Na zajutrz miały być moje siedemnaste urodziny, na szczęście wypadały w sobotę, więc mogłam je spędzić z moimi bliskimi. Nigdy nie robiłam urodzin, nie kręciło mnie to w żadnym stopniu. Wolałam siedzieć w domu, w ciepłym kocyku przy kominku i przypominać sobie najlepsze wspomnienia. Kochałam marzyć, gdy byłam małą dziewczynką, rodzice opowiadali mi przeróżne legendy, bajki i historie, ale tylko jedna z tych wspaniałych opowieści zapadła mi w pamięć. Jack Mróz. Był to chłopak, który utopił się w stawie nie daleko swojego domu. Poszedł ze swoją młodszą siostrą, aby pojeździć na łyżwach, była wtedy sroga zima i staw zamarzł. Rodzeństwo jednak się przeliczyło i gdy tylko dziewczynka wyjechała na środek lodowiska, lód zaczął pękać. Jack widząc przerażenie swojej siostry, zachował zimną krew, szybko znalazł kij wygięty w dosyć specyficzny sposób i pomógł dziewczynce przejść na brzeg, ale sam musiał zapłacić za to ogromną cenę. Chłopak utonął... Jemu samemu opowiadano kiedyś o Strażnikach Marzeń, tak jak mi. Sto lat po śmierci stał się Jackiem Mrozem. Miał dołączyć do Strażników, ale nie chciał, bo wiedział, że i tak nikt w niego nie uwierzy. Jednak mimo tego dostał niesamowitą moc.
Postanowił zobaczyć co potrafi i dosłownie poleciał do okna, gdzie jakieś małe dziecko bacznie obserwowało gwiazdy. Jack delikatnie chuchnął, aby moc narysować palcem zajączka na oszronionej szybie. Wtedy chłopczyk ujrzał co się dzieje i dzięki swojej wyobraźni, uwierzył w Jacka. A jeśli w kogoś lub coś się bardzo wierzy, można to dostrzec. Tak też było w przypadku chłopaka i dziecka. Bardzo skróciłam wydarzenia z życia Jacka, ale przeczytajcie moją opowieść. Sama zawsze marzyłam, aby mieć taką moc... Być panią śniegu... Chciałam poznać Jacka, wierzę w niego do teraz.
Obudziłam się rano bardzo radosna, w końcu kończyłam siedemnaście lat. Wstałam i ubrałam się tak jak na codzień, czyli po prostu czarne legginsy i wygodną bluzę. Zeszłam leniwym krokiem do kuchni, gdzie krzątała się już moja mama.
- Cześć mamo - mruknęłam zadowolona, chociaż trochę zaspana.
- Dzień dobry kochanie! - krzyknęła, gdy tylko zobaczyła mnie w progu kuchni. Od razu chwyciła za naleśniki, na których napisała "17 Alex", bo nic więcej się nie zmieściło.
- Wszystkiego najlepszego! - rzuciła radośnie. Moja mama była cudowną i ciepłą kobietą. Zawsze mogłam z nią porozmawiać. Wiedziała o mnie wszystko.
Usiadłyśmy do śniadania.
- A gdzie tato? I Annie? I Christian? - zapytałam wymieniając członków rodziny. Ivon, czyli moja mama spojrzała na mnie swoimi brązowymi oczami i powiedziała:
- Annie pojechała z tatą do sklepu, a Christian... - nie dokończyła.
- Tak, tak... Wiem, że już z nami nie mieszka - zaśmiałam się - ale jak wstawałam zdawało mi się, że go słyszałam - dodałam.
- Tak, ale był tylko na moment, jechali z Caroline do miasta - uśmiechnęła się promiennie.
Mieszkamy na wsi, do miasta mamy 15 kilometrów.
- Ach... - mruknęłam.
- Ale dobrze, że o niego pytasz, bo kazali mi, abym przekazała ci to... - dodała chwytając za mały pakunek na końcu stołu.
- To dla mnie? - zapytałam niewinnie.
- No, a dla kogo? - zaśmiała się.
Wzięłam pudełeczko owinięte czerwonym papierem i złotą wstążką. Nie domyślałam się co mogłoby w nim być. Nigdy nie byłam wymagająca. W jego wnętrzu znajdowała się srebrna bransoletka z przywieszką oznaczającą nieskończoność.
- Jest cudowna! - gdy to powiedziałam, usłyszałam jak do domu wchodzą tato i Annie. Siostra rzuciła się na mnie i zaczęła przytulać, jak nigdy.
- Wszystkiego najlepszego!! - krzyknęli z tatą w tej samej chwili.
Po przyjemnym śniadaniu poszłam do swojego pokoju i spojrzałam przez okno nad łóżkiem. Miałam z niego niesamowity widok na jezioro, które mocno zamarzło. Złapałam, więc za łyżwy i prędko wybiegłam krzycząc do rodziców po drodze, że idę na lód. Nie było to dla nich nowością, bo zimą codziennie wychodziłam jeździć. Założyłam łyżwy i ruszyłam w kierunku jeziora. Szybko weszłam na skorupę lodową i zaczęłam jeździć. Kochałam to robić, odprężało mnie to. Byłam na samym środku, gdy nagle bardzo zaniepokoiły mnie dźwięki dochodzące spod moich stóp. Usłyszałam jak lód skrzypiał i poczułam jak pęka. Jak najszybciej ruszyłam w stronę brzegu, ale wtedy było już za późno...Drodzy czytelnicy!
Jak widać lubię wyzwania i prowadzę trzy serie na raz :D Dziękuję bardzo, że serię "Nie zapomnę" przyjęliście tak dobrze. Mam nadzieję, że tą odbierzecie podobnie lub nawet lepiej! Proszę o komentarze!! ;)
Buziaki xx Aleksandra ;*
CZYTASZ
Promise me, that you believe
FanfictionKiedy skończyłam siedemnaście lat, niestety nie miałam okazji skorzystać z tego co podarował mi Bóg... Z życia. Pamietam to jak dziś, chciałabym opowiedzieć to bliskim, ale nie zdążyłam się z nimi nawet pożegnać. Tamten sobotni wieczór całkiem zmien...