Kiedy skończyłam siedemnaście lat, niestety nie miałam okazji skorzystać z tego co podarował mi Bóg... Z życia. Pamietam to jak dziś, chciałabym opowiedzieć to bliskim, ale nie zdążyłam się z nimi nawet pożegnać. Tamten sobotni wieczór całkiem zmien...
- Wiesz kochanie... - niektóre rzeczy ciężko wyjaśnić - ale obiecuję, że kiedyś ci to wytłumaczę... - Dobrze... - mruknęła cicho. - Emily! Śniadanie - usłyszeliśmy głos pani Peterson. - Chyba czas się zmywać - stwierdził jasnowłosy. Pożegnaliśmy się z dziewczynką i bezszelestnie wydostaliśmy z pokoju. - Teraz ja prowadzę, dobrze? - uśmiechnęłam się i wzbiłam w powietrze. - Dobrze?? Ale to bezpieczne? - zwątpił z uśmiechem Jack. - Zabawny jesteś... - poirytowałam się. Załapałam go za kaptur i pociągnęłam w swoją stronę. - No chodź! Lecieliśmy tak przez kilka minut, aż dotarliśmy do mojego upragnionego miejsca. - Wiesz Jack... Nie chodzi mi o to, żeby jak najwiecej dzieciaków mnie poznało. Tylko najbardziej chcę, żeby wszyscy ci, z którymi miałam kontakt o mnie pamiętali i żebym w dalszym ciągu mogła czasem się nimi zająć lub przynajmniej porozmawiać - wytłumaczyłam. - Ah... - Dlatego chcę teraz odwiedzić dom dziecka - przyspieszyłam i wylądowałam z Jackiem na parapecie. - Patrz! To jest Zoe, a to Chloé... Są bliźniaczkami - moje policzki wypełniły czerwone rumieńce, a do oczu napłynęły słone łzy... Wytarłam spływające już po policzkach krople i odwróciłam się od chłopaka, ale to i tak nie uszło jego uwadze. - Ej... Co jest? - zbliżył się do mnie i przytulił do siebie. - Nic, po prostu ciężko mi się przywyczaić i mam wahania nastrojów, czasem cieszę się z tego kim teraz jestem, a niekiedy... Sam widzisz. - Nie płacz mała... - przytulił mnie mocniej i swoimi wargami musnął mój mokry policzek - jeszcze będzie wspaniale... Ale uśmiechnij się, proszę - wykrzywił usta w ciepłym uśmiechu. - Dobrze... - podciągnęłam nosem i otarłam łzy - dla ciebie się uśmiechnę. Wpatrując się w jego oczy zrozumiałam pewną rzecz.
Zakochałam się w nim, wcześniej chyba po prostu nie chciałam dopuścić do siebie tej myśli.
Spojrzałam przez okno. - Chyba cię widzą - szturchnęłam chłopaka. - Tak! - zaśmiał się cicho - Zaraz zobaczą i ciebie! - otworzył okno, przez które weszliśmy do środka. - Jack... Ty wiesz wszystko, powiesz mi gdzie Alex Sky? - zasmuciła się Natalie, mała blondynka, którą kiedyś się zajmowałam - dowiedzieliśmy się, że... - dziewczynka rozpłakała się na Amen. - Uspokój się na Nat! - pocieszał Jack - Ona stoi obok mnie... - Czyli też jest Strażnikiem? - zapytała Zoe, po czym od razu zatrzymała na mnie wzrok. - Zoe? - zapytałam. - Alex! - krzyknęła reszta dziewczynek w pokoju i odrazu przybiegły się przytulić. - Tak... Już jestem i będę zawsze... - przycisnęłam je do siebie - tylko musicie mi coś obiecać - oznajmiłam przyglądając się wszystkim kolorowym tęczówkom - będziecie we mnie wierzyć, zawsze i o każdej porze, dobrze? - Tak! - odezwały się chórem. Razem z Jackiem spędziliśmy cały kolejny dzień na odwiedzaniu dzieciaków. - Nic nie sprawiło mi ostatnio takiej przyjemności - stwierdziłam w drodze powrotnej do siedziby Mikołaja. - A.. - Jack chciał coś powiedzieć, ale nie dałam mu skończyć. - Aaa! Cicho! Znam już twoje brudne myśli! - zaśmiałam się. - E tam! Czepiasz się - zaczął śmiać się razem ze mną.
Zatrzymaliśmy się przed samymi drzwiami. Spojrzałam w niebo i przyjrzałam się dokładnie księżycowi.
Nazywam się Alex Sky... Skąd to wiem? Bo księżyc mi powiedział... Więc jeśli kiedyś powie coś tobie... Uwierz mu...
- Dokładnie tak! Kto cię nauczył tych słów? - zaśmiał się Jack wpatrując we mnie uważnie. - Taki jeden... - puściłam mu oczko - Jestem zmęczona, chodźmy już. Weszliśmy do środka. Zastaliśmy wszystkich Strażników na naradzie. Byli w świetnym humorze, nie miałam wtedy pojęcia co to znaczy. - Alex! Jesteś już... - mruknął spoglądając na mnie Zając. - Chyba pierwsza raz to ja jestem niezauważony - zaskoczył się Jack. - Chcieliśmy powiedzieć, że jesteśmy z ciebie bardzo dumni... - oznajmił Mikołaj. - Co takiego zrobiłam? - 1. Wstrzymujesz z Jackiem 2. W szybki sposób sprawiłaś, że nasza kula świeci tak mocno, jak nigdy dotąd. - Naprawdę? - odwróciłam się, żeby się upewnić. Miał rację. Świeciła bardzo jasno - Ja... Ale one świecą na całym świecie... A byłam tylko w mojej rodzinnej okolicy. - Zajęliśmy się tym... - sprostował Święty. - Ja namalowałem twój wizerunek na jakach i podrzuciłem dzieciakom - pochwalił się Zając. - Ja za to zostawiłam na szafkach nocnych karteczkę z napisem:
Jestem Alex... Spójrz w niebo i uwierz -dodała Wróżka.
Piaskowy ludek wykonał tylko gest, w którym domyśliłam się, że śniło o mnie miliony dzieci. - Jesteście cudowni... Dziękuję wam, bez was bym nie istniała... Teoretycznie - uśmiechnęłam się. Mimo, że byłam padnięta, spędziliśmy wieczór w miły towarzystwie. Dowiedziałam się wielu rzeczy, których za życia nie Milan pojęcia. Późnym wieczorem, gdy wszyscy już się rozeszli Mikołaj wypalił: - Nie zrobiłem ci pokoju! - spanikował. - Oj tam... Mogę spać u Jacka... - odpowiedziałam pewnie - Znaczy, mogę? - otrząsnęłam się i zapytałam o zgodę, bo nie wypada się wpraszać. - A w ogóle musisz mieć osobny pokój? - odezwał się niebieskooki swoim szelmowskim tonem. - Coś tam wykombinujemy - Mikołaj zniszczył marzenia Jacka. - Ale wiesz, że się nie musisz spieszyć? - jasnowłosy złapał mnie i wziął na ręce jedną ręką trzymając mnie za plecy, a drugą pod kolanami. Zanim doszedł do pokoju, nawet nie zauważyłam, kiedy odpłynęłam.
Przebudziłam się w środku nocy, rozejrzałam się wokół, ale miałam ograniczone ruchy, bo Jack wtulił się we mnie jak w przytulankę, co było bardzo urocze. Po chwili pomacałam się po całym ciele i zorientowałam, że leżałam w łóżku przebrana, a co najgorsze bez biustonosza! - Ty frajerze! - popchnęłam chłopaka tak, że wylądował na podłodze. - C - co? Za co to? - oprzytomniał i podniósł się na łokciu. - Rozebrałeś mnie! O to chodzi! - wściekłam się na niego, wstałam z łóżka i wyszłam z pokoju zatrzaskując za sobą drzwi. - 3... 2... 1... - odliczał Jack - 0 - chłopak wskazał palcem na drzwi, a ja cichutko weszłam z powrotem. - Dobra... Nie gniewam się - przemyślałam to i może Jack nie zrobił dobrze, ale jestem w stanie wybaczyć mu to małe wykroczenie. - Wiedziałem myszko... - wdrapał się na łóżko - mówiłem ci, że masz fajną figurę? - uśmiechnął się nie otwierając oczu. Zsunął pościel, dostrzegłam wtedy idealny tors niebieskookiego. Dobrze, że było ciemno, a blask księżyca padał tylko na chłopaka, więc to, że zapłonęłam ja i moja wyobraźnia nie zostało zauważone.
Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.
Chłopak już prawie zasnął, a ja nie mogłam się powstrzyma i złożyłam mu delikatny pocałunek w usta. Były bardzo gorące, co zaskoczyło mnie, w porównaniu do ciała chłopaka, ale ja sama byłam zimna. Lekko przejechałam palcem po jego brzuchu i wyszeptałam w jego miękkie usta: - Dobranoc Jack... Położyłam się obok i przytuliłam. Nagle poczułam jak chłopak przerzuca mnie na plecy i namiętnie całuje w usta, napierał swoim ciałem na mnie, a ustami muskał moje odpowiedniczki. Przerwał pocałunek i odpowiedział: - Dobranoc Alex...
Cudownie! Cały rozdział składa się dokładnie dużo słów! ;D Mam nadzieje, że zaczniecie czytać moje wypociny! Motywacja!! Buziaki xx Aleksandra ;**