podejrzliwie.

Odpowiadam mu mruknięciem. Twarz mi zamarza, więc z powrotem chowam nos w szaliku. Idziemy w czwórkę, Leon i Eve kłócą się o odcień jej szalika. Wszyscy twierdzimy, że jest identyczny z kolorem jej włosów, zaś ona upiera się, że jej sprężyny są jaśniejsze. Chłopak rzuca coś na temat jej piegów, a chwilę później ściera śnieg z twarzy. Zaczynają się przepychać i szturchać, wyzywać od przerośniętych wiewiórek i tlenionych gigantów. Leon zaciąga rosyjskim, dobrze wiedząc, że to denerwuje dziewczynę. Norma.

- Terminator! - ktoś krzyczy.

Nick staje jak wryty. Ma wielkie oczy i otwarte usta. Obraca się szybko, po czym z krzykiem biegnie w stronę chłopaka za nami. Rzuca się na niego, w wyniku czego oboje lądują na chodniku.

Po chwili składającej się z tarzania się po ziemi i niezrozumiałych pisków, Nick sobie o nas przypomina. Chłopcy wstają, wzajemnie pomagając sobie otrzepać się ze śniegu. Idą w naszą stronę. Z ust szatyna nie schodzi ogromny uśmiech, nawet mam wrażenie, że z każdą sekundą staje się coraz szerszy. Obok niego kroczy jakiś chłopak, równie szczęśliwy. Jest o głowę niższy od Nicka, a jego czarne, gęste włosy pokrywa niewielka warstwa śniegu. Im bliżej są, tym więcej zauważam szczegółów na jego twarzy. Ma mały nos, pyzate policzki i skośne oczy.

- Ludzie, to jest Kaz! – przedstawia go, wrzucając ręce do góry. – Idiota, którego znam od jedenastu lat.

- Najgorszy okres w moim życiu – komentuje.

O, już cię lubię.

- Chciałeś powiedzieć najlepszy.

- A mam ci przypomnieć, jak –

Nie pozwolę Ci zniknąćOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz