Obudziłam się wcześnie rano. Powoli podniosłam się na łóżku i przetarłam zaspane oczy. Dopiero po chwili zorientowałam się, że nie ma obok mnie Jacka. Nigdzie mi się nie spieszyło, nie miałam nic do zrobienia, więc opadłam z powrotem na poduszkę głęboko wzdychając. Zamknęłam oczy, ale nie musiałam czekać długo, żeby ktoś wszedł do pokoju. Był wyjątkowo cichutki. Słyszałam tylko lekkie stukanie szkła. Co mogło oznaczać tylko jedno, śniadanie do łóżka.
- Dzień dobry... - szepnął nie chcąc mnie obudzić.
- Mów głośniej - poprawiłam go - nie śpię - uśmiechnęłam się kładąc rękę na czole w dalszym ciągu nie otwierając oczu. Jack zaśmiał się wyjątkowo uroczo, jego śmiech sprawił, że ja chciałam się uśmiechnąć. Postarałam zrobić to jak najmniej zauważalnie, ale nic nie umknie niebieskookiemu...
- Co cię rozbawiło? - zapytał odkładając tackę ze śniadaniem na szafkę nocną.
- Och... Ty mnie rozbawiłeś - sprytnie wybrnęłam z sytuacji i spojrzałam na Jacka.
- A to dlaczego? Czyżby to mój urok osobisty? - zapytał ponętnie ruszając biodrami.
- Jasne... A wyczułeś ten sarkazm? - bąknęłam.
- Nie koniecznie! - wskoczył na łóżko i przysunął się do mnie spoglądając mi prostu w oczy. Uśmiechnął się i zapytał:
- Co dzisiaj robimy?
- Ja... Chciałabym... - mruknęłam opierając się o zagłówek łóżka.
- No dawaj! Kogo jak kogo, ale mnie się wstydzić nie musisz... - szturchnął mój nos swoim odpowiednikiem.
Zawstydził mnie tym gestem, przez co moje policzki wypełniły dorodne rumieńce.
- Chciałabym, żeby ktoś we mnie uwierzył... - mruknęłam nieśmiało.
- Czyli jednak? Wiedziałem kochana... - delikatnie ujął mój policzek - zrobię wszystko i przekonam wszystkich, żeby w ciebie uwierzyli... - uśmiechnął się do mnie. Tą chwilę przerwał jednak Święty Mikołaj. Dosłownie wjechał do pokoju na deskorolce, którą zrobiły małe elfy.
- Działa! - krzyknął i opuścił pokój tak szybko jak do niego wparował.
Po chwili ciszy i przyglądaniu się zatrzaśniętym drzwiom Jack powiedział:
- Tak... Ja też nie zawsze rozumiem tego człowieka - oboje wybuchnęliśmy niepohamowanym śmiechem.
- Okey... To może się ubierzesz? - zapytał - I wyskoczymy spełnić twoją prośbę - dodał szybko podnosząc się i łapiąc kanapkę z ulubionym serkiem.
- Ym... Ale nie mam ochoty na tą sukienkę... Jest piękna i wygodna, ale źle mi się kojarzy... - oznajmiłam.
- Hmm... Mam pomysł! - rzucił i szybko wybiegł z pokoju.
- Czy on ma zawsze pomysł na wszystko? - zdziwiłam się i wstałam z łóżka.
Podeszłam do krzesła, na którym poprzedniego wieczoru położyłam suknie i wzięłam ją do rąk. Wtedy przypomniałam sobie, że nie mam stanika. Trochę spanikowałam, ale cóż miałam zrobić?
Jack wszedł do pokoju z górą poskładanych na rękach ubrań.
- Mam, wybierzemy ci coś... - oświadczył z zadowoleniem kładąc swoje zdobyczne na komodzie.
W oczy od razu rzuciła mi się biała bluza z kapturem, zapinana z przodu na zamek. Ze sterty ubrań wyjęłam także błękitną jak niebo bluzkę i czarne spodnie.
- A wiesz co? Zostanę na boso tak jak ty! - wyszczerzyłam się.
- Cieszy mnie to! - odwzajemnił uśmiech - A! I jeszcze to! - wyjął z kieszeni bluzy biały biustonosz i rzucił mi go. Chłopak zarumienił się i opuścił pokój zamykając za sobą drzwi.
Znowu zrobiłam się czerwona na twarzy i szybko ubrałam to co wybrałam. Poinformowałam chłopaka, że może już wejść, a gdy go tylko zobaczyłam zapytałam:
- No i jak? - zrobiłam obrót.
Jack nie przestawał mi się przyglądać. Po chwili jego milczenia trochę się skrepowałam i upomniałam się o odpowiedź.
- Tak, wyglądasz doskonale... - odpowiedział nie spuszczając ze mnie wzroku. Nie wiedziałam jak mam odebrać to jak na mnie patrzy.
- Mam jeszcze jedno pytanie... Trochę głupie... - zwątpiłam - skąd wiesz jaki mam rozmiar stanika? - powiedziałam powstrzymując śmiech. Na twarzy chłopaka zapłonął żywy ogień, kolejna wpadka z jego strony, ale przyznam, że imponuje mi coraz bardziej to, że tyle znaczy dla niego moje dobro. Uważam, że jest bardzo kochany i opiekuńczy, chyba nie pozwoliłby na to, żeby ktoś mnie skrzywdził. Mam wrażenie, że mogę być przy nim bezpieczna.Zjedliśmy to co przygotował jasnowłosy i poszliśmy na dół w kierunku wyjścia.
- Gdzie lecicie? - spytał Mikołaj.
- Idziemy przedstawić Alex dzieciakom! - Jack posłał mu miły uśmiech i szybko wyszliśmy z budynku.
- Ach ta młodzież... Tak wiele ich łączy - westchnął z uśmiechem podciągając rękawy i zaczął szykować kolejną zabawkę.Wzbiliśmy się w powietrze i szybowaliśmy w przestworzach. Tak jak ostatnim razem, Jack przytulił mnie dla siebie i przemknęliśmy przez bariery różnych wymiarów i w przeciągu sekundy znaleźliśmy się w znajomej mi okolicy. W mojej rodzinnej miejscowości. Pierwsze co chciałam zrobić właśnie w tym miejscu, to zobaczyć co u mojej kochanej rodziny. Tak jak ostatnim razem podleciałam do okna, które wpuszcza światło do pokoju mojej siostry. Spała tak samo jak rodzice, było jeszcze wcześnie, więc nic w tym dziwnego.
- Chciałbym cię poznać z dzieciakami, które dobrze znam, a gdybym był na ich miejscu, to chętnie bym cię poznał - ujął moją dłoń i pociągnął w swoją stronę. Polecieliśmy wtedy do domu znajomej mojej mamy. Miała małą córeczkę, którą zajmowałam się, kiedy jej mama musiała wyjść. Emily, bo tak miała na imię dziewczynka, wychowywała się bez ojca, więc pomoc w opiece nad dzieckiem przydała się jej matce.
- Znam ją, opiekowałam się nią czasem - oznajmiłam chłopakowi, który w dalszym ciągu trzymał mnie za rękę, co w ogóle mi nie przeszkadzało.
- Wiem, znaczy! To dobrze... Czyli wiesz o niej dużo, więc raczej nie musisz mieć wątpliwości, czy w ciebie uwierzy, czy też nie - sprostował.
Podlecieliśmy do okna na parterze, spojrzeliśmy przez nie i zobaczyliśmy uroczą brunetkę, która bawiła się w swoim pokoju. Nie zostaliśmy jednak niezauważeni. Przynajmniej nie Jack, który od razu wywołał na jej twarzy ogromny uśmiech. Emily otworzyła okno i wpuściła nas do środka nadal nie zdając sobie sprawy, że Jack nie przyszedł sam.
- Dzisiaj musisz kogoś poznać Emily! - Jack pogłaskał po głowie dziewczynkę.
- Kogo? Kogo? - pytała zniecierpliwiona i podekscytowana.
- Obok mnie stoi moja przyjaciółka, chciałbym, żebyś ja poznała. Tylko warunkiem tego, czy ją zobaczysz jest to, czy w nią uwierzysz! - wytłumaczył niebieskooki - To jest Alex - chłopak wskazał na mnie, czyli na pustą przestrzeń widoczną dla dziewczynki.
- Alex! Chce cię poznać! Gdzie jesteś? - rozglądała się malutka, jednak w pewnej chwili zatrzymała się na mnie wzrokiem, podbiegła i wtuliła się w moją szyje.
- Jesteś moim aniołkiem! Dlaczego mnie opuściłaś? - zapytała dziewczynka rozpoznając mnie, była mała i nie do końca rozumiała to, dlaczego nie ma mnie już między żywymi.Dzień dobry wieczór! Tak wiem! Nie było jakiś czas rozdziału, ale to dlatego, że miałam mało czasu, a jaszcze do tego byłam w górach, gdzie zasięg bul znikomy. Przepraszam za moją niedyspozycję, ale mam teraz ferie i wszystko nadrobię!
Buziaki xx Aleksandra ;**

CZYTASZ
Promise me, that you believe
FanficKiedy skończyłam siedemnaście lat, niestety nie miałam okazji skorzystać z tego co podarował mi Bóg... Z życia. Pamietam to jak dziś, chciałabym opowiedzieć to bliskim, ale nie zdążyłam się z nimi nawet pożegnać. Tamten sobotni wieczór całkiem zmien...